Chiny w stosunkach zewnętrznych prowadzą politykę tzw. Pokojowego Wzrostu http://en.wikipedia.org/wiki/China%27s_peaceful_rise , której owocem jest obecny wzrost znaczenia tego kraju na arenie międzynarodowej i stopniowe rozszerzanie swoich wpływów na sąsiadów, ale także na inne kontynenty bez tarć i ponoszenia kosztów. Ta strategia się świetnie dla Chin sprawdza i widać, że czerpią przykład z najnowszych rozwiązań w polityce/dyplomacji używając w zręczny sposób tzw. Soft Power http://en.wikipedia.org/wiki/Soft_power
Wzrost gospodarczy, inwestycje zagraniczne , zabezpieczanie swoich interesów i dostawców energetycznych na całym świecie drogą przyciągania i atrakcyjności. Promowanie swojej kultury, języka poprzez takie narzędzia jak wyrastające jak grzyby po deszczy Instytuty Konfucjańskie na całym świecie http://pl.wikipedia.org/wiki/Instytut_Konfucjusza są głównymi narzędziami państwa środka, a nie samoloty i okręty wojenne. Przynajmniej do tej pory tak było i działa to sprawnie z roku na rok dając oczekiwane efekty. Dzięki takim działaniom już pojawiają się symptomy tego, że w niedalekiej przyszłości Tajwan połączy się z Chinami bo tego chce i jest to dla niego korzystne, a nie bo musi. Takiego efektu Chiny nie osiągnęłyby użyciem sił zbrojnych, czy szantażem.
Wzrost gospodarczy, inwestycje zagraniczne , zabezpieczanie swoich interesów i dostawców energetycznych na całym świecie drogą przyciągania i atrakcyjności. Promowanie swojej kultury, języka poprzez takie narzędzia jak wyrastające jak grzyby po deszczy Instytuty Konfucjańskie na całym świecie http://pl.wikipedia.org/wiki/Instytut_Konfucjusza są głównymi narzędziami państwa środka, a nie samoloty i okręty wojenne. Przynajmniej do tej pory tak było i działa to sprawnie z roku na rok dając oczekiwane efekty. Dzięki takim działaniom już pojawiają się symptomy tego, że w niedalekiej przyszłości Tajwan połączy się z Chinami bo tego chce i jest to dla niego korzystne, a nie bo musi. Takiego efektu Chiny nie osiągnęłyby użyciem sił zbrojnych, czy szantażem.
Chiny schodząc z tej drogi pokojowego wzrostu mogą nie tylko przestać osiągać swoje cele, ale nawet utracić to wszystko co dotąd osiągnęły. Dlatego ostatnie wydarzenia wokół wysp Senkaku są dla Chin zagrożeniem, a nie szansą. Chiny szafując groźbami i prężąc muskuły nastraszą sąsiadów i tym samym pchną ich w ramiona jeszcze bardziej ścisłego sojuszu z USA, które wobec coraz bardziej agresywnych działań Chin będą starały się zmontować koalicję do okrążenia i zatrzymania chińskiej ekspansji. Wystarczy, że Chiny dadzą pretekst, a kraje takie jak Japonia, Rosja i Indie, które także z rosnącym niepokojem patrzą na coraz bardziej asertywne Chiny przyłączą się do takiego kordonu bezpieczeństwa wokół Chin.
Chiny militarnie rozwijają zdolności bojowe, które pozwolą im w przyszłości kontrolować część akwenów blisko Chin przed wtargnięciem US Navy. Chińczycy inwestują sporo w broń do niszczenia lotniskowców z lądu. Na ile okazałaby się ona skuteczna w praktyce pozostaje tajemnicą. Ponadto Chiny inwestują dużo we flotę okrętów podwodnych i rozbudowują porty wojenne. Świeżo przyjęty do służby 1 Lotniskowiec Chin nie ma znaczenia w zestawieniu z flotą amerykańską. Może on co najwyżej stanowić zaczątek chińskich eksperymentów z budową wielkiej nowoczesnej floty. Przy stale i stabilnie rosnącej potędze Chin to jest perspektywa oczywista, ale na przestrzeni dekady, a biorąc pod uwagę jeszcze uczenie się dowodzenia tak wielkimi flotami jak te amerykańskie pewnie i kilku dekad.
Podsumowując dla Chin jest korzystny taki kurs jak do tej pory i bez wywoływania zbrojnych konfliktów osiąganie kolejnych etapów rozwoju wewnętrznego przy jednoczesnym zdobywaniu kolejnych gospodarczych przyczółków na świecie. Jakiekolwiek zakłócenia w tym kursie teraz, wzrost agresji, czy konflikt zbrojny zaprzepaści tylko chińskie perspektywy. Jeżeli do konfliktu miałoby w przyszłości dojść to stanie się tak z powodu błędnej kalkulacji decydentów chińskich na temat własnej siły i przyniesie Chinom więcej szkody niż pożytku. No chyba, że konflikt będzie efektem zawiłych działań różnych państw chcących już teraz wciągnąć Chiny w wojnę zanim jeszcze bardziej urosną i naprawdę zagrożą ich pozycji...
chiny rosną w siłe, tak to prawda i pradą jest też i to że Indie Japonia czy inne mniejsze państwa w otoczeniu Państwa środka inwesują na potęge w uzbrojenie. Prawdą jest też że USA ma interesy na Tajwanie i wogóle w tym rejonie, ale sprawa wygląda na klarowną gdyż, Chiny zabezpieczyły sobie już kierunek północny (Państwa byłego ZSRR są już na garnuszku Pekinu, Mongolia się nie liczy a Rosja w tej części słabnie, jej wpływy są coraz mniejsze a ruchy separatystyczne coraz większe). Tak więc dla samych Chin pozostaje jedynie uporać się z Ujgurami, tybetańczykami i zająć się następnym jedynym mozliwym kierunkiem bo na południu też już karty rozdane Indie same chcą być mocarstwem a pakistan już kupuje broń od Chin. Więc jedynie wojna może wybuchnąć tylko na bałkanach Azji (ja obstawiam Wietnam - słaby kontynentalny i bez sojuszników, a dotego umożliwia wpływ na całą azję południowo - wschodnią) Japonia jest za silna aby testować swoją armię.
OdpowiedzUsuń