środa, 27 kwietnia 2011

Co mają Kuryle do Kaliningradu?

Najważniejszym czynnikiem w zrozumieniu polityki międzynarodowej kreowanej przez Federację Rosyjską jest geopolityka. Dla Rosji najważniejsza jest integralność terytorialna, granice państwowe wysunięte jak najdalej się da. Zabezpieczenie przyczółków o znaczeniu strategicznym zarówno te zdobyte za czasów carów jak i tych zdobytych przez ZSRR. Doktryna rosyjska ta z czasów ZSRR sprowadzała się do tego, że: "Rosja swoje terytorium poszerza jak i kiedy tylko może i zdobytej ziemi nigdy nie oddaje. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą terytoria o znaczeniu geostrategicznym". Przykładem takich zdobyczy są Wyspy Kurylskie położone na krańcach rosyjskiego dalekiego wschodu przy wejściu na Ocean Spokojny oraz sąsiadujący z Polską obwód kaliningradzki. Myli się ten kto uważa, że tych dwóch terenów nic nie łączy. Łączy je to, że w obu przypadkach chodzi o ziemie nigdy do Rosji nie należące i z których powinna zrezygnować.



Japonia i Rosja formalnie nigdy nie zakończyły II Wojny Światowej. Do tej pory nie podpisały pokoju, a jednym z głównych powodów jest to, że Japonia chce z powrotem odzyskać Wyspy Kurylskie prawnie do niej należące, a Rosja nie chce ich oddać. Rosjanie twardo się trzymają swoich geostrategicznych koncepcji i wiedzą, że Kuryle w ich rękach czynią Morze Ochockie wyłacznie rosyjską strefą i zapewnieją im kontrolę nad częścią Pacyfiku. Gdyby je oddali byłoby to równoznaczne z pozbyciem się ważnego atutu i punktu o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego Rosji.



Wnikliwie badając sprawę Kuryli na Pacyfiku można zneleźć wiele analogii do obwodu Kaliningradzkiego i Bałtyku. Kaliningrad jest takim samym przyczółkiem u bram Europy jak Kuryle na progu Japonii. Kilkakrotnie w ciągu tego roku rosyjskie władze groziły, że uzbroją w broń atomową rakiety rozmieszczone w Kaliningradzie.Podobne zapowiedzi dotyczyły rozmieszczenia rakiet na Kurylach oraz rozbudowy floty wojennej w tamtym regionie.

Czy działania Rosji są oznaką słabości czy siły?
Czy Rosja słabnie i dlatego wzmacnia obronę swoich strategicznych zdobyczy? Czy może Rosja rośnie w siłę i rozbudowuje infrastrukturę swoich przyczółków?

środa, 20 kwietnia 2011

"Rosja musi być silna" Putin

To niby pusty slogan i każdy polityk w każdym państwie ględzi podobnie: Polska musi być silna, USA musi być silne itp. itd. Jednak w przypadku Rosji jakoś ciężko brać to za pusty slogan. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że wydatki Rosji na cele wojskowe, w ciągu ostatniego dziesięciolecia wzrosły 10 krotnie...



Premier Federacji Rosyjskiej, Vladimir Putin występując dzisiaj w Dumie opisał jak przez ostatnie 10 lat Rosja rozwinęła skrzydła i wzmocniła swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Wzrost gospodarczy i pieniądze zarabiane na sprzedaży surowców, których ceny cały czas rosną utrzymuje tendencję rosnącą i odbudowuje potęgę Rosji jako światowego mocarstwa. Premier Putin stwierdził, że wraz ze wzrostem gospodarczym Rosja będzie zwiększała produkcję pocisków balistycznych Iskander oraz rozwijała nowe rodzaje takie jak pociski pociski międzykontynentalne R-30 Buława.



Stwierdzenie, że Rosja musi zwiększyć produkcję ofensywnych pocisków balistycznych, wydaje mi się kuriozalne, przy jednoczesnym stanowczym mieszaniu się Rosji do obecności tarczy antyrakietowej NATO w Polsce. Rosyjski apel do USA, aby włączyć Rosję do projektu tarczy antyrakietowej w Europie pozostaje ciągle bez odpowiedzi. Prezydent Miedwiediew stwierdził jakiś czas temu, że tarcza antyrakietowa może powstać w Europie tylko z udziałem Rosji albo wcale. USA nie odniosło się jak dotąd do tych słów, ale pomimo wyraźnego zbliżenia Rosji i NATO widać wyraźnie, że wspólna tarcza chyba nie jest realnym projektem. Tylko co dalej? Rosja będzie się jeszcze bardziej zbroić, a nam zakazywać budowy instalacji natowskich na własnej ziemi?  Niby z jakiej racji?

czwartek, 14 kwietnia 2011

Współczesne Wojsko Polskie

Minister Klich, szef MON przedstawi dziś "SPO" czyli "Strategiczny Przegląd Obronny", który ma być dla rządu wyznacznikiem zagrożeń i wyzwań dla bezpieczeństwa Polski na przyszłość oraz proponować najlepsze rozwiązania dla charakteru oraz kształtu sił zbrojnych Rzeczypospolitej na podstawie przewidywań co do sytuacji międzynarodowej.
Na razie wiadomo, że raport będzie sugerował zmniejszenie sił zbrojnych ze 100 do 80 tysięcy przy większej ich profesjonalizacji. Lech Kościuk pełnomocnik MON stwierdza, że Polski w najbliższym czasie nie czeka wielki konflikt zbrojny i nasze siły powinny być niewielkie za to bardzo mobilne i dobrze uzbrojone. Takie małe i profesjonalne wojsko będzie mogło być używane do interwencji podobnych do tej w Iraku czy w Afganistanie.




Dobrze, zastanówmy się teraz po co Polsce wojsko i jak powinno ono wyglądać? Jakie są potrzeby naszego kraju, a jakie możliwości?

Polska z racji swojego położenia ma nikłe szanse na pozostanie neutralną tak jak Szwajcaria. Szwajcaria to trudno dostępne góry, a do tego "sejf świata", gdzie przechowywane są pieniądze i kosztowności. Polska leży na jednej z głównych dróg tranzytowych pomiędzy Unią Europejską,a Rosją. Polska jest pomostem pomiędzy Europą,a Azją. Jednym z wielu rzecz jasna, ale za to głównie nizinnym i przez to najwygodniejszym. Nie mam wątpliwości, że prędzej czy później to strategiczne położenie Polski może znowu prowadzić do konfliktu w który zostanie wciągnięta. Nie mam też złudzeń, że świat jest już tak cudownie zbudowany, że nigdy nie dojdzie do wojny, a wszystkie spory państwa będą rozwiązywać pokojowo. Panta rhei - wszystko płynie i nie takie układy strategiczne jak obecny na świecie upadły z powodu jakiegoś mało znaczącego incydentu.

Jakie zatem powinno być Wojsko Polskie?

Zależy do czego chcemy go użyć. Mamy dwie alternatywy:

1- Armia Poborowa (Terytorialna) przystosowana do obrony granic państwa. Większa, ale gorzej wyposażona i wyszkolona.

2- Armia Ekspedycyjna (Zawodowa) przystosowana do misji poza granicami kraju. Mała, ale bardzo dobrze wyszkolona, wyposażona do walki ofensywnej.






Oba kierunki nie mogą być obrane równocześnie. Jeżeli decydujemy się na rezygnację z poboru i tworzymy 100 tysięczną armię zawodową to w razie agresji na nasz kraj Polska zostanie bezbronna. Jeżeli mamy armię poborową i decydujemy się wysłać ją na misję do Afganistanu to musimy się liczyć z tym, że słabiej wyszkoleni i wyposażeni poborowi będą ginąć na tej misji w dużych ilościach (tak jak to miało na przykład miejsce w Wietnamie z armią USA) i bardzo szybko opinia publiczna w kraju oprotestuje nasz udział w takiej misji.

Ten "Strategiczny Przegląd Obronny" powstał dopiero drugi raz po 1989 roku. Moim zdaniem to stanowczo za mało. Polska powinna stworzyć specjalny organ, który raz na 4 lata przedstawiałaby raport rządowi, prezydentowi oraz sztabowi generalnemu na temat zagrożeń oraz wyzwań na najbliższe 4 lata. Dokładnie monitorując sytuację na świecie, a zwłaszcza w sąsiedztwie Polski mógłby on  pomóc odpowiednio szybko podjąć decyzje ważne dla bezpieczeństwa kraju. Byłoby to podstawą do decyzji czy Polska w najbliższych latach powinna mieć armie poborową czy armię ekspedycyjną.
 
Podejmując decyzję odnośnie kształtu Wojska Polskiego trzeba być bardzo ostrożnym bo nie da się odkręcić szybko procesu. Rosomaki ze wzmocnionym podwoziem przeciwminowym i bezzałogowe samoloty obserwacyjne będą kosztować dużo pieniędzy, ale są odpowiednie do ganiania Talibów po Afganistanie natomiast prawie bezużyteczne do obrony Polski. Decyzja odnośnie armii musi być podejmowana na podstawie analizy potencjałów militarnych i gospodarczych sąsiadów oraz ich stosunku do nas, a nie na podstawie potrzeb budżetowych. Polska posiada za mały potencjał, aby podjąć złą decyzję i za małe terytorium żeby  zdążyć naprawić popełniony błąd.

środa, 13 kwietnia 2011

Katyń to ludobójstwo?

Zbrodnię Katyńską ludobójstwem jako pierwsi nazwali Rosjanie. W czasie procesu w Norymberdze rosyjski prokurator Roman Rudenko w akcie oskarżenia stwierdził:
 „oskarżeni kierowali przemyślanym i systematycznym ludobójstwem, to jest eksterminacją grup rasowych i narodowych, dokonanym na ludności cywilnej na czasowo okupowanych terytoriach w celu wyniszczenia określonych ras i klas ludzkich i grup narodowych, rasowych i religijnych."

Z tym, że  Rosjanie oskarżenia kierowali pod adresem Niemców...

Czyli jest tak, gdy kłamstwo katyńskie obowiązywało w najlepsze Rosjanie uznawali, że było ludobójstwem. Od czasu, gdy prawda wyszła na jaw Rosjanie już Katynia ludobójstwem nie uznają. Rosjanie uważają, że kwalifikacja prawna zbrodni może być zmieniana w zależności od tego kto jej dokonał. Niemcy zabili Polaków w Katyniu- ludobójstwo. Rosjanie zabili Polaków w Katyniu- nie ludobójstwo.  Jak my mamy z nimi poważnie rozmawiać na temat Katynia?



Czego tak naprawdę obawiają się władze Federacji Rosyjskiej w sprawie Katynia? Przecież rodziny ofiar wielokrotnie mówiły, że chcą tylko rehabilitacji i żadnych roszczeń finansowych wysuwać nie będą. No tak, ale jak Rosjanie to zrobią to stworzą precedens i za chwilę pod drzwiami Kremla mogą zacząć pojawiać się inne narody, które padły ofiarą stalinowskiego reżimu. Przecież Polacy w Katyniu to jest tylko niewielki fragment tego jak pracowało ZSRR przy budowie komunizmu na świecie. Ukraińcy, Tatarzy Krymscy, Litwini, Estończycy, Łotysze i wreszcie sami Rosjanie, którzy byli najliczniejszą ofiarą swojej własnej władzy. Tylko czy Rosjanie są gotowi na takie definitywne rozliczenie się ze swoją przeszłością, całkowite odcięcie się i potępienie komunizmu? Prawdą jest, że to Armia Radziecka miała największy udział w złamaniu potęgi III Rzeszy. Niestety za radzieckimi żołnierzami na odbite Hitlerowi tereny podążało NKWD i wprowadzało swoje porządki. Jak można twierdzić, że Rosjanie przynieśli komuś wolność skoro sami byli niewolnikami totalitarnego systemu, w którym pełną parą przez cały czas pracował GUŁAG?

sobota, 9 kwietnia 2011

Divide et impera?

Dzień przed rocznicą katastrofy smoleńskiej, wydarzenia które podzieliło Polaków jak nic wcześniej warto zadać sobie pytanie kto tak naprawdę korzysta na naszej kłótni?

Dziel i rządź jest starą, stosowaną już w starożytności zasadą polegającą na wzmacnianiu konfliktów wewnętrznych u naszych przeciwników. Jako obywatel Polski życzyłbym sobie żeby nasi politycy zdobyli się w końcu na autentyczne pojednanie i wypracowanie wspólnego stanowiska, które prezentowaliby na zewnątrz. Ciągła walka między PiS i PO osiągnęła apogeum po katastrofie i przekłada się na Polaków. Ludzie na ulicy zieją do siebie nienawiścią, a nasi sąsiedzi albo patrzą z niedowierzaniem albo zacierają ręcę.

I wina leży po obu stronach. I PiS i PO powinni wznieść się ponad swoje kłótnie i pokazać światu, że Polacy mówią jednym głosem. Zakładam, że obu partiom  na swój sposób zależy na Polsce. Jarosław Kaczyński powinien przestać biegać po ulicach i organizować alternatywne obchody, a premier Tusk i prezydent Komorowski powinni w końcu znaleźć sposób na dotarcie do Jarosława, znalezienie z nim wspólnego języka i pogodzenie się z nim. Autentyczne wyrażenie skruchy, przeproszenie się i zaprezentowanie jedności społeczeństwu mogłoby załagodzić spory pomiędzy Polakami.

To, że Rosjanie nie mogą przez wiele miesięcy przykryć wraku samolotu, to że podmieniają tablicę w dniu obchodów, to że MAK puszcza ostatnie sekundy lotu z krzykiem umierających ludzi albo informują, że polski generał był pijany może świadczyć albo o tym, że brakuje im wyczucia i empatii albo o tym, że celowo jątrzą i rozdrapują nasze rany żebyśmy się  tutaj między sobą rzucali sobie do gardeł. Niezależnie od motywów działania Rosjan, najważniejsze jest to w jaki sposóbmy my na to będziemy reagować.




Życzę sobie jak i innym Polakom, niezależnie od sympatii politycznych żebyśmy byli jednym narodem i żeby nasi politycy się w końcu pogodzili dla dobra nas wszystkich. Pytanie tylko, który okaże się na tyle odważny i mądry by wyciągnąć rękę pierwszy?

piątek, 8 kwietnia 2011

Rosja, Gruzja i łupkowy gaz.

Polska


Jak podała wczoraj strona oilprice.com dotychczas odkryte zasoby Polski w gaz łupkowy starczyłyby naszemu państwu na zaspokojenie kolejnych 200-300 lat konsumpcji. Link dla znających angielski. W ciągu 2 lat od rozpoczęcia odwiertów Polska może stać się nowym eksporterem gazu w Europie. Jedynie Amerykanie opanowali tą bardzo skomplikowaną technologię wydobycia gazu z łupków i sami tego gazu nie wykorzystamy w najbliższym czasie. Zakładając nawet, że sporą częścią zysków z handlu łupkami będziemy musieli się podzielić z amerykańskimi firmami, które go wydobędą to nasz budżet na tym zyska i teoretycznie Polacy powinni zacząć płacić mniejsze rachunki za energię. Poza tym chyba lepiej z Amerykanami wydobywać te łupki niż wcale? Dodatkowym atutem współpracy przy naszym gazie z USA jest także kwestia bezpieczeństwa. Potrafię sobie wyobrazić, że Gazprom i Rosja nie będą się cieszyć, że ktoś w Europie przełamał ich monopol na sprzedaż gazu i podbiera im klientów. 

Gruzja



Rosjanie mogliby się wkurzyć i zrobić to co zrobili w 2008 roku, gdy projekt gazociągu Nabucco zaczynał się stawać rzeczywistością i Gruzja jako kluczowy punkt tego projektu znalazła się na celowniku Kremla. W czasie kilkudniowej wojny przeciwko Gruzji Rosja storpedowała szybkie przyjęcia tego kraju do NATO. Projekt Nabucco stracił na znaczeniu, a zastąpi go SouthStream brat bliźniak Nord Streamu. W zarządzie NordStreamu siedzi pan były kanclerz Niemiec- Gerhard Schroder, w  SouthStreamie partycypują firmy  Silvio-bungabunga- Berlusconiego.


Rosja

Dwa ramiona rur kładzionych przez Gazprom obejmują Francję, Niemcy, Włochy, Austrię. Ale kogoś omijają? Omijają to co kiedyś tworzyło Rzeczpospolitą czyli obecną Ukrainę, Litwę, Białoruś oraz Polskę.
Ja nic nie sugeruje. Możliwe, że poprzednie szantaże  gazowe Putina to przeszłość i zmienił się on na lepsze. Możliwe, że zrozumiał, że zakręcanie gazu swoim odbiorcom w środku zimy to nie było ładne zachowanie.
Ale to gdybanie i pobożne życzenia bo w każdej chwili Gazprom może zakręcić gaz i pozbawić energii ten wielki obszar, który jeszcze 20 lat temu był częścią ZSRR żeby wymusić na nim uległość w innych sprawach. Poza tym czemu Putin miałby przestać robić coś co przynosi efekty? Coś co sam zaprojektował i zaczął. Mało kto wie, że 1997 roku w Petersburskim Instytucie Górnictwa Vladimir Putin obronił doktorat z ekonomii. Temat pracy? "Wykorzystanie zasobów Rosji dla wzmocnienia jej pozycji strategicznej". 
Źródło Gazeta Wyborcza




W odkryciu złóż gazu łupkowego najbardziej zastanawiające jest podpisanie na gwałt nowej umowy gazowej z Rosją parę miesięcy temu przez premiera Pawlaka...Skąd ten pośpiech? Mieliśmy obowiązującą jeszcze kilka lat umowę więc czemu nagle zaszła potrzeba podpisać nową na kilka lat przed wygaśnięciem starej? Tym bardziej, że warunki nowej umowy są dużo gorsze i mimo, że Polska jest dużo bliżej Rosji niż Niemcy, Austria czy Francja to płacimy najwięcej za rosyjski gaz zaraz po Węgrach. A jak zaczniemy wydobywać własny gaz to co? Będziemy kupować od Rosji do 2040,a własny sprzedawać? Doprowadzenie do takiej sytuacji można tłumaczyć albo całkowitą nieudolnością albo celowym działaniem. Innej możliwości nie widzę.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Libia, a sprawa polska...




No właśnie, co ma piernik do wiatraka? Co nas w Polsce obchodzi jakaś tam Libia? Dla wielu Palaków to jest pewnie jakiś tam czarny ląd gdzieś w Afryce, a my mamy własne problemy i nie jesteśmy mocarstwem żeby się jeszcze zajmować problemami innych. Libia jest kolejnym krajem po Tunezji i Egipcie, którego społeczeństwo postanowiło obalić od lat zasiedziałego dyktatora. Niestety Kadafi okazał się być bardziej zdeterminowany niż władcy w sąsiednich państwach i zaczął zabijać własnych obywateli. Przez długi czas demokracje zachodnie nie robiły ze sprawą nic, ograniczając się do wyrażania oburzenia w mediach. Na forum ONZ jakiekolwiek projekty interwencji zbrojnej przeciw Kadafiemu były blokowane przez Chińską Republikę Ludową oraz Federację Rosyjską. To te dwa państwa nie chciały się zgodzić na to żeby ktokolwiek przerywał Kadafiemu jego mordowanie własnych obywateli. I nie ma się im co dziwić. Chiny też by nie chciały żeby ktoś im się wtrącał do ich polityki względem Tybetu, a Rosja nie chce być rozliczana z Czeczenii czy Gruzji. Ich zgoda na łonie ONZ na działania przeciw Kadafiemu stworzyłaby bardzo niekorzystny precedens na przyszłość. W końcu 17 marca, po paru tygodniach Rosja i Chiny pozwoliły na przepchnięcie przez ONZ rezolucji nr 1973 tzw. "No Fly Zone" wstrzymując się od prawa veta. Dlaczego się w końcu zgodzili? Przypuszczam, że uznali sytuację w Libii już na tyle skomplikowaną by pozwolić USA się uwikłać w kolejną nieprzewidywalną aferę. Z punktu widzenia Chin i Rosji  w im większej liczbie miejsc na świecie zaangażowane jest USA tym lepiej. W pewnym momencie USA zabraknie środków, żołnierzy, pieniędzy oraz poparcia opinii publicznej. Tym razem jednak chyba USA chce żeby to kraje europejskie grały pierwsze skrzypce. Francja, Anglia, Niemcy powinny także zacząć się angażować i zdejmować trochę ciężaru i odpowiedzialność z barków USA. W innym wypadku Amerykanom może się znudzić pełnienie roli światowego policjanta i ponoszenia związanych z tym kosztów.




Polskie bezpieczeństwo oparte jest na sojuszu z USA. Polska niedawno zawiesiła pobór wojskowy i tworzy małą armię zawodową, która z powodu swej małej liczebności nie jest zdolna do obrony terytorium RP. Dlatego w razie napaści na nasz kraj przez jakiegoś agresora nie będziemy w stanie sami obronić swoich miast i obywateli. 100 tysięczna armia zawodowa może w najlepszym przypadku bronić fragmentu Mazowsza dookoła stolicy. Jeżeli sami nie inwestujemy we własną obronę to znaczy, że musimy polegać na sojusznikach. Niestety państwa europejskie, nawet te największe także nie posiadają armii poborowych i podobnie jak Polska mają małe siły zawodowe. Jedynie USA posiada wystarczające siły oraz środki logistyczne, aby przyjść Polsce z pomocą w razie wojny. Nie będę omawiał ewentualnej woli politycznej do użycia tej siły, ale dość powiedzieć, że USA ma środki i łączy nas Sojusz Północnoatlantycki. 




Polska jako członek NATO, a operacja w Libii stała się niedawno operacją natowską, powinna bardziej zdecydowanie poprzeć działania USA, Anglii i Francji. Nasz rząd ograniczył się dotychczas do zaoferowania pomocy humanitarnej zajmując podobne stanowisko do Niemiec. Teraz, gdy sytuacja się zmieniła Polska powinna moim zdaniem na miarę swoich możliwości wspomóc sojuszników z NATO. Jesteśmy już w Afganistanie także nasze zaangażowanie w Libii powinno być symboliczne. Polska posiada 48 myśliwców F-16, które wbrew niektórym plotkom są dobrymi maszynami. Jeżeli Polska zadeklarowałaby wysłanie do operacji w Libii 2-4 myśliwców to nie kosztowałoby nas to wiele, a za to zyski dyplomatyczne i prestiżowe byłyby bardzo duże. Nasze myśliwce i tak muszą latać nad poligonami w kraju i spalać paliwo i tak. Także przelot na włoskie lotniska oraz kilka lotów patrolowych nad Libią nie obciążyłyby budżetu MON. Za to Polska po raz kolejny po Iraku i Afganistanie pokazałaby, że jest solidnym partnerem w NATO na którego zawsze można liczyć. W ten sposób Wojsko Polskie buduje swój prestiż, a Polska zyskuje kapitał dyplomatyczny. Poza tym po co kupiliśmy te F-16? Żeby stały w hangarach i obrastały kurzem? Politycy krajów zachodnich mający zawsze usta pełne sloganów o prawach człowieka nie mogli pozostać obojętni na wydarzenia w Libii  dobrze, że zareagowali. Jeżeli już nasi silniejsi sojusznicy postanowili użyć środków międzynarodowych w postaci ONZ i NATO, aby powstrzymać dyktatora przed zabijaniem własnego narodu na oczach świata to Polska powinna ich w tym wesprzeć, przynajmniej w wymiarze symbolicznym ponieważ spoistość i wiarygodność NATO przekłada się bezpośrednio na bezpieczeństwo Rzeczypospolitej.

środa, 6 kwietnia 2011

Początek


To jest pierwszy wpis. Jutro kończę 29 lat i uznałem, że najwyższy czas żeby zacząć pisać własny blog. Będę tutaj umieszczał swoje przemyślenia oraz analizy tego co dzieje się na świecie, a w szczególności w sąsiedztwie Polski. Dzięki w miarę regularnie prowadzonym wpisom będę mógł za jakiś czas sprawdzić czy moje przewidywania odnośnie konkretnych sytuacji międzynarodowych się sprawdziły.


Obecna sytuacja Polski w aspekcie jej bezpieczeństwa wydaje się być tak dobra jak nigdy od czasów rozbiorów. Okres porozbiorowy nacechowany był zagrożeniem ze wschodu i walkami z bolszewikami o wschodnie granice dopiero co odzyskanego państwa by w końcu dzięki "Bitwie Warszawskiej" uratować kraj przed kolejnym zaborem w 1920 roku. Okres pomiędzy I i II Wojną Światową, w czasie gdy zarówno Niemcy jak i Rosja lizały rany i targane problemami wewnętrznymi przestały być zagrożeniem, pozwolił Polsce stanąć na nogi i zacząć budować swoją państwowość. Wtedy to Polacy z wielkim zapałem i energią zabrali się do pracy nad swoim własnym krajem co zaowocowało na przykład powstaniem portu morskiego w Gdyni. Niestety, gdy w 1939 roku nasi sąsiedzi odzyskali siły państwo Polskie nie potrafiło skutecznie obronić się przed katastrofą. Na ile jest to wina samych Polaków, a na ile układu geopolitycznego, którego kraj nasz żadną siłą nie mógł przezwyciężyć? Czy wobec niewystarczającego potencjału samej Polski sojusz z Wielką Brytanią i Francją był zasadnym rozwiązaniem? Jestem daleki od potępiania ministra Becka. Z pewnością sojusz z Hitlerem przeciw Stalinowi lub ze Stalinem przeciw Hitlerowi był wykluczony zarówno z ideologicznego jak i moralnego punktu widzenia. Nie zmienia to faktu, że Beck musiał zdawać sobie sprawę, że Anglia nie posiadała sił zbrojnych w roku 1939, które mogłyby skutecznie wspomóc Polskę. Co do Francji to posiadała ona siły, lecz zdecydowanie brakowało jej woli. Tego akurat minister Beck mógł nie przewidzieć. Należy jednak zaznaczyć, że propozycje sojusznicze złożone przez Wielką Brytanię i Francję można traktować jedynie jako próbę odstraszenia Hitlera od wszczęcia wojny, a nie skutecznego w niej uczestniczenia po stronie Polski. Można nawet pójść dalej w rozważaniach i postawić tezę, że Anglia i Francja proponując Polsce sojusz jedynie kupowały czas i tak naprawdę chciały skierować ostrze nazistowskich armii na wschód. Czy minister Beck to rozumiał? Myślę, że tak. Pewnie też liczył na to, że sama perspektywa wojny z Anglią i Francją powstrzyma Hitlera przed agresją. Pomylił się, ale jakie miał alternatywy? Czy gdyby nie przyjął oferty Aliantów to Polska byłaby w lepszej sytuacji? Czy byłaby bezpieczniejsza? Nie, w najlepszym przypadku stałaby się satelitą III Rzeszy na podobnej zasadzie co Rumunia czy Węgry, ale nie można wykluczyć, że spotkałby nas los Czechosłowacji, która bez jednego wystrzału wpadła w ręce Hitlera, a i tak nie ominęły jej represje, okupacja oraz piekło wojny.

Porównując dzisiejszą sytuację Polski do okresu międzywojennego możemy zdecydowanie stwierdzić, że jest lepsza. Polska jest otoczona w większości przez państwa sobie przyjazne lub przynajmniej nie wrogie. Na zachodzie graniczymy z dojrzałymi demokracjami, z którymi żyjemy w symbiozie gospodarczej poprzez Unię Europejską oraz militarnej poprzez NATO. Na wschodzie graniczymy częściowo z państwami  NATO i Unii, czyli państwami bałtyckimi oraz  z państwami o słabej demokracji jak Ukraina czy Mołdawia, quasi-demokratycznymi- Federacja Rosyjska lub dyktaturami- Białoruś. Biorąc to pod uwagę można stwierdzić, że jeżeli jakieś zagrożenie ma się w przyszłości pojawić dla Polski to pojawi się ono na wschodzie. Na razie nic nie wskazuje na to by coś miało zagrozić Polsce jako niezależnemu państwu. Polacy mogą spokojnie się rozwijać, pracować i uczyć na miarę możliwości gospodarczych swojego państwa tak mocno doświadczonego w poprzednim stuleciu. Początek XXI wieku był dla Polski korzystny i trafiliśmy na dobrą koniunkturę geopolityczną, którą z większym lub mniejszym powodzeniem wykorzystujemy. Parasol ochronny USA, dzięki przynależności do NATO obejmuje także Polskę, a pomoc gospodarcza Unii  Europejskiej z ostatnich lat przyspiesza nasz rozwój. Póki co jest dobrze. Nie należy jednak zapominać, że sytuacja międzynarodowa nie jest rzeczą stałą i co pewien czas ruchy tektoniczne w układzie sił na świecie potrafią diametralnie zmienić sytuację. Obecny stan nie jest dany raz na zawsze i tak jak upadł Związek Radziecki, a wraz z nim Układ Warszawski, tak jak przestała istnieć Liga Narodów czy zniknęło Imperium Brytyjskie może kiedyś zniknąć NATO. Dlatego Polska powinna bardzo ostrożnie podejmować działania na arenie międzynarodowej bo nie stać nas na kolejną pomyłkę, upadek i budowanie wszystkiego od nowa. A może stać? W końcu ile to już razy w historii przerabialiśmy...