czwartek, 7 kwietnia 2011

Libia, a sprawa polska...




No właśnie, co ma piernik do wiatraka? Co nas w Polsce obchodzi jakaś tam Libia? Dla wielu Palaków to jest pewnie jakiś tam czarny ląd gdzieś w Afryce, a my mamy własne problemy i nie jesteśmy mocarstwem żeby się jeszcze zajmować problemami innych. Libia jest kolejnym krajem po Tunezji i Egipcie, którego społeczeństwo postanowiło obalić od lat zasiedziałego dyktatora. Niestety Kadafi okazał się być bardziej zdeterminowany niż władcy w sąsiednich państwach i zaczął zabijać własnych obywateli. Przez długi czas demokracje zachodnie nie robiły ze sprawą nic, ograniczając się do wyrażania oburzenia w mediach. Na forum ONZ jakiekolwiek projekty interwencji zbrojnej przeciw Kadafiemu były blokowane przez Chińską Republikę Ludową oraz Federację Rosyjską. To te dwa państwa nie chciały się zgodzić na to żeby ktokolwiek przerywał Kadafiemu jego mordowanie własnych obywateli. I nie ma się im co dziwić. Chiny też by nie chciały żeby ktoś im się wtrącał do ich polityki względem Tybetu, a Rosja nie chce być rozliczana z Czeczenii czy Gruzji. Ich zgoda na łonie ONZ na działania przeciw Kadafiemu stworzyłaby bardzo niekorzystny precedens na przyszłość. W końcu 17 marca, po paru tygodniach Rosja i Chiny pozwoliły na przepchnięcie przez ONZ rezolucji nr 1973 tzw. "No Fly Zone" wstrzymując się od prawa veta. Dlaczego się w końcu zgodzili? Przypuszczam, że uznali sytuację w Libii już na tyle skomplikowaną by pozwolić USA się uwikłać w kolejną nieprzewidywalną aferę. Z punktu widzenia Chin i Rosji  w im większej liczbie miejsc na świecie zaangażowane jest USA tym lepiej. W pewnym momencie USA zabraknie środków, żołnierzy, pieniędzy oraz poparcia opinii publicznej. Tym razem jednak chyba USA chce żeby to kraje europejskie grały pierwsze skrzypce. Francja, Anglia, Niemcy powinny także zacząć się angażować i zdejmować trochę ciężaru i odpowiedzialność z barków USA. W innym wypadku Amerykanom może się znudzić pełnienie roli światowego policjanta i ponoszenia związanych z tym kosztów.




Polskie bezpieczeństwo oparte jest na sojuszu z USA. Polska niedawno zawiesiła pobór wojskowy i tworzy małą armię zawodową, która z powodu swej małej liczebności nie jest zdolna do obrony terytorium RP. Dlatego w razie napaści na nasz kraj przez jakiegoś agresora nie będziemy w stanie sami obronić swoich miast i obywateli. 100 tysięczna armia zawodowa może w najlepszym przypadku bronić fragmentu Mazowsza dookoła stolicy. Jeżeli sami nie inwestujemy we własną obronę to znaczy, że musimy polegać na sojusznikach. Niestety państwa europejskie, nawet te największe także nie posiadają armii poborowych i podobnie jak Polska mają małe siły zawodowe. Jedynie USA posiada wystarczające siły oraz środki logistyczne, aby przyjść Polsce z pomocą w razie wojny. Nie będę omawiał ewentualnej woli politycznej do użycia tej siły, ale dość powiedzieć, że USA ma środki i łączy nas Sojusz Północnoatlantycki. 




Polska jako członek NATO, a operacja w Libii stała się niedawno operacją natowską, powinna bardziej zdecydowanie poprzeć działania USA, Anglii i Francji. Nasz rząd ograniczył się dotychczas do zaoferowania pomocy humanitarnej zajmując podobne stanowisko do Niemiec. Teraz, gdy sytuacja się zmieniła Polska powinna moim zdaniem na miarę swoich możliwości wspomóc sojuszników z NATO. Jesteśmy już w Afganistanie także nasze zaangażowanie w Libii powinno być symboliczne. Polska posiada 48 myśliwców F-16, które wbrew niektórym plotkom są dobrymi maszynami. Jeżeli Polska zadeklarowałaby wysłanie do operacji w Libii 2-4 myśliwców to nie kosztowałoby nas to wiele, a za to zyski dyplomatyczne i prestiżowe byłyby bardzo duże. Nasze myśliwce i tak muszą latać nad poligonami w kraju i spalać paliwo i tak. Także przelot na włoskie lotniska oraz kilka lotów patrolowych nad Libią nie obciążyłyby budżetu MON. Za to Polska po raz kolejny po Iraku i Afganistanie pokazałaby, że jest solidnym partnerem w NATO na którego zawsze można liczyć. W ten sposób Wojsko Polskie buduje swój prestiż, a Polska zyskuje kapitał dyplomatyczny. Poza tym po co kupiliśmy te F-16? Żeby stały w hangarach i obrastały kurzem? Politycy krajów zachodnich mający zawsze usta pełne sloganów o prawach człowieka nie mogli pozostać obojętni na wydarzenia w Libii  dobrze, że zareagowali. Jeżeli już nasi silniejsi sojusznicy postanowili użyć środków międzynarodowych w postaci ONZ i NATO, aby powstrzymać dyktatora przed zabijaniem własnego narodu na oczach świata to Polska powinna ich w tym wesprzeć, przynajmniej w wymiarze symbolicznym ponieważ spoistość i wiarygodność NATO przekłada się bezpośrednio na bezpieczeństwo Rzeczypospolitej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz