środa, 6 kwietnia 2022

Po co Polsce morze?

Nie jestem ekspertem od wszystkiego dlatego poruszone tutaj kwestie handlowe, bezpieczeństwa morskiego czy bezpieczeństwa energetycznego mają charakter bardziej ogólny tak by dać pojęcie o tych sprawach przeciętnemu odbiorcy i uwrażliwić go na pewne aspekty funkcjonowania naszego państwa i jego gospodarki. Przede wszystkim zaś uzmysłowić dlaczego potrzebujemy przyzwoitej floty. Po prostu jest czego bronić na morzu i wybrzeżu.

Dostęp do morza jaki Polska uzyskała w wyniku zakończenia II wojny światowej jest bezprecedensowy w naszej najnowszej historii. 

Czy nasze społeczeństwo jest dostatecznie świadome korzyści jakie płyną dla naszego państwa z dostępu do morza? 


     Port w Gdyni. Źródło: autor Joymaster, Wikicommons

    Truizmem jest stwierdzenie, że państwa mające dostęp do morza i odpowiednio to wykorzystujące są zamożniejsze, lepiej się rozwijają i posiadają liczne przewagi nad pozostałymi państwami. Nie jest przypadkiem, że dominacja najpotężniejszych w historii państw była bardzo często efektem długiej tradycji morskiej i handlowej. Portugalia, Hiszpania, Holandia, Wielka Brytania czy wreszcie Stany Zjednoczone. Wszystkie one, choć w rożnych okresach i w różnym stopniu wykorzystywały przewagi jakie dają silna flota wojenna i duża flota handlowa oraz nieograniczony dostęp do mórz i oceanów. Wpływa na to wiele czynników. Po pierwsze handel morski daje szerokie możliwości jeśli chodzi o wybór partnerów handlowych. Zwłaszcza współcześnie, gdy nowoczesne statki handlowe coraz szybciej przemierzają morza i oceany oraz mogą zabrać coraz większy tonaż towarów, który błyskawicznie jest rozładowywany w doskonale zorganizowanych portach, skąd tirami podąża dalej do kontrahentów na lądzie. Pamiętajmy, że dostęp do morza to nie tylko zyski z handlu. To także przemysł stoczniowy, rybołówstwo, transport surowców energetycznych, turystyka i wiele innych rzeczy, które przekładają się bezpośrednio na zatrudnienie, rozwój, dochody budżetowe i dobrobyt wszystkich obywateli.

  Dostęp do morza zawsze był ważny dla państwa polskiego w różnych okresach jego historii. I Rzeczpospolita wykorzystywała port w Gdańsku do handlu morskiego i prowadziła liczne wojny, aby to nasze okno na świat i dostęp do handlu utrzymać. Wisłą spławiane były do Gdańska liczne produkty rolne, zwłaszcza zboże, które potem trafiały na rynki europejskie. W II Rzeczpospolitej wybudowano miasto Gdynia, które wraz portem było nie tylko wielkim osiągnięciem tamtego pokolenia Polaków, ale również koniecznością. To dzięki portowi w Gdyni Polska mogła sprzedawać swój węgiel ze Śląska na rynki światowe i był to ważny element dochodów państwa. 

  

          Morze Bałtyckie, Wikicommons

    Współcześnie III Rzeczpospolita ma bardzo długą linię brzegową. Długość linii brzegowej wynosi 770 km. Powierzchnia polskiej wyłącznej strefy ekonomicznej wynosi 22 595 km², powierzchnia morza terytorialnego wynosi 8783 km². Liczne porty, wśród których największe to Gdańsk, Gdynia i Szczecin-Świnoujście, służą dobrobytowi wszystkich Polaków, gdyż generują pokaźne zyski do budżetu państwa w postaci podatków, ceł i akcyzy. Najważniejsze jest jednak to, że przytłaczająca większość produktów, po które przeciętny Kowalski sięga w sklepach trafia do nas właśnie drogą morską. 


Porty

    Port w Gdańsku, który w ostatnim czasie rozwijał się w błyskawicznym tempie, stał się nie tylko największym polskim portem, ale też jednym z największych na Bałtyku oraz Europie. W Porcie Gdańsk w 2021 r. przeładowano 53,2 mln ton towarów, co stanowi 11 proc. wzrost i jest jednocześnie najwyższym wynikiem przeładunków w historii. W ostatnich latach Port Gdańsk był najszybciej rozwijającym się portem w Europie, z dynamiką wzrostu na poziomie 110 proc.


    Źródło: portlagdansk.pl

    Jak podaje portalmorski.pl Gdańsk zajmuje pierwsze miejsce w rankingu kontenerowym na Bałtyku. Co ciekawe na drugim miejscu znalazła się Gdynia:

Port Gdańsk 515 042 TEU (+8,6)

St. Petersburg 499 640 TEU (-11,1%)

Port Gdynia 239 454 TEU (+6,8%)

Gdańsk ma połączenie ze wszystkim najważniejszymi portami świata:

    Źródło: portalgdansk.pl


Gaz

    Obecnie Polska potrzebuje około 20 mld m3 gazu rocznie. 5 mld m3 gazu rocznie wydobywamy sami na terytorium Polski. Należy jednak pamiętać, że w miarę jak nasza gospodarka rośnie, rosło będzie także nasze zapotrzebowanie na gaz. Także, ze względów ekologicznych i dla dobra naszego zdrowia chcemy zmniejszać użycie węgla w naszym miksie energetycznym, a niestety wciąż jest on bardzo duży. Sprawa nie jest jednak tak prosta jak mogłoby się wydawać, gdyż odejście od węgla  wymagać będzie w przyszłości większego zapotrzebowania na gaz. Sprowadzany droga morską z zagranicy. Dzięki Gazoportowi w Świnoujściu będziemy mogli liczyć na dostawy roczne w wysokości około 12 mld m3, na takie wolumeny mają opiewać nasze kontrakty z firmami katarskimi i amerykańskimi. Katar jest póki co naszym największym dostawcą gazu skroplonego, dalej są Stany Zjednoczone. Są jeszcze inne potencjalne źródła dostaw LNG takie jak Norwegia, Nigeria czy Trynidad i Tobago. Jednak to wciąż będzie mało, dlatego już teraz są plany dalszego powiększania możliwości regazyfikacji. 

    Kolejnym krokiem milowym na drodze Polski do pełnego uniezależnienia się od gazu z Rosji i węgla będzie Gazociąg Baltic Pipe, którego docelowa przepustowość to ma być około 10 mld m3 w skali roku. Na początku przepustowość gazociągu, który ruszy już prawdopodobnie od października 2022 r. będzie wynosić tylko jakieś 2-3 mld m3. Gaz będzie dostarczany ze złóż norweskich na Morzu Północnym, gdzie odpowiednie koncesje zapewnił już sobie nasz koncern PGNiG. Gazociąg powstaje we współpracy z Danią i Norwegią, a jego infrastruktura będzie wiodła oczywiście przez Morze Bałtyckie. 

  To tylko niektóre z ważniejszych danych, które dowodzą niezbicie, że dostęp do morza zapewnia Polsce nie tylko więcej pieniędzy, bezpieczeństwo zaopatrzeniowe w większość produktów niezbędnych ludziom i przedsiębiorstwom, bezpieczeństwo energetyczne w postaci sprowadzanych surowców, ale także bezpieczeństwo wojskowe, gdyż wojska sojusznicze z NATO bardzo często przybijają do polskich portów i w nich się rozładowują zanim trafią na nasze poligony.

    Kwestie związane z bezpieczeństwem Polski na morzu i szlakach komunikacyjnych prowadzących do naszych portów były w ostatnich latach bardzo często pomijane przez naszych polityków i ignorowane przez znaczną część społeczeństwa/opinii publicznej. Dość powiedzieć, że Marynarka Wojenna RP była w ostatnich dekadach najbardziej zaniedbywanym i niedofinansowanym rodzajem sił zbrojnych. Do niedawna mogło tak być, gdyż cieszyliśmy się względnym spokojem i stabilnością. Jednak wybuch wojny na Ukrainie szybko uświadamia nam, że spokój i stabilność w naszym życiu musimy zapewniać sobie stale, we wszystkich domenach, także morskiej. Nie da się uciec od tego, że mamy szeroki dostęp do morza, który nakłada na nas zobowiązania międzynarodowe, ale przede wszystkim jest gwarantem naszego bezpieczeństwa w wielu obszarach, z energetycznym na czele. Musimy podjąć większy wysiłek by odpowiednio zabezpieczyć nasze wody terytorialne oraz wesprzeć ochronę szlaków komunikacyjnych prowadzących do Polski. Nikt inny za nas tego nie zrobi. To nasz obowiązek i nasz interes narodowy. Do tego wszystkiego niezbędna jest Marynarka Wojenna RP posiadająca odpowiednie zdolności, ale temu poświęcony już będzie oddzielny wpis.



sobota, 2 kwietnia 2022

Co jeśli Rosja wygra?

    Co czeka Polskę i państwa regionu w sytuacji, gdy Rosja ostatecznie zwycięży na Ukrainie? Co czeka szerzej pojętą wspólnotę transatlantycką i trzeszczący w szwach system bezpieczeństwa w Europie? Nie można wykluczyć, że pomimo heroizmu i poświęceń Ukraina ostatecznie przegra z Rosją. Zwłaszcza jeśli nie otrzyma na czas bardziej zaawansowanych systemów ciężkiego uzbrojenia. Wtedy czeka nas realizacja bardzo czarnego scenariusza.




    Jest kwiecień 2022 roku i wojna na Ukrainie toczy się już ponad miesiąc. W obecnej chwili trwa impas i rosyjskie wojska wstrzymały szerokie działania ofensywne. W niektórych miejscach, jak na północ od Kijowa Ukraińcy odbijają zajęte wcześniej terytorium. Jednak zarówno Kijów, jak i Charków wciąż są pod silnym ostrzałem rakietowym. Mariupol nad Morzem Azowskim prawdopodobnie lada moment zostanie zdobyty przez Rosjan, a przynajmniej to co zostało z tego pięknego niegdyś miasta. Obwód chersoński i znaczna część obwodów ługańskiego i donieckiego jest w rękach Rosjan. 

    Analitycy i zachodnie agencje wywiadowcze nie są zgodni co będzie dalej. Jedni wskazują na to, że Rosja poniosła ciężkie straty w ludziach i sprzęcie i nie ma wystarczających rezerw gotowych do kontynuowania agresji. Inni, wręcz przeciwnie, uważają, że Rosjanie właśnie gromadzą siły i przegrupowują się by  niedługo z jeszcze większą siłą rozpocząć kolejną ofensywę. Faktem jest, że Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej ogłosiło wiosenny pobór do wojska, który ma przynieść dodatkowych 135 tysięcy rekrutów. Na pewno Rosja posiada jeszcze duże zapasy sprzętu wojskowego. Pytanie jak szybko nowi rekruci będą gotowi do walki? Poza tym Rosja też się uczy na błędach i jej sposób wojowania będzie ulegał zmianie na lepsze. Tak naprawdę nie wiemy co będzie dalej. Potwierdza się stara maksyma, że Rosja nigdy nie jest tak silna, ani tak słaba jak się wydaje. Istnieje wiele możliwych scenariuszy zakończenia tego konfliktu jednak z powodu powagi sytuacji i tego, że zawsze lepiej szykować się na najgorsze spróbujmy się zastanowić się nad konsekwencjami zwycięstwa Rosji na Ukrainie. 

    W pierwszej kolejności należy określić czym właściwie byłoby zwycięstwo Rosji. Zakładając najgorszy możliwy scenariusz to po długich i krwawych walkach Rosjanie zajmują w końcu całe terytorium Ukrainy. Tereny na wschód od Dniepru, być może także z Kijowem, anektują bezpośrednio do Federacji Rosyjskiej. Na pozostałym terenie na zachód od Dniepru tworzą państwo marionetkowe z przychylnym sobie dyktatorem. Prezydent Ukrainy musi uciekać na zachód, ginie lub dostaje się do niewoli. W każdym razie dotychczasowe legalne władze Ukrainy przestają istnieć. Rosja przepędza do marionetkowego państwa pozostałą ludność ukraińską tak by mieć spokój na terenach anektowanych. Natomiast w państwie marionetkowym ustanawia surowy reżim wojskowy, który ma za zadanie zwalczać ewentualny opór i próby wojny partyzanckiej. W tym scenariuszu zakładamy, że nie dochodzi do wojny partyzanckiej na wielką skalę, gdyż Ukraina poniosła tak duże straty, że jej naród nie ma już na to sił i Rosja ma względny spokój w ustanawianiu nowych porządków. 

    Czy takie kompletne zwycięstwo Rosji jest możliwe? Nie ulega wątpliwości, że ta wojna nie idzie po myśli Rosjan. Ukraina dzięki odwadze i ofiarności własnych żołnierzy i obywateli broni się niezwykle skutecznie. Dodatkowa pomoc z zachodu, zarówno ta zaopatrzeniowa jak i wywiadowcza na pewno ma też swój udział w bardzo dobrze realizowanych planach obronnych Ukrainy. To wszystko, nie oznacza jednak, że Ukraina wygra albo, że Rosja nie odniesie finalnie kompletnego zwycięstwa. Po ataku Niemiec na ZSRS w 1941 roku, Sowieci ponieśli horrendalne straty w ludziach, sprzęcie i gospodarce, a mimo to w 1945 roku zdobyli Berlin. Historia dowodzi, że Rosja często po początkowych katastrofach militarnych potrafiła stanąć na nogi i przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Co prawda, największe rosyjskie triumfy w historii były odnoszone w koalicji z silnymi sojusznikami z zachodu i ich wsparciu gospodarczemu i materiałowemu. Pokonanie Napoleona było możliwe w koalicji z Wielką Brytanią, Prusami i Austrią. Pokonanie Hitlera było możliwe dzięki koalicji ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Generalizując można powiedzieć, że rosyjski żołnierz jadąc w amerykańskiej ciężarówce i jedząc amerykańskie konserwy dotarł do Berlina. Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy Związek Sowiecki równie sprawnie pokonałby Niemcy, gdyby nie olbrzymie wsparcie Aliantów. Na pewno zajęłoby mu to o wiele więcej czasu. Z drugiej strony największe porażki militarne Rosji w historii miały miejsce, gdy walczyła sama, bez potężnych gospodarczo sojuszników lub wręcz przeciwko nim. Wojna Krymska toczona w latach 1853-1856  przeciwko Imperium Osmańskiemu, które wsparła Wielka Brytania i Francja skończyła się rosyjską porażką. Podobnie wojna rosyjsko-japońska w latach 1904-1905 skończyła się upokorzeniem Rosji i zatopieniem jej floty pod Cushimą. Także zimna wojna przeciwko zachodowi została przez Rosję przegrana. W tych wszystkich przypadkach Rosja była zdana  głównie na własne siły wojskowe, przemysłowe i gospodarcze i poniosła klęskę. 

  Czy tak będzie obecnie, w wojnie którą Rosja prowadzi samodzielnie przeciwko Ukrainie? Niekoniecznie. Współcześnie pojawił się nowy, potężny biegun siły w stosunkach międzynarodowych czyli Chiny. W tej chwili wiele zależy od tego czy Chiny będą wspierać Rosję w tej wojnie czy nie. Gospodarka Chin jest już kolosem porównywalnym do gospodarki amerykańskiej i z pewnością może pełnić funkcję silnego gospodarczo sojusznika Rosji. Poza tym Chiny mają własne cele w osłabieniu Pax Americana i wprowadzaniu własnej strefy wpływów po drugiej stronie globu. Na pewno bez wsparcia Chin rosyjska gospodarka może nie być w stanie prowadzić długotrwałej wojny na wyczerpanie z Ukrainą do której płyną kolejne dostawy i pieniądze z zachodu.

    Wróćmy więc do naszego głównego pytania: Co jeśli Rosja zdecydowanie wygra na Ukrainie? Po pierwsze pozycja geopolityczna Rosja znacznie wrośnie na południowej flance NATO. Rosja zdominuje basem Morza Czarnego i stanowić będzie o wiele większe zagrożenie dla państw położonych na jego wybrzeżach oraz na Kaukazie. Przede wszystkim będzie mogła wywierać bezpośrednią presję na państwa takie jak Mołdawia i Gruzja, ale również członkowie NATO czyli Rumunia, Bułgaria i Turcja znajda się w o wiele gorszym położeniu. Obecność morska państw NATO na Morzu Czarnym stanie się o wiele bardziej niebezpieczna. 

    Po drugie, reżim Putina zyska na popularności wewnętrznie, umocni się i nabierze pewności siebie w coraz bardziej agresywnym łamaniu euroatlantyckiego systemu bezpieczeństwa. W myśl zasady, że polityka skuteczna jest kontynuowana Rosja nie będzie miała większych oporów do używania sił zbrojnych przeciwko swoim sąsiadom. Zwycięska Rosja wybije z głowy i skutecznie powstrzyma swoich kolejnych sąsiadów przed rozważaniem dołączenia do NATO i UE. 

    Po trzecie, jeżeli pomimo początkowych porażek Rosja ostatecznie osiągnie swoje cele geopolityczne na Ukrainie uzyska dominującą pozycję także na wschodniej i północnej flance NATO. Po ujarzmieniu Ukrainy i odbudowaniu nadszarpniętych sił zbrojnych Rosja w ciągu kilku lat stanowić będzie śmiertelne zagrożenie dla państw bałtyckich, Polski i Rumunii. Obrona terytorium Polski będzie musiała uwzględniać dodatkowy front i całą długość polsko-ukraińskiej granicy. Nawet jeżeli zachodnie sankcje w kolejnych latach będę mocno uderzać w rosyjską gospodarkę i przemysł to pamiętajmy o tym jak zdewastowany był Związek Sowiecki po II wojnie światowej, a i tak nie przeszkodziło mu to w zdominowaniu całej Europy Środkowo-Wschodniej i szachowaniu zachodniej Europy przez całe dekady zimnej wojny. Poza tym, Chiny mogą zniwelować ostre działanie sankcji na Rosję w dłuższej perspektywie. Nie wspominając już o niebezpieczeństwie zmiany stanowiska w sprawie sankcji wśród niektórych państw europejskich czego też nie można wykluczyć w razie zwycięstwa Rosji. 

    Po czwarte, samo terytorium Ukrainy, choć zdewastowane wojną będzie ukoronowaniem zamierzeń Putina by odnowić imperialna potęgę Rosji. Chiny mogą być chętne i zdolne do poniesienia części kosztów odbudowy po wojnie co pozwoli Rosji szybko skonsolidować swoją władzę na tym terenie. Rosja przejęłaby także znaczną cześć produkcji rolnej z której słynie Ukraina i której produkty rolne zaopatrują wiele państw na świecie. Dałoby to Rosji kolejny instrument wpływu już nie tylko na państwa regionu, ale nawet dalej na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce. W wypadku braku zainteresowania Chin Rosja może nie być zdolna do odbudowy zniszczeń w szybkim czasie i terytoria Ukrainy mogą przeobrazić się w państwo upadłe, gdzie rządzi korupcja i zacofanie na wzór Naddniestrza co tylko pogłębiłoby stopień niestabilności w całym regionie.

    Na koniec warto zwrócić także uwagę na fakt, że jeśliby Rosja usadowiła się na polskiej granicy od południa to całe NATO, a przede wszystkim Stany Zjednoczone zmuszone by były do zrewidowania i znacznego wzmocnienia wschodniej flanki. Pamiętajmy jednak o tym, że potężne zaangażowanie USA w Europie osłabi amerykańską obecność na Pacyfiku, a to może skłonić Chiny do bardziej agresywnych działań wobec Tajwanu i na Morzu Południowochińskim. Wielokrotnie wcześniej Rosja i Chiny koordynowały swoje agresywne działania po dwóch stronach globu tak by wymusić rozproszenie sił amerykańskich, które nie mogą być wszędzie jednocześnie. To z kolej, może zmusić Amerykanów do osłabienia swoich sił w Europie i skoncentrowania się na zagrożeniu chińskim, a nie jest tajemnicą, że w strategii USA to Chiny są głównym zagrożeniem. Dlatego tak ważne jest by europejscy członkowie NATO już teraz szykowali się na taki scenariusz i byli gotowi do obrony Europy bez lub tylko z niewielkim wsparciem USA. Dla Polski wniosek może być tylko jeden – intensywne zbrojenia i szykowanie się do wojny. Nawet jeśliby miał się nie sprawdzić ten najgorszy ze scenariuszy to nie zaszkodzi właśnie na niego się szykować i to już teraz.

Grafika: Wikicommons

Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Obserwator Międzynarodowy