Wojna na Ukrainie trwa już
prawie miesiąc. Co doprowadziło nas tu gdzie obecnie jesteśmy? Jak to się
stało, że państwa zachodnie zupełnie nie przewidziały skali kryzysu
bezpieczeństwa jaki nastąpił w Europie? Dlaczego nie dostrzegano zagrożenia ze
strony Rosji? Niniejszy esej jest próbą odpowiedzi na te pytania.
1. Trzy przyczyny imperializmu
Objęcie urzędu prezydenckiego w Rosji przez Władimira
Putina w 2000 roku po skompromitowanym i schorowanym Borysie Jelcynie
zwiastowało nadejście nowej epoki w dziejach tego państwa. Putin w kolejnych
latach swoich rządów umocnił władzę
i poprawił stopę życiową przeciętnego Rosjanina.
Zdecydowane wykorzystanie mocnego atutu Rosji w postaci surowców energetycznych
na użytek polityki zagranicznej otworzyło nowe możliwości kreowania relacji z
sąsiednimi państwami. Dodatkowo potężne zyski ze sprzedaży gazu i ropy
poprawiły sytuację wewnętrzną w Rosji i nastroje społeczne co przełożyło się
bezpośrednio na wzrost poparcia dla rządów Putina. Pomimo częstych wystąpień tworzącej
się klasy średniej w Rosji nigdy pozycja prezydenta Putina nie była poważnie
zagrożona. Umacniając swoją władzę i konsekwentnie eliminując opozycję wewnętrzną
Putin uzyskał stabilny układ polityczny i mógł skupić się na imperialnych perspektywach
w polityce zagranicznej realizowanej przez Rosję. Teraz już wiemy, że Rosja
nigdy nie pozbyła się swoich tradycyjnych ciągot imperialnych. Czekała tylko na
odpowiedni moment. Część państw, jak Polska to dostrzegała, ale ich ostrzeżenia
nie były brane na serio lub tłumaczono je sobie swoistą rusofobią. Zastanówmy
się zatem nad tym jak mogło zostać to przegapione na zachodzie? Spójrzmy wstecz
na to co było widoczne gołym okiem, ale nie było traktowane z należytą powagą. Jak
znaleźliśmy się w tym właśnie miejscu w 2022 roku?
Patrząc na politykę zagraniczną Rosji ostatnich dwóch dekad
należy stwierdzić, że była ona coraz mniej zachowawcza, a coraz bardziej
imperialna. Hans Morgenthau wyróżnia trzy
przyczyny imperializmu: wojnę zwycięską, wojnę przegraną i słabość sąsiadów[1]. Wojnę zwycięską jako powód
prowadzenia przez Rosję polityki imperialnej w XXI wieku możemy odrzucić,
natomiast analizie poddamy dwa pozostałe powody.
2. Polityka imperialna
spowodowana przegraną wojną
Zimna Wojna zakończyła się przegraną ZSRS i błyskawicznym rozpadem sowieckiego imperium w Europie Środkowo-Wschodniej. W przeciągu paru lat ZSRS z przywódcy jednego z dwóch najsilniejszych bloków w dwubiegunowym świecie spadło do rangi regionalnej potęgi w świecie zdominowanym przez zwycięskie Stany Zjednoczone. Rosyjskie społeczeństwo karmione opowieściami o potędze rodzimej propagandy nagle ocknęło się w innej rzeczywistości. W rzeczywistości wolącego się w gruzy imperium. Stało się to prawie z dnia na dzień i to bez wyraźnej zapowiedzi tego co ma nadejść. Nie nastąpiła żadna spektakularna bitwa ani inne rozstrzygające wydarzenie, które w prosty sposób tłumaczyłoby, jak nazwał to sam Putin „tak olbrzymią katastrofę geopolityczną”. Wyścig zbrojeń z krajami zachodu, pogłębiająca się degeneracja polityczna i coraz szybciej postępująca niewydolność ekonomiczna komunistycznej gospodarki rozsadziła ZSRS od środka. W świadomości Rosjan pozostał obraz przegranego imperium i utraconej wielkości. Rosja musiała się podporządkować nowym okolicznościom, w których to inni dyktowali warunki i bez oglądania się na nią kreowali rzeczywistość w jej wczorajszej strefie wpływów. Sytuacja taka może bardzo łatwo w społeczeństwie ożywić rewanżyzm i chęć odegrania się na zwycięzcach. Natomiast w polityce zagranicznej państwa może skutkować dążeniem do obalenia nowego ładu i odwrócenia sytuacji geopolitycznej na swą korzyść by przywrócić utraconą pozycję.
Dobrym przykładem wstąpienia kraju na drogę imperialną z
powodu przegranej wojny jest sytuacja Niemiec po klęsce w I wojnie światowej. Traktat
Wersalski tworzył w stosunkach europejskich nowe status quo, w którym rola Niemiec była mocno ograniczona.
Przeciętny Niemiec czuł się upokorzony postanowieniami zwycięskiej ententy co w
późniejszych latach umiejętnie wyzyskał Hitler by przejąć władzę i pchnąć III
Rzeszę na drogę polityki imperialnej i w konsekwencji wojny światowej.
Do czasu uzyskania
przez nazistów znaczenia w życiu politycznym, działania Niemiec miały raczej
charakter zachowawczy. Politykę prowadzoną przez kanclerza Republiki Weimarskiej
Gustava Stresemanna charakteryzowało roztropne zdobywanie korzyści dla Niemiec
i niwelowanie ograniczeń narzuconych przez Traktat Wersalski, jednak w ramach
istniejącego systemu. Henry Kissinger zauważa,
że gdyby Niemcy kontynuowały kurs obrany przez Stresemanna to prawdopodobnie
osiągnęłyby podobne sukcesy co Hitler do 1938 roku jednak bez antagonizowania
otoczenia i wywoływania kolejnej wojny w Europie. Przynajmniej kwestie Austrii,
Sudetenlandu i Gdańska mogłyby zostać
rozwiązane na korzyść Niemiec w sposób pokojowy i za zgodą ententy[2].
Niestety, niezrozumienie
na czas przez kraje zachodu, że utrzymywanie w ryzach potencjału Niemiec nie
jest możliwe, skutkowało brakiem pomysłu na nową politykę, która byłaby
odpowiednia do zmieniających się okoliczności. Utrzymywanie wersalskiego status quo było coraz mniej realne, a na
horyzoncie nie pojawiały się żadne nowe pomysły ani propozycje dla Niemiec w
Europie. Wobec pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i na fali niezadowolenia
społecznego do władzy doszedł Hitler, który w krótkim czasie odrzucił ograniczenia
wersalskie, opuścił Ligę Narodów i rozpoczął zakrojone na szeroką skalę
zbrojenia. Od tego momentu nie było już drogi odwrotu i Niemcy konsekwentnie dążyły
do całkowitego obalenia status quo za
pomocą gróźb i szantażu kształtując stosunki w Europie.
Bierna postawa Francji i Wielkiej Brytanii wobec zajęcia
Nadrenii i przyłączenia do Rzeszy Austrii tylko utwierdzała Hitlera w
przekonaniu, że taka polityka jest skuteczna. Państwa zachodnie błędnie uznały,
że polityka Niemiec jest zachowawcza i po pójściu na pewne ustępstwa zaspokoi
aspiracje Niemiec. Ostatnia próba
ustabilizowania sytuacji w postaci Traktatu Monachijskiego zamiast uchronić
Europę od kolejnej wojny tylko ją przyspieszyła. Złamanie ustaleń z
Monachium i likwidacja przez Niemcy Czechosłowacji, postawiły pod ścianą premiera
Chamberlaina firmującego te ustalenia. Od tego momentu Wielka Brytania i
Francja nie mogły już dłużej udawać, że jakiekolwiek ustępstwa wobec Hitlera są
słuszne. Uznały, że kolejne żądania Hitlera będą musiały zakończyć się
odpowiedzią w postaci wypowiedzenia wojny. W tym celu zawarły one sojusz obronny
z Polską, aby umocnić ją w oporze wobec Niemiec. Sojusz ten miał za zadanie
wykazać jasno Hitlerowi, że drugiego Monachium w przypadku Polski już nie
będzie.
Natomiast Hitler utwierdził się w przekonaniu, że agresywna
polityka zastraszania przynosi mu oczekiwane rezultaty i nie zamierzał z niej rezygnować.
W rezultacie kolejne groźby i żądania wobec Polski następowały już w sytuacji
brytyjskich i francuskich gwarancji niepodległości dla Polski i sojuszu
wojskowego. Wybuchła wojna, która szybko zaczęła ogarniać kolejne państwa i
kontynenty. Jednak wszystko zaczęło się
od błędnego odczytania polityki imperialnej
prowadzonej przez Niemcy i w rezultacie braku przedstawienia na czas odpowiedniej
propozycji, aby ją z tej drogi zawrócić lub zastosowanie na czas groźby by ją
na tej drodze zatrzymać.
Przyglądając się działaniom Rosji w ostatnich latach widać,
że kolejne sukcesy polityki zagranicznej Putina skutkowały jej kontynuacją i
intensyfikacją. Dokładnie tak samo jak kolejne sukcesy Niemiec w osiąganiu
celów za pomocą gróźb i szantażu determinowały kolejne groźby i żądania przed rokiem
1939. Polityka, która przynosi pożądane efekty, jest skuteczna i nie niesie ze
sobą nadmiernych kosztów ze strony otoczenia jest kontynuowana. Jeżeli taka
polityka nie spotyka się z mocną reakcją, ani z negatywnymi konsekwencjami to
czy jest powód by ją zmieniać? Jeżeli przyjmiemy, że wojna rosyjsko-gruzińska z
2008 roku miała za cel zamknięcie Gruzji drogi do członkostwa w NATO to czy
Rosja osiągnęła swój cel? Jeżeli konsekwencje dla Rosji za prowadzenie takiej
polityki były niewielkie to czy nierozumnym było przewidywanie, że w przyszłości
będzie to zachęta do stosowania takich samych działań w podobnej sytuacji?
Czy rok 2014 i początek agresji na Ukrainę coś zmienił w
podejściu Niemiec czy Francji do Rosji? Nie. Zarówno jedni, jak i drudzy kontynuowali
na wielką skalę interesy z ewidentnie imperialną Rosją, sprzedając jej również
nowoczesne systemy wojskowe i kupując surowce energetyczne. Przejawem zupełnego
zaślepienia elit niemieckich było uparte dążenie do budowy gazociągu Nord
Stream 2, aż do czasu gdy na Kijów zaczęły spadać pierwsze rakiety. Do tej pory
Niemcy blokują całkowite odcięcie się od zakupów surowców energetycznych z
Rosji podtrzymując dopływ gotówki dla zbrodniczego reżimu. Oczywiście nie tak
łatwo z dnia na dzień całkowicie się odciąć od gazu z Rosji, jeżeli przez całe
dekady tylko na tym opierano politykę gospodarcza i energetyczną. Niemcy całkowicie
zignorowali ewentualność, że bycie w 100% uzależnionym od Rosji w zakresie
surowców czyni z nich zakładnika rosyjskiej polityki. To co miało być „rozumieniem
Rosji” i wpływaniem na nią poprzez więzy gospodarcze, okazało się wielką iluzją
i pułapką. Wspomagane to było oczywiście przekupstwem elit politycznych,
którego symbolem jest osoba byłego kanclerza Niemiec- Gerharda Schrödera, który
znalazł intratną posadę w Gazpromie.
Nasuwa się pytanie
czy wobec coraz bardziej agresywnej postawy Rosji wobec swoich sąsiadów otrzymywała
ona wystarczająco mocne sygnały, że nie powinna tak robić czy raczej wysyłane
do niej sygnały utwierdzały ją w przekonaniu, że taka polityka jest skuteczna i
należy ją kontynuować?
3. Polityka imperialna spowodowana słabością sąsiadów
Prowadzeniu przez państwo polityki imperialnej sprzyja
także istnienie próżni politycznej w postaci słabych i niestabilnych państw u
swoich granic lub na terytoriach, które są atrakcyjne ekonomicznie lub położone
w strategicznym miejscu dla jego
bezpieczeństwa.
Było
jasne, że wobec państw tworzących niegdyś ZSRS tj. Białorusi, Gruzji i Ukrainy
Rosja będzie dążyć do przywrócenia swojej dominacji i to najchętniej przy
aprobacie państw zachodnich coraz mniej zainteresowanych we włączeniu ich do
instytucji zachodnich. Pozostawały względnie bezpieczne w wytworzonej próżni
bezpieczeństwa, ale tylko do czasu, gdy Rosja znów stanęła na nogi.
Od wieków polityka rosyjska w celu zapewnienia sobie
bezpieczeństwa dąży do przesunięcia swoich wpływów i terytorium jak najdalej od
własnych granic. Zwłaszcza na swojej zachodniej granicy, skąd po Nizinie Wschodnioeuropejskiej
wkraczały kolejne wrogie armie. Obecnie na zachodnich granicach Rosji kluczowe
znaczenie mają dwa państwa: Białoruś i Ukraina. W przekonaniu Rosji państwa te
pozostając niezależne stwarzają niebezpieczeństwo bycia wciągniętymi w orbitę
wpływów zachodnich tj. UE, NATO i tym samym postawienia Rosji w niekorzystnym
układzie geopolitycznym. To zasadniczo by się zgadzało, jednak wymagałoby
jeszcze udowodnienia ofensywnych zamierzeń NATO, a z tym już jest problem, gdyż
NATO to sojusz obronny. Nie jest winą szeroko pojętego zachodu i jego
instytucji takich jak UE czy NATO, że są atrakcyjne i przyciągają jak magnes
sąsiadujące z nimi kraje. Tu raczej winna jest sama Rosja, która ma niewiele do
zaoferowania poza tanimi surowcami i korupcjogennym systemem władzy. Dla
państwa takiego jak Ukraina wybór przyszłego modelu rozwoju był oczywisty, a
przynajmniej dla większej części jej obywateli.
Białoruś w ostatnich latach coraz bardziej traciła swoją
suwerenność na rzecz Rosji i można stwierdzić, że zarówno pod względem
gospodarczym (olbrzymie pożyczki od Rosji, uzależnienie energetyczne,
przejmowanie przemysłu) jak i militarnym (rosyjskie instalacje wojskowe na
terytorium Białorusi, wspólne manewry wojskowe itd.) Białoruś nie jest już
państwem niezależnym. Można sądzić, że pogłębianie się integracji nowej Unii Celnej Białorusi, Kazachstanu i Federacji Rosyjskiej kreowanej przez Rosję będzie przyspieszać ten
proces, aż do całkowitego włączenia Białorusi do Federacji Rosyjskiej.
Odmienna sytuacja jest w przypadku Ukrainy. Choć Rosja miała niewątpliwe sukcesy w odwróceniu części zmian wprowadzonych przez Pomarańczową Rewolucję to Ukraina ciągle pozostawała stosunkowo niezależna. Polityka prowadzona przez Ukrainę do wybuchu wojny z Rosją przypominała trochę politykę równowagi prowadzoną przez Polskę do 1939 roku. Ukraina starała się balansować pomiędzy Unią Europejską i Rosją utrzymując oba te organizmy polityczne na dystans i nie opowiadając się jednoznacznie za jedną z opcji. Wiadomo było, że taka polityka nie będzie możliwa w nieskończoność, ale dopóki Ukraina, z racji swego położenia jak i potencjału pozostawała języczkiem u wagi mogła wykorzystywać zaloty zarówno Moskwy jak i Brukseli na własną korzyść. Wobec coraz rzadziej artykułowanej potrzeby rozszerzenia UE przez główne państwa europejskie oraz problemów strefy euro integracja europejska nie jawiła się już na Ukrainie jako coś pewnego, na czym można by oprzeć swoją politykę. Dlatego w próżnię pozostawioną przez Brukselę tak zdecydowanie zaczęła wchodzi Rosja z kolejnymi propozycjami gospodarczymi, które miały na celu wciągnięcie Ukrainy w strefę wpływów rosyjskich. Unia Celna Rosji, Białorusi i Kazachstanu miała ponownie zintegrować peryferie dawnego imperium z Federacją Rosyjską i być ukoronowaniem polityki zagranicznej Wladimira Putina. Z kolei przedłużenie przez Ukrainę pod rządami Wiktora Janukowycza na kolejne dziesięciolecia dzierżawy rosyjskiej bazy morskiej w Sewastopolu miało, między innymi, na celu uniemożliwienie Ukrainie wstąpienia do NATO. Rosyjskim planom na przeszkodzie stanęli sami obywatele Ukrainy, którzy domagali się podpisania umowy z Unią Europejską. Protesty przeciwko prezydentowi i masakra na kijowskim Majdanie ostatecznie zdyskredytowały i zmusiły do ucieczki do Rosji prezydenta Janukowycza. Rosja straciła swoje wpływy na Ukrainie i legł w gruzach geopolityczny zamysł Putina. Ukraina wybrała zachód zamiast rosyjskiego miru. W tej sytuacji zachowanie się Rosji było do przewidzenia i wielu analityków je przewidziało.
4. Wojna imperialna putinowskiej Rosji
Konsekwencją tego było odwołanie się do środków siłowych w
2014 roku i zbrojne zajęcie Krymu przez Rosję, a także rozpętanie quasi wojny
domowej, inspirowanej i sponsorowanej przez Kreml we wschodniej części Ukrainy.
Utworzenie pseudo Republik Donieckiej i Ługańskiej było tylko wstępem do tego
co musiało nastąpić później czyli otwartej wojny przeciwko niepodległości i
integralności terytorialnej Ukrainy. Rosja bez Ukrainy nie może nawet myśleć o odtworzeniu
imperium. Ukraina w NATO to byłby koniec marzeń Putina o przywróceniu statusu
imperium. Dlatego wojna była nieunikniona.
Ponowny atak Rosji na Ukrainę, tym razem na pełną skalę,
nastąpił 24 lutego 2022 roku stworzył kompletnie nową sytuację w Europie. Rosja
nie atakuje tylko Ukrainy, atakuje cały system bezpieczeństwa w Europie. Celem
Rosji jest odwrócenie zmian geopolitycznych jakie nastąpiły w latach 90 tych XX
wieku po upadku Związku Sowieckiego. Elity na Kremlu nigdy tak naprawdę nie
pogodziły się ze wstąpieniem swoich dawnych wasali w ramach zewnętrznego
imperium sowieckiego do NATO. Można z całą pewnością stwierdzić, że jeżeli
podbój Ukrainy zakończy się dla Rosji sukcesem to polityka odbudowy imperium
będzie kontynuowana. Na pewno na celowniku Rosji znajdują się wszystkie byłe
republiki sowieckie. Państwa leżące na peryferiach NATO i mniej lub bardziej
otwarcie aspirujące do dołączenie do struktur zachodnich, takie jak Gruzja, Mołdawia
czy Finlandia muszą mieć się na baczności. Opanowanie terytorium Ukrainy przez
Rosję będzie też miało bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo członków NATO sąsiadujących
z Rosją. Państwa bałtyckie, Polska i Rumunia z pewnością także się mieszczą w imperialnych
planach Putina. Wiele będzie zależało od długofalowej jedności i spójności
sojuszników w ramach NATO i ich chęci do rzeczywistego odstraszania agresji Rosji.
Obecnie coraz bardziej widoczna jest konieczność powrotu do zapomnianego przez
lata realizmu w polityce międzynarodowej i postrzegania rzeczywistości taką
jaka naprawdę jest. Putin pokazał, że bezlitosna siła i agresja musi spotkać
się z odpowiedzią siły równoważącej jeżeli ma zostać skutecznie powstrzymana.
Polska powinna teraz z całą mocą zabiegać o utworzenie stałych i rozbudowanych baz NATO w miejsce rotacyjnej
obecności, a także włączenie do programu współdzielenia taktycznej broni
nuklearnej w ramach sojuszu. To w połączeniu z nieustannym wsparciem dla
walczącej Ukrainy oraz wzmocnienie własnych sił zbrojnych musi być priorytetem
polskiej polityki bezpieczeństwa. Wiele rzeczy można było przewidzieć i podjąć
środki zaradcze odpowiednio wcześnie. Straconego czasu nie da się teraz odzyskać.
Ukraina swoją krwią kupuje właśnie czas zachodowi na naprawienie dziesięcioleci
zaniedbań i patrzenia na Rosję przez różowe okulary. Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz