piątek, 28 września 2012

Senkaku zagrożeniem dla chińskiego wzrostu?




 Chiny w stosunkach zewnętrznych prowadzą politykę tzw. Pokojowego Wzrostu http://en.wikipedia.org/wiki/China%27s_peaceful_rise , której owocem jest obecny wzrost znaczenia tego kraju na arenie międzynarodowej i stopniowe rozszerzanie swoich wpływów na sąsiadów, ale także na inne kontynenty bez tarć i ponoszenia kosztów. Ta strategia się świetnie dla Chin sprawdza i widać, że  czerpią przykład z najnowszych rozwiązań w polityce/dyplomacji używając w zręczny sposób tzw. Soft Power http://en.wikipedia.org/wiki/Soft_power
Wzrost gospodarczy, inwestycje zagraniczne , zabezpieczanie swoich interesów i dostawców energetycznych na całym świecie drogą przyciągania i atrakcyjności. Promowanie swojej kultury, języka poprzez takie narzędzia jak wyrastające jak grzyby po deszczy Instytuty Konfucjańskie na całym świecie http://pl.wikipedia.org/wiki/Instytut_Konfucjusza są głównymi narzędziami państwa środka, a nie samoloty i okręty wojenne. Przynajmniej do tej pory tak było i działa to sprawnie z roku na rok dając oczekiwane efekty. Dzięki takim działaniom już pojawiają się symptomy tego, że w niedalekiej przyszłości Tajwan połączy się z Chinami bo tego chce i jest to dla niego korzystne, a nie bo musi. Takiego efektu Chiny nie osiągnęłyby użyciem sił zbrojnych, czy szantażem.

    Chiny schodząc z tej drogi pokojowego wzrostu mogą nie tylko przestać osiągać swoje cele, ale nawet utracić to wszystko co dotąd osiągnęły. Dlatego ostatnie wydarzenia wokół wysp Senkaku są dla Chin zagrożeniem, a nie szansą. Chiny szafując groźbami i prężąc muskuły nastraszą sąsiadów i tym samym pchną ich w ramiona jeszcze bardziej ścisłego sojuszu z USA, które wobec coraz bardziej agresywnych działań Chin będą starały się zmontować koalicję do okrążenia i zatrzymania chińskiej ekspansji. Wystarczy, że Chiny dadzą pretekst, a kraje takie jak Japonia, Rosja i Indie, które także z rosnącym niepokojem patrzą na coraz bardziej asertywne Chiny przyłączą się do takiego kordonu bezpieczeństwa wokół Chin.



                                                                  
    Wobec niewątpliwego sukcesu dotychczasowej strategii chińskiej robienie awantury wokół spornych wysp musi budzić niepokój. Albo ktoś sterował tą histerią i agresją tłumów wobec Japonii w celu wzrostu nastrojów nacjonalistycznych, albo zwyczajnie są one spontaniczne i wymknęły się władzy trochę spod kontroli. Post factum chińscy przywódcy muszą jednak dalej prężyć muskuły i nie mogą stracić twarzy, ale na pewno zdają sobie sprawę, że zaostrzanie retoryki wobec Japonii tylko im szkodzi i potencjalnie skonsoliduje otoczenie przeciwko Chinom.

    Chiny militarnie rozwijają zdolności bojowe, które pozwolą im w przyszłości kontrolować część akwenów blisko Chin przed wtargnięciem US Navy. Chińczycy inwestują sporo w broń do niszczenia lotniskowców z lądu. Na ile okazałaby się ona skuteczna w praktyce pozostaje tajemnicą. Ponadto Chiny inwestują dużo we flotę okrętów podwodnych i rozbudowują porty wojenne. Świeżo przyjęty do służby 1 Lotniskowiec Chin nie ma znaczenia w zestawieniu z flotą amerykańską. Może on co najwyżej stanowić zaczątek chińskich eksperymentów z budową wielkiej nowoczesnej floty. Przy stale i stabilnie rosnącej potędze Chin to jest perspektywa oczywista, ale na przestrzeni dekady, a biorąc pod uwagę jeszcze uczenie się dowodzenia tak wielkimi flotami jak te amerykańskie pewnie i kilku dekad.

    Podsumowując dla Chin jest korzystny taki kurs jak do tej pory i bez wywoływania zbrojnych konfliktów osiąganie kolejnych etapów rozwoju wewnętrznego przy jednoczesnym zdobywaniu kolejnych gospodarczych przyczółków na świecie. Jakiekolwiek zakłócenia w tym kursie teraz, wzrost agresji, czy konflikt zbrojny zaprzepaści tylko chińskie perspektywy. Jeżeli do konfliktu miałoby w przyszłości  dojść to stanie się tak z powodu błędnej kalkulacji decydentów chińskich na temat własnej siły i przyniesie Chinom więcej szkody niż pożytku. No chyba, że konflikt będzie efektem zawiłych działań różnych państw chcących już teraz wciągnąć Chiny w wojnę zanim jeszcze bardziej urosną i naprawdę zagrożą ich pozycji...

czwartek, 17 maja 2012

UE, USA a sprawa Polska Anno Domini 2012





Patrząc na Unię Europejską Anno Domini 2012  trzeba się zastanowić co się z nią działo w ostatnim czasie i do czego to może prowadzić w przyszłości.  Nie chodzi tylko o samą Grecję i finanse niektórych krajów UE, ale o zasady podejmowania decyzji i podejście krajów "rdzenia UE" do reszty, słabszych, mniejszych, peryferyjnych w tym do Polski. Otóż elity Unii, zwłaszcza niemieckie i francuskie w poprzednich dekadach przyzwyczaiły się do sytuacji, w której mogą dyktować warunki innym krajom wtedy jeszcze kandydatom do członkostwa w Unii z Europy Środkowo -Wschodniej i Południowej. Relacje z krajami kandydatami na zasadzie petentów/klientów polegały na tym, że Unia wymagała i narzucała kandydatom jak mają się dopasowywać, zachowywać, zmieniać by wejść do klubu. Nie jest to żaden zarzut dla starej UE. tak to po prostu musiało wyglądać. Sytuacja jednak zmieniła się, gdy kandydaci weszli w końcu do Unii po spełnieniu warunków i stali się jej pełnoprawnymi członkami. Niestety elity starej UE jakby nie odnotowały tego faktu i dalej żyły w przeświadczeniu, że naturalnym jest że będą narzucać swoją wolę słabszym i nowym członkom. Dobrym wyrazem takiego zachowania były znamienne słowa prezydenta Francji Chiraca do Polski: "że straciła dobra okazję żeby siedzieć cicho". Obecnie przybrało to karykaturalną formę zmieniania przez duet niemiecko- francuski głów poszczególnych państw w UE. Podmienianie premiera Włoch z dnia na dzień przez duet Merkozy, czy pouczanie premiera Węgier jest czymś sprzecznym z zasadami Unii. Unia państw przestaje być Unią w momencie, gdy wąskie gremia przywódców najsilniejszych państw arbitralnie narzucają swoją wolę pozostałym. Potraktowanie premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona  podczas ustalania Paktu Fiskalnego było także bardzo symptomatyczne. Należy zadać sobie pytanie czy taka sytuacje nie będzie na dłuższą metę powodować rozpadu Unii. Rozpad Unii bowiem dokonuje się najpierw w świadomości społeczeństw państw wchodzących w skład Unii. Obecnie obserwujemy coraz większe rozgoryczenie i brak wiary w słuszność integracji, w coraz większej ilości krajów. Jeżeli tak to elity poszczególnych państw nie będą mogły w nieskończoność narzucać swoim obywatelom decyzji Berlina i Paryża. W końcu te społeczeństwa zmienią sobie rządy na bardziej eurosceptyczne. Albo Niemcy i Francuzi zmienią swoje butne zachowanie i Unia faktycznie będzie Unią równoprawnych, dobrowolnie zintegrowanych państw albo zaczniemy zmierzać do czegoś w rodzaju nowego Keiserraichu, ale będzie to coraz bardziej hegemonia Niemiec nad swoimi satelitami, a nie Unia.

Patrząc na relacje Polska- USA. To znaczenie Polski po zbliżeniu z USA między 2000-2008 rokiem wzrosło i na arenie międzynarodowej i w regionie. Nasze znaczenie wzrosło nawet ponad nasz potencjał i realne możliwości właśnie dzięki bliskiemu zbliżeniu z USA. Oczywiście zaangażowanie USA w Polskę zależy głównie od samego USA, ale warto się zastanowić jakie działania z naszej strony stwarzają lepsze warunki do zaistnienia ponownego zbliżenia. Jakie prowadzenie polityki przez nasz rzad sprzyja bardziej inwestowaniu USA w Polskę jako sojusznika i przedstawiciela interesów USA w regionie. Czy rząd uległy wobec Rosji, niepotrafiący zadbać o polski interes w tak symbolicznej sprawie jak katastrofa smoleńska zachęca czy zniechęca USA? Według mnie zbliżenie z USA nam służy, bardziej niż zbliżenie z Rosją. Na samą Unię Europejską nie możemy liczyć, gdyż  Niemcy i Francja raczej do tej pory dowodzą, że wolą ostudzać nasze ambicje i trzymać nas w przedpokoju jak coś robią ważnego. Nie jestem pewien czy Niemcy chcą bardzo silnej Polski, a tym bardziej wejścia Ukrainy do UE. Ciężar Unii musiałby się wtedy znacznie przesunąć na Wschód z racji wielkości geograficznej i demograficznej Ukrainy. Ściśnięci między twardymi interesami Rosji i Niemiec będziemy tak wegetować i za bardzo nie pozwolą nam podskoczyć jako Polsce i jako regionowi. Z poparciem USA jest to bardziej realistyczne. Oczywiście, że mamy mały wpływ na działanie USA, ale nie należy rezygnować i dążyć do coraz większej współpracy.

Inspirowane:


czwartek, 26 stycznia 2012

Polska gra w geopolitykę




Na Geopolitykę składają się względnie trwałe tendencje kształtujące sytuacje poszczególnych państw. Do głównych czynników geopolitycznych zalicza się położenie geograficzne, ukształtowanie powierzchni kraju, kształt i przebieg jego granicy państwowej z sąsiadami, zasoby naturalne oraz demograficzne jakie posiada, bliskość i siła jego sojuszników oraz długoterminowe prognozy dla gospodarki danego kraju.

Na politykę zagraniczną państwa powinny się składać główne cele wynikające z interesów kraju przy jednoczesnym dobrym rozpoznaniu i uwzględnieniu czynników geopolitycznych. Niektóre czynniki geopolityczne mogą wzmacniać, a inne osłabiać interes kraju. Negatywnych czynników geopolitycznych nie da się całkowicie wyeliminować, ale odpowiednio prowadząc politykę zagraniczną można opóźniać ich negatywny wpływ na własny kraj lub zneutralizować je na na dłuższy czas. Cechą dobrego rządu, który dba o najlepszy interes państwa powinno być właściwe ocenianie i maksymalne wykorzystywanie geopolitycznych atutów własnego państwa.


Współczesna forma polityki międzynarodowej i relacji między państwami, opartej w dużej mierze na organizacjach międzynarodowych takich jak ONZ, NATO czy G8 wcale nie jest wolna od uwarunkowań geopolityki, która cały czas mniej lub bardziej napędza działania krajów lub determinuje ich plany względem sąsiadów. Organizacje międzynarodowe stały się dla głównych graczy  takich jak USA, Chiny czy Rosja tylko kolejnym instrumentem w kreowaniu swoje polityki i osłabianiu oponentów. Nowoczesna polityka międzynarodowa jest o wiele bardziej skomplikowana i złożona niz dawniej, ale wpływ na nią geopolityki nie zmienił się i jest taki sam jak za czasów Imperium Rzymskiego czy I Wojny Światowej.


Przyjrzyjmy się zatem jakie czynniki geopolityczne wpływają na Polskę i jakie atuty Polska posiada. Przynależność do NATO teoretycznie gwarantuje Polsce 100% bezpieczeństwa zewnętrznego. Ale czy na pewno tak będzie zawsze? Czy przynależność do NATO zwalnia naszą klasę polityczną z samodzielnego myślenia o obronności państwa i dbania o jak najlepsze i najodpowiedniejsze do potencjalnych zagrożeń oblicze Wojska Polskiego? W sąsiedztwie Polski niezmiennie od wieków  siły geopolityczne kształtują podobne trendy w polityce naszych sąsiadów. Rosja tradycyjnie dąży do rewitalizacji swoich utraconych wpływów na Ukrainie, w państwach bałtyckich, na Białorusi i w Polsce. Tak jak Carska Rosja, a później ZSRR dba o zabezpieczenie swojej pozycji na zachodzie wykorzystując do tego zasoby naturalne bądź siłę wojskową. Czy to, że Polska jest jednym z najważniejszych obszarów tej działalności Rosji powinno determinować nasze władze do zwrócenia szczególnej uwagi na terytorium dawnej Rzeczpospolitej i angażowanie się w miarę możliwości w oddziaływanie na to jak kształtuje się polityka Ukrainy czy Białorusi? A może lepiej patrzeć tylko na zachód i dostosowywać nasze działania jedynie do założeń głównych partnerów w Unii Europejskiej?


W niemieckiej polityce tradycyjnie ważne jest patrzenie na wschód, bardzo często ponad Polską lub wręcz po wcześniejszym zneutralizowaniu polskiego czynnika. Niemcy szukają dróg na wschód, coraz mniej uwzględniając interes państw członków UE, a patrząc przede wszystkim na swoje potrzeby energetyczne. Polska z kolej dąży do jak najtrwalszego umieszczenia swojego bezpieczeństwa w zachodnich strukturach i ze względu na to musi unikać zaogniania swoich relacji z najbliższym sąsiadem czyli Niemcami. Występuje tu zderzenia sprzecznych interesów. Zasadniczo Niemcy nie mają nic przeciwko polskim dążeniom do bezpieczeństwa, ale ceną za to dla Polski zdaje się być wyrzeczenie się swej aktywności i walki o własne interesy.





Czy przynależność Polski do Unii Europejskiej zwalnia naszą klasę polityczną od samodzielnego dbania o rozwój polskiej gospodarki? Czy naszą główną ambicją ma być wejście do strefy euro i spoczęcie na laurach bo o nasz budżet będzie się musiała odtąd martwić głównie Bruksela? Czy nasza gospodarka, nieźle dająca sobie radę, oparta głównie na małych prężnych przedsiębiorcach i potężnym popycie wewnętrznym nie potrzebuje rozwoju  bardziej konkretnych i stabilnych filarów gospodarki? Przykładowo reanimacji FSO i rozwinięcia produkcji polskiej marki samochodu? Czy Polski nie stać na produkcję samochodów osobowych przynajmniej na początek na własne podwórko? Myślę, że popyt wewnętrzny i sentyment Polaków zapewniłby sprzedaż na przyzwoitym poziomie i dobre prosperowanie takiej firmy. Polacy masowo kupują samochody z Niemiec, Czech, Włoch czy Korei. Dlaczego nie mieliby kupować rodzimego samochodu. Oczywiście będzie to bardzo nie po myśli właścicielom Volkswagena, Skody czy Fiata, ale czy Polska ma być już na zawsze tylko krajem magazynów ? Nie twierdzę, że właśnie ten pomysł jest najlepszy, może jest nieopłacalny, ale jest on tylko przykładem w pytaniu o to jak poważnie nasza klasa polityczna myśli o rozwoju Polski i budowaniu trwałych fundamentów jej siły?

Filar naszego bezpieczeństwa zewnętrznego czyli nasz najpotężniejszy sojusznik -USA , może być kwestionowany ze względu na odległość geograficzną, ale przede wszystkim na coraz słabsze zaangażowanie samych Stanów w naszym regionie. Polska powinna zwrócić szczególną uwagę na to czy zanik zaangażowania USA jest tylko chwilowym działaniem obecnej administracji czy też trwałą tendencją polityki USA nie angażowania się na starym kontynencie, a zwłaszcza na wschód od Niemiec.


Należy zadać pytanie czy nasz obecny rząd prowadzi spójną i skoordynowaną politykę zagraniczną uwzględniającą czynniki geopolityczne? W mojej ocenie nie prowadzi. Nasza polityka zagraniczna sprowadza się do bieżącego kierowania korpusem dyplomatycznym i kreowania dobrego wizerunku oraz doraźnym reagowaniem na pojedyncze wydarzenia światowe bez jakieś szerszej i długofalowej  wizji Polski i w oderwaniu od głównych czynników geopolitycznych. Polska obecnie wpisuje się tylko w główny nurt państw przewodzących Unii Europejskiej zaniechując całkowicie własnej inicjatywy. Głos Polski nie jest niestety słyszany, ani poważnie brany pod uwagę z czego rządzący powinni wyciągnąć odpowiednie wnioski. Może warto jednak spróbować zjednoczyć wokół siebie państwa o zbieżnych z naszymi interesami tj. Rumunią, Węgrami i Litwą i wtedy połączonym głosem zabiegać o wspólne interesy Europy Środkowo-Wschodniej na forum Unii Europejskiej? No bo kto ma zabiegać na forum europejskim o sprawy ważne dla Polski, Rumunii czy Litwy? Portugalia? A co ją interesuje bezpieczeństwo energetyczne Polski? Tym bardziej jeśli nie słyszy głośnego głosu ze strony Polski w tej sprawie?

środa, 18 stycznia 2012

Węzeł Irański

"Wielki Prorok"



    Wszystko wskazuje na to, że rok 2012 nie będzie rokiem stabilizacji i zmniejszania napięć pomiędzy największymi graczami na arenie międzynarodowej. Ryzyko wybuchu kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie bardzo szybko rośnie. Sprawa Iranu jest delikatna i dlatego cały świat obchodzi się z nim jak z jajkiem. Mamy do czynienia z prawdziwym "węzłem irański", ale czy szybkie i ostre cięcie jak w przypadku "węzła gordyjskiego" okaże się dobrym rozwiązaniem? USA wycofały się z Iraku i redukują stopniowo wojska w Afganistanie chcąc ograniczyć wydatki na wojsko. Administracja USA ogłosiła ostatnio spore cięcia w budżecie wojskowym i  jednocześnie większe zaangażowanie w rejonie Pacyfiku. Wydaje się, że ostatnią rzeczą jakiej mógłby obecnie chcieć prezydent Obama jest angażowanie się w następny konflikt na Bliskim Wschodzie. Z drugiej strony pozostawienie w tak strategicznym rejonie świata tak ekstremalnego wroga z aspiracjami atomowymi  też nie jest dobrym rozwiązaniem. Iran posiadający broń atomową zupełnie zmieniłby układ sił na Bliskim Wschodzie i możliwości wpływu zachodu na ten rejon. Ponadto doprowadziłby niezawodnie do wyścigu zbrojeń w regionie bo inne państwa poczułyby się zagrożone.Niestety historia pokazała już wielokrotnie, że wojny których nikt nie chciał także wybuchały.


Tło konfliktu


                                                                      Cieśnina Ormuz

    Kontynuowanie przez Iran programu nuklearnego oraz ostatnie groźby zablokowania Cieśniny Ormuz spotkały się ze stanowczą reakcją USA i państw UE. Na irańską ropę zostaną nałożone sankcje, które będą bardzo bolesne. Lada moment coraz więcej państw popierając karę dla Iranu przestanie kupować od niego ropę- główne źródło dochodów. Zgodnie z zapowiedzią Iran w odpowiedzi na to zablokuje Cieśninę Ormuz. Taka Irańska odpowiedź będzie z kolej uderzać we wszystkie rynki i gospodarki większości państw, gdyż drastycznie wzrosną ceny paliw. Cieśniną Ormuz przepływa znaczna część ropy naftowej z Bliskiego Wschodu sprzedawanej na świecie. USA zapowiedziało, że ewentualną irańską blokadę przerwie siłą. Taki scenariusz: sankcje na Iran- blokada Cieśniny Ormuz przez Iran- użycie siły przez USA w celu przerwania blokady jest gwarancją wybuchu kolejne wojny. Chyba, że któreś z państw nie zrobi tego co zapowiadało...Niestety pierwszy etap tego scenariusza juz trwa. Ostatnio Japonia za namową USA ogłosiła, że zaprzestanie kupować irańską ropę, kolejne kraje zrobią to niebawem. To jak dalej potoczy się ta wojna nerwów będzie zależało od wielu czynników, ale przede wszystkim od zmiany lub kontynuacji kierunku politycznego Iranu. Jeżeli Iran złagodzi swoje stanowisko i zrezygnuje z blokady możliwe, że nic się nie wydarzy. Iran ogłosił nawet ostatnio, że wpuści międzynarodowych inspektorów do zbadania jego programu atomowego. Może to być krok pojednawczy, a może to być tylko zasłona dymna lub chęć pokazania się w lepszym świetle. Na pewno ważną rolę będzie odgrywał tutaj Izrael, który ma prawo czuć się śmiertelnie zagrożony przez Iran. Iran wielokrotnie zapowiadał unicestwienie państwa Izrael nie mogą więc dziwić obawy przed Iranem uzbrojonym w broni atomową.


Przebieg konfliktu
                                                  Manewry floty irańskiej "Wielki Prorok"


    Jeżeli konflikt wybuchnie może przybrać on wiele form. Najmniej możliwa wydaje się operacja lądowa na pełną skalę podobna do tej w Iraku. Bardziej możliwa wydaje się operacja precyzyjnych ataków z morza i powietrza w wykonaniu US Navy oraz Izraela. USA posiada na Morzu Arabskim 5. Flotę, która ma druzgocąca przewagę nad marynarką Iranu. W razie ewentualnej blokady Cieśniny Ormuz przez Iran flota USA zniszczy flotę Iranu odblokowując Ormuz. Następnie lotnictwo z lotniskowców oraz rakiety i lotnictwo izraelskie zniszczą lotnictwo irańskie i irańskie rakiety krótkiego zasięgu. Po tym nastąpią zmasowane bombardowania celów w Iranie, w których pracuje się nad programem atomowym, produkuje rakiety, broń, amunicję, zakłady przemysłowe. Słowem zredukuje się możliwości produkcyjno-badawcze Iranu i cofnie ten kraj w rozwoju o kilka dekad. Hipotetycznie może być to powiązane z akcją małych sił specjalnych na strategiczne cele w Iranie, żeby zniszczyć te obiekty, których nie udało się zniszczyć lotnictwu. Taka interwencja skończy się dla Iranu bardzo źle, ale może być stosunkowo mniej szkodliwa dla samej ludności. Po takiej interwencji reżim Ajatollahów może zostać obalony, a Irańczycy mogą wybrać władze mniej konfrontacyjnie nastawione do zachodu. Ale to wszystko tylko hipotezy bo równie dobrze może się to przyczynić do wzmocnienia reżimu i jeszcze większego chaosu na Bliskim Wschodzie.


Skutki międzynarodowe

    Tutaj jest cały wachlarz możliwych scenariuszy. Jeżeli konflikt będzie krótką i intensywną kampanią bombową to reakcja świata może ograniczyć się do wyrażenia dezaprobaty przez kraje po cichu sprzyjające Iranowi. Rosja i Chiny mogą okazać sprzeciw na radzie ONZ, mogą potępić całe wydarzenie, ale raczej nie poważa się na jakąkolwiek reakcje zbrojną w obronie Iranu. Dysproporcja w potencjale militarnym między USA i resztą świata jest tak znacząca, że byłoby to po prostu szaleństwem. Niezależnie od przebiegu konfliktu jego wybuch w mojej ocenie może jeszcze bardziej spolaryzować arenę międzynarodową. Chiny i Rosją mogą przybrać bardziej otwartą postawę antyamerykańską i antyzachodnią. Już teraz pojawiają się głosy na temat rzucenia rękawicy słabnącym Stanom Zjednoczonym przez Chiny. Na schemacie przedstawiłem jak wyglądać może układ sojuszy, ewentualne ogniska konfliktów na linii USA/Zachód vs Rosja/ Chiny. Na razie nie zanosi się na przyspieszenie tego procesu, ale podział według tego schematu będzie coraz bardziej się zacieśniał w miarę słabnięcia USA i wzrostu potęgi Chin i Rosji. Wszystko zależy jeszcze od postawy poszczególnych państw. Od tego czy Chiny będą coraz bardziej zagrażać interesom USA, Japonii i Korei Południowej oraz od tego czy Rosja będzie próbowała odzyskać całkowita kontrolę nad Białorusią, Ukrainą i innymi częściami ZSRR. Ekspansywna i rewizjonistyczna polityka Chin i Rosji powinna prowadzić do konsolidowania NATO i sojuszy USA z Japonią i Koreą Pd. Jest to tylko jeden z możliwych scenariuszy, ale według mnie najbardziej prawdopodobny. Oczywiście może być inaczej. Może stopniowo dochodzić do współpracy EU z Rosją przeciwko Chinom. Może dojść do konfliktu między Rosją, a Chinami. Może również dojść do rozkładu NATO w jego obecnej formie wobec wycofania się USA z Europy i skoncentrowania się na rejonie Pacyfiku.