środa, 9 listopada 2011

Recenzja filmu "Historia Roja"



  Wczoraj byłem na pokazie tego filmu. Ciężko to nazwać pokazem przedpremierowym bo film nie miał jeszcze premiery. Jest to dziwne kuriozum, bo TVP wydała na film do tej pory ponad 4 miliony złotych i po zmianie władz tvp film już prawie ukończony stanął w miejscu. Reżyser wczoraj na moje pytanie jakie są szanse i od czego to zależy, żeby film trafił do szerszej publiki nie udzielił mi jednoznacznej odpowiedzi.
  Co do samego filmu: Była to wersja reżyserska, surowa, miejscami dźwięk szwankował był za słaby albo za silny. W niektórych ujęciach pojawiały się takie małe cyferki na dole ekranu. Film nie przeszedł ostatecznej obróbki i montażu. Paradoksalnie to sprawiło, że film mi się jeszcze bardziej podobał bo miałem uczucie, że oglądam coś zakazanego.
Treść filmu to w skrócie działalność tzw. Żołnierzy Wyklętych. Tytułowy „Rój” – st. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz to dowódca drużyny NSZ, nast. Komendant Powiatu Ciechanów Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, dowódca oddziału partyzanckiego NZW. Prowadził on walkę na terenie Mazowsza i Kurpiów do roku 1951 kiedy to został zabit
  Jeśli chodzi o skojarzenia to w filmie jest coś z "Braveharta" z Gibsonem, który wycinał angielskich okupantów i brawurowo uciekał kolejnym zasadzkom. Różnica polega na tym, że Rój nie miał szans na zjednoczenie wielkich sił do walki tak jak Szkoci. W sumie obserwujemy w filmie stopniowe zmiany zachodzące w Polsce od 1944 do 1951 i z każdym rokiem jest coraz gorzej. Ludność coraz mniej ma ochotę na pomaganie, sowietyzacja i władza ludowa coraz mocniej osadza się w Polsce. Poza doskonałym ukazaniem jak wyglądało w rzeczywistości wkroczenie Sowietów do Polski i jak budowany był PRL, reżyserowi udało się ukazać dramat ludzi walczących, to jak zaczynają wątpić w sens walki, to jakie rozterki nimi targają. Beznadziejność sytuacji w jakiej znaleźli się byli AK-owcy narasta z każdą minutą filmu. Z jednej strony dostrzegają, że nie ma szans na sukces strategiczny walk, a jedynie na lokalne sukcesy w potyczkach. Z drugiej strony nikt ich nie zwolnił z przysięgi wojskowej. W niektórych momentach miałem także skojarzenia z Janosikiem albo ze Szczurami do których dołączyła Ciri w powieści Sapkowskiego o Wiedźminie.
  Co najważniejsze autorowi udało się jakoś uniknąć pompatyczności i jakiegoś melodramatycznego patosu. Choć materiał nawet tego miejscami wymaga. Reżyser powiedział, że wszystkie postaci w filmie są autentyczne, nawet drugoplanowe. Sceny walki były naprawdę przyzwoite. Niektóre ujęcia, na przykład atak na siedzibę UB pokazane w zwolnionym tempie ze świetnie dobraną muzyką były czymś niezwykłym. Upadające ciała i lecące łuski przypominały jakiś dziwny taniec. Pierwszy raz widziałem coś takiego w polskim filmie. Odnosiłem wrażenie, że sama fabuła się czasem nie klei, ale jest to chyba wina tego, że film ciągle nie jest zmontowany i wiele scen jeszcze czeka na obróbkę i włączenie do całości.
  Uważam się za szczęściarza, że miałem okazję zobaczyć ten film. Tym bardziej jakby się miało okazać, że nie będzie więcej nigdzie puszczany. Chociaż trzymam kciuki za dokończenie i to, ze film trafi do szerszego grona odbiorców. Jest to pierwszy po 1989 roku film fabularny rzetelnie przedstawiający temat Wyklętych. Po dziesięcioleciach z Czterema Pancernymi i Klosem oraz filmami Wajdy ten film może być szokiem dla niektórych. Na pewno jest to coś ważnego. Coś co trzeba obejrzeć.

piątek, 26 sierpnia 2011

Pakt Ribbentrop- Mołotow

    Niedawno minęła 72 rocznica podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Większość ludzi mgliście kojarzy to wydarzenie jedynie z porozumiem między ZSRR i III Rzeszą w likwidacji  II Rzeczpospolitej. Tymczasem to wydarzenie jest o wiele bardziej złożone. Pakt ten de facto stał się przyczyną wybuchu kolejnej wojny światowej. Bez niego Hitler mógłby wcale nie zaatakować Polski. Pakt ów, podpisany 23 sierpnia 1939 na tydzień przed wybuchem II Wojny Światowej nie tylko określał podział Polski pomiędzy dwa totalitarne państwa, ale także całej środkowo-wschodniej Europy. W zamian za udział w podziale Polski oraz olbrzymie ilości surowców strategicznych i żywności z ZSRR, Hitler dawał Stalinowi wolną rękę w Finlandii, Litwie, Łotwie, Estonii oraz części Rumunii. Układ ten był bardzo korzystny dla ZSRR, które bardzo szybko i małym kosztem wchłonęło sąsiadujące ze sobą państwa.



Droga do sojuszu wrogów ideologicznych.

    Do momentu podpisania paktu atak Hitlera na Polskę i wywołanie II Wojny Światowej wcale nie było pewne. Polska związana sojuszem obronnym z Francją i Wielką Brytanią wcale nie chciała podzielić losu Czechosłowacji i powiedziała Hitlerowi „NIE!”. III Rzesza Niemiecka oprócz reakcji zachodnich aliantów obawiała się także postawy ZSRR. Atak na Polskę i automatyczne uwiązanie się w konflikt i z Aliantami i z ZSRR skazywał Niemcy na szybką porażkę. To Stalin dał Hitlerowi zielone światło do ataku na Polskę, podpisując z nim pakt. ZSRR w ten sposób osiągał swój cel nadrzędny do którego przygotowywał się od lat czyli wywołanie kolejnej wielkiej wojny w której pogrąży się Europa i świat. ZSRR przystąpiłby do tej wojny ostatni zajmując osłabione państwa Europy niosąc im idee komunizmu. Przed wybuchem wojny wszystkie zabiegi Francji i Anglii, aby włączyć ZSRR do sojuszu przeciwko Niemcom spełzły na niczym. W rezultacie Stalin sprzymierzył się z Hitlerem, co było zaskoczeniem dla wszystkich, łącznie z Niemcami i Rosjanami.

Ustalenia tajnego protokołu

    Tajny protokół załączony do paktu długo pozostawał tajemnicą dla opinii publicznej. Nie bez przyczyny, gdyż jego zawartość była pogwałceniem prawa międzynarodowego i zwykłym dzieleniem się łupami ze zbrodni. Gdyby, nie późniejsze przymierze ZSRR i Aliantów oraz wzrost potęgi ZSRR na Procesie Norymberskim Stalin i Mołotow  powinni siedzieć na ławie oskarżonych obok Goringa i Ribbentropa. Cóż, jak mówi łacińskie przysłowie vea victis.

Niemcy i Rosjanie ustalili co następuje:

-kraje bałtyckie (Estonia, Łotwa) i Finlandia staną się strefą wpływów i przyszłym terytorium ZSRR, a północna granica Litwy (z Łotwą) stanowić ma granicę pomiędzy strefami interesów Niemiec i ZSRR

-Na obszarach należących do państwa polskiego strefy interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone wzdłuż linii rzek Narwi, Wisły i Sanu

-ZSRR podkreśla swoje zainteresowanie Besarabią, ze strony niemieckiej stwierdza się zupełne niezainteresowanie odnośnie tego terytorium.



    W ramach ustaleń paktu do roku 1941 czyli ataku Niemiec na ZSRR. Niemcy otrzymały od ZSRR pomoc gospodarczą w następującej ilości:

    * 1,5 mln ton ziarna
    * 100 tys. ton bawełny
    * 2 mln ton produktów naftowych
    * 1,5 mln m3 drewna
    * 280 tys. ton manganu
    * 42 tys. ton chromu
    * 350 tys. ton miedzi
    * 1200 tys. ton wyrobów walcowanych
    * 2700 tys. ton złomu metali kolorowych
    * 30 tys. ton surowca kauczukowego

    Jak widać sojusz ze Stalinem był dla Hitlera bardzo intratny. Stalin pozostawał najlepszym sojusznikiem Hitlera przez ponad 2 lata II Wojny Światowej. Surowce z ZSRR umożliwiały Niemcom toczenie wojny z Wielką Brytanią i Francją oraz zajęcie znacznej części kontynentu.

    Propaganda sowiecka podobnie jak i współczesna rosyjska nadal stoi na stanowisku, że do wojny przystąpiła czynnie dopiero w 1941 roku, po tym jak Hitler zdradziecka napadł na ZSRR. Jest to wielką bujdą i zatrważające jest to jak wielu ludzi dalej w to wierzy. Tymczasem jak nazwać poczynania ZSRR w latach 1939-1941 jak nie udział w II Wojnie Światowej i to udział jak najbardziej w roli agresora i animatora wydarzeń. Podczas gdy, Hitler podbijał Danię i Norwegię, Stalin szturmował Finlandię, gdy Hitler zajmował Holandię, Belgię i Luksemburg, Stalin zajęty był okupacją Litwy, Łotwy i Estonii. Stalin zagroził ponadto wojną Rumunii, która uległa i oddała mu swoje terytoria w Besarabii i Bukowinie (dzisiejsza Mołdawia). Podsumujmy po podpisaniu paktu:

III Rzesza zajęła:

-Pół Polski
-Danię
-Norwegię
-Holandię
-Belgię
-Luksemburg
itd. Aż do ataku na ZSRR

ZSRR zajął:

-Pół Polski
-Estonię
-Łotwę
-Litwę
-część Finlandii w wyniku Wojny Zimowej
-część Rumunii w wyniku groźby wojny

    Trzeba mieć tupet, żeby nazywać ZSRR państwem niezaangażowanym w II Wojnę Światową, aż do 1941 roku...To, że później Stalin dał się zaskoczyć i sam stał się ofiarą Hitlera i tym samym znalazł się w sojuszu z USA i UK oraz walnie przyczynił się do pokonania Hitlera nie zmienia według mnie faktu, że sam tą wojnę wywołał. Niestety nawet dziś czyli 26 sierpnia 2011 roku Rosja dalej broni swojego stanowiska http://rt.com/politics/us-starting-wwii-anniversary-201/


Wniosek

Moim zdaniem w podręcznikach do historii powinno stać jak wół, że 1 września 1939 roku Hitler i Stalin razem wywołali II Wojnę Światową.


środa, 29 czerwca 2011

Koncert Mocarstw reaktywacja?





    Obecnie obserwujemy spadek znaczenia USA i co za tym idzie zmierzch systemu jednobiegunowego w polityce międzynarodowej. Rosnące w siłę nowe potęgi jak Chiny czy Indie oraz odbudowująca swoją pozycję Rosja sprawią, że USA przestaną być niepodzielnym liderem na świecie. Głos USA stanie się jednym z wielu, a wpływy USA w różnych rejonach świata zostaną wyparte przez inne państwa.
Z różnych znanych systemów międzynarodowych system wielobiegunowy, czyli taki w którym obecnych jest wielu równorzędnych graczy jest o wiele mniej stabilny i częściej prowadzi do wojen ogólnoświatowych niż system jednobiegunowy lub dwubiegunowy. Czy zmierzch potęgi USA będzie się wiązał z nowym wyścigiem zbrojeń i dążeniem nowych graczy na arenie międzynarodowej do zmiany status quo? Czy świat zmierza do nowego konfliktu a skali globalnej?

1. System wielobiegunowy czyli koncert mocarstw



    Po pokonaniu Francji Napoleona Bonaparte, w Europie ukształtował się nowy ład zwany potocznie koncertem mocarstw. Największe ówczesne potęgi czyli Wielka Brytania, Prusy, Austria, Francja oraz Rosja prowadziły politykę ukierunkowaną na zachowanie równowagi w Europie tak by nie dopuścić do wybuchu nowej wojny. System ten okazał się kruchy z powodu rywalizacji o wpływy pomiędzy jego uczestnikami (wojna krymska, wojna francusko- pruska) i ostatecznie rozsypał się prowadząc do I Wojny Światowej. Istniejące siły podzieliły się na dwa bloki Trójprzymierze ( Niemcy, Austria, Włochy) przeciwko Trójporozumieniu ( Wielka Brytania, Francja, Rosja).


2. Pentarchia czyli wielobiegunowy system wersalsko- waszyngtoński

    Po zakończeniu I Wojny Światowej państwa, ustanowiono nowy ład, w którym główna rolę odgrywać miało 5 (stąd nazwa: pentarchia) zwycięskich mocarstw USA, Wielka Brytania, Francja, Włochy oraz Japonia. Niestety i ta odmiana systemu wielobiegunowego okazała się nietrwałą z kilku powodów. Pierwszym był amerykański izolacjonizm, który skutkował całkowitym wycofaniem się jednego z mocarstw z aktywnego udziału w równowadze sił. Kolejnym powodem była słabość instytucji powołanej do utrzymywania ładu międzynarodowego czyli Ligi Narodów. Liga Narodów skompromitowała się w swej roli nie potrafiąc znaleźć rozwiązań dla coraz bardziej agresywnych zachowań państw takich jak Włochy atakujące Etiopię lub Japonia podbijająca Chiny. Kluczowa była postawa państw, które burzyły istniejący porządek międzynarodowy tj. Niemiec pod przywództwem Hitlera oraz imperialnej Japonii, a także Włoch Mussoliniego. Stopniowy wzrost potęgi Niemiec i Japonii oraz coraz dosadniej formułowane roszczenia pchały świat do wojny, a instytucje międzynarodowe oraz pozostałe państwa nie potrafiły przeciwstawić się tym zjawiskom co w konsekwencji doprowadziło do jeszcze większej zawieruchy wojennej na całym świecie czyli II Wojny Światowej.

3. System dwubiegunowy czyli system Jałty i Poczdamu



    Po zakończeniu II Wojny Światowej, a właściwie jeszcze w czasie jej trwania wyłoniły się dwie nowe potęgi, które zepchnęły na dalszy plan pozostałe- ZSRR oraz USA. Zbliżenie, które nastąpiło w wyniku zagrożenia Niemiec i Japonii zamieniło się w chłodną przyjaźń po pokonaniu Hitlera. W niedługim czasie ta chłodna przyjaźń zamieniła się w Zimną Wojnę. To wtedy skrystalizował się system dwubiegunowy, w którym prym wiodły USA ze swoimi sojusznikami oraz ZSRR ze swoimi sojusznikami. Świat podzielił się na dwa wrogie obozy, których potęgi równoważyły się nawzajem.  Oczywiście na świecie dochodziło do wojen lokalnych, jak Wojna w Korei, w Wietnamie czy radziecka wojna w Afganistanie, ale system dwubiegunowy zapewniał jednak stabilizacje i nie doprowadził do wybuchu kolejnej wojny światowej. System dwubiegunowy okazał się bardziej przewidywalny i bezpieczny niż system wielobiegunowy. Kres temu systemowi położył rozpad ZSRR.


4. System jednobiegunowy- USA i NATO


    Po upadku ZSRR na placu boju pozostało jedno supermocarstwo- USA. Wraz z siecią dawnych zimnowojennych sojuszników z NATO oraz  Japonii i Korei Południowej USA stało się niepodzielnym hegemonem na świecie. System ten, w którym tylko jedno państwo posiadało supremację nad pozostałymi graczami w polityce międzynarodowej odznaczał się najwyższym, moim zdaniem, stopniem stabilizacji i bezpieczeństwa na świecie z tych które dotychczas wymieniłem. Oczywiście wybuchały konflikty lokalne, nie tylko w niespokojnych rejonach świata, ale nawet w sercu Europy- Wojna na Bałkanach, ale USA jako jedyna siła potrafiła zapobiegać ich rozprzestrzenianiu na szeroką skalę lub tłumieniu w zarodku. Nie było idealnie, często nie wszystko wychodziło po myśli USA, jednak dzięki systemowi jednobiegunowemu większość ludzi na świecie mogło się czuć się wolnymi od zagrożenia wojną globalną i cieszyć się bezprecedensowo długim okresem prosperity. System jednobiegunowy z wiodącą rola USA właśnie dobiega końca. USA przestaje być niekwestionowanym liderem i słabnie zarówno gospodarczo jak i militarnie przewaga nad pozostałymi państwami. Punktów zapalnych na świecie i konfliktów, w które zaangażowało się USA stawało się coraz więcej i potęga militarna USA za bardzo się rozciągnęła na przestrzeni całego globu. Coraz mniej entuzjastycznie nastawione do interwencji zbrojnych społeczeństwo amerykańskie, wydatki na armię i  straty w ludziach zmniejszyły potencjał USA do eksportowania swojej siły na zewnątrz. Obserwujemy coraz większe cofanie się USA na własny kontynent i zwiększanie presji na sojuszników do przejmowania części odpowiedzialności i kosztów. USA z jednej strony wie, że NATO jest ich narzędziem wpływów na świecie i pragnie jego trwania. Jednak USA chciałoby, aby charakter NATO ulegał zmianie i państwa Europy Zachodniej więcej inwestowały w swoją własną przecież obronność. Gospodarka USA dostał chyba w końcu zadyszki od roli ciągłego gwaranta bezpieczeństwa. W zasadzie nielogiczne zdaje się być utrzymywanie wydatków na obronność przez państwa NATO poniżej 2% PKB i liczenie tylko na potęgę USA. Polska  także powinna pomyśleć o zwiększaniu własnych nakładów na obronność niezależnie od gwarancji NATO.


5. Przyszłość- Nowy Koncert Mocarstw czy nowy system dwubiegunowy?

NATO

    W nadchodzących latach kształtować się będzie nowy system międzynarodowy, w którym USA mogą stracić swoją pozycję hegemona. Istnieją dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze. Pierwszy to powstanie nowego koncertu mocarstw, w którym główne role grać będzie USA, Unia Europejska, Chiny, Indie oraz Rosja. Każdy z graczy będzie starał się o uzyskanie jak najlepszej pozycji geopolitycznej i zdobycie przewagi nad innymi. Może to prowadzić do narastania zagrożenia wybuchem nowego konfliktu światowego. Taki układ międzynarodowy nieść będzie ze sobą duże ryzyko destabilizacji i wojen. Podobnie jak ambicje  Japonii i III Rzeszy Niemieckiej zburzyły ład międzynarodowy w XX wieku tak ambicje Chin i Rosji mogą doprowadzić do wojny światowej w XXI  wieku. W Rosji istnieje bardzo duże poczucie niesprawiedliwości i chęci odwetu, podobne do tego w hitlerowskich Niemczech. Niemcy także wygrywali w I Wojnie Światowej, byli mocarstwem i nagle zostali pokonani i upokorzeni przez swoich wrogów. Powszechna była opinia o zdradzie i spisku na bazie której Hitler zyskał poparcie Niemców do wszczęcia II Wojny Światowej. Podobnie jest z obecną Rosją. Jeszcze w czasie Zimnej Wojny, obywatele słuchali o tym jakie sukcesu odnosi ich państwo i byli pewni bycia mocarstwem równym USA, gdy nagle z dnia na dzień ZSRR się rozpadło. Bez przegrania wielkiej bitwy po prostu z dnia na dzień ZSRR z rangi mocarstwa spadł do rangi słabego państwa. Ta chęć rewanżu i odbudowy wpływów Rosji na terenach dawnego ZSRR w połączeniu z odzyskiwaniem potęgi przez Rosję i słabnącym USA może być prostą drogą do nowej wojny.

 Shi Lang- pierwszy w historii chiński lotniskowiec. Nazwa Shi Lang pochodzi o nazwiska admirała floty chińskiej, który w 1681 roku zdobył Tajwan. Chińczycy nawet nie kryją swoich zamiarów.


 Szanghajska Organizacja Handlu

    Także rosnąca potęga Chin może prowadzić do wzrostu jej ambicji i chęci odgrywania większej roli na świecie. Chińczycy lada dzień zwodują swój pierwszy w historii lotniskowiec. Fakt, że jest to przerobiony poradziecki lotniskowiec, jednak jednoznacznie świadczy on o ekspansywnych zamiarach Chin. Chiny roszczą sobie prawa do wód morza Południowochińskiego oraz dążą do odzyskania Tajwanu, który do tej pory ma niejasną sytuację w świetle prawa międzynarodowego. Chiny inwestują i rozszerzają swoje wpływy na państwa Afryki oraz szukają sposobów na zabezpieczenie sobie dostaw energii. Budowa gazociągu z Rosji do Chin może stać się zalążkiem trwałej współpracy i przekształcanie w przyszłości już istniejącej Szanghajskiej Organizacji Współpracy, w której główne skrzypce grają Rosja i Chiny w sojusz militarny skierowany przeciwko NATO. I tutaj dochodzimy do drugiego scenariusza,w którym świat ponownie zostaje podzielony na dwa wrogie obozy z jednej strony USA+ NATO+ Japonia+ Korea Południowa z drugiej strony Chiny+ Rosja+ ewentualnie Iran, Korea Północna, Białoruś. Taki system może okazać się bardziej stabilny lub wręcz przeciwnie prowadzić bezpośrednio do wojny światowej. Duża niewiadomą w nowym układzie sił pozostaje kilka państw, których znaczenie ciągle rośnie tj. Indii, Brazylii czy Pakistanu. 



PS. Moi drodzy czytelnicy, przepraszam za długa nieobecność. Mam sporo na głowie ostatnio, a na świcie się tyle dzieje, że nie  wiadomo za co się zabrać przy pisaniu. Dziękuję za udział w ankiecie. Widać, że znaczna część z was opowiada się jednak za większą współpracą z USA, choć aż 6 osób było przeciw. Niedługo nowa ankieta i świeże wpisy.

Pozdrawiam, Michał.

wtorek, 14 czerwca 2011

(Strategiczna) Tarcza Antyrakietowa




    Nowa koncepcja tarczy antyrakietowej USA w Europie zaczyna wchodzić w życie. Zmodyfikowana wersja tarczy zaproponowana przez Baracka Obamę ma opierać się na kilku elementach. Okrętach US Navy wyposażonych w system AEGIS oraz w rakiety SM-3 i radary . W okolicach roku 2015 w Polsce mają się pojawić lądowe wersje rakiet SM-3 oraz radary na południu Europy, zapewne w Rumunii lub Bułgarii. Pierwsza faza planu już weszła w życie i 6 czerwca krążownik rakietowy  USS Monterey wyposażony w system AEGIS wpłynął na Morze Czarne. W ramach operacji Sea Breeze weźmie on udział w manewrach wraz z flotą Ukrainy, a później przez kolejne 6 miesięcy pozostanie tam jako element tarczy antyrakietowej. Rosyjskie MSZ wyraziło poważne zaniepokojenie i uznało obecność US Navy na Morzu Czarnym jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji. USA zignorowało zastrzeżenia Rosji. W zeszłym tygodniu strona amerykańska w osobie ambasadora USA w Polsce Lee Feinsteina stwierdziła, że USA i Polska jako sojusznicy mają prawo stawiać razem dowolne instalacje i Rosji nic do tego. NATO odrzuciło ciągle ponawiane apele Rosji o włączenie jej do systemu antyrakietowego. Minister obrony Rosji powiedział, że budowa tarczy antyrakietowej bez Rosji oznacza ponowny wyścig zbrojeń. Do tego podpisane wczoraj w Warszawie memorandum o współpracy wojskowej między USA i Polską oraz o stacjonowaniu rotacyjnym sił lotniczych i obsługi naziemnej USA otwiera drzwi dla powiększania obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Amerykanie ciągle powtarzają, że ich działania nie są wymierzone przeciw Rosji. Rosji to nie uspakaja i widać wyraźnie, że w miarę postępów sytuacja na linii USA- Rosja będzie coraz bardziej napięta.


Czy Rosja faktycznie ma się czego bać?
Czy wprowadzenie tarczy antyrakietowej faktycznie stanowi zagrożenie dla Rosji?

    Rozważania należy zacząć od czegoś co nazwano w czasie Zimnej Wojny : MAD (ang.szalony) czyli mutual assured destruction. Było to przekonanie, że w razie wojny za pomocą broni atomowej obie strony walczące wzajemnie się unicestwią. Arsenały atomowe obu bloków Zimnej Wojny były tak potężne i liczne, że wiadomo było, że ich użycie doprowadzi do kompletnej porażki obu stron.  USA i ZSRR równoważyło się nawzajem i dopóki równowaga była zachowana wiadomym było, że nikt nie użyje broni atomowej. Jest to niezwykły paradoks w historii wojskowości, że posiada się broń, ale nie po to by jej użyć, a tylko po to by ją mieć.

Tak było za czasów ZSRR. A jak jest obecnie?
Czy równowaga została zachwiana?
Czy Rosjia straciła możliwość ataku odwetowego na ewentualny atak nuklearny USA?


    Nie jestem w tych kwestiach ekspertem i trudno mi jest jednoznacznie odpowiedzieć czy USA zyskają przewagę nad Rosją. I nie chodzi tu nawet o spory czy i jak łatwo tarczę antyrakietową można przerobić na broń ofensywną. Chodzi o to, że amerykańskie pociski przechwytujące, zainstalowane w Polsce będą w stanie przechwycić i zniszczyć część pocisków wystrzeliwanych z terenu Zachodniej Rosji w kierunku wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Czy to wystarczy, żeby stępić ostrze rosyjskiej broni atomowej i zniwelować zdolności  ataku odwetowego Rosji? USA posiada oprócz swoich wyrzutni lądowych pokaźną flotę okrętów  zdolnych zaatakować zmasowanym uderzeniem zarówno z terenu Pacyfiku, Atlantyku oraz Morza Arktycznego. USA ma dość możliwości ofensywnych i bez tarczy antyrakietowej. Tarcza mogłaby zneutralizować ewentualny kontratak Rosji. Zresztą podobne działania USA można zaobserwować na drugiej stronie globu w stosunku do Chin. USA razem z Japonią buduje tam kolejne elementy tarczy antyrakietowej mającej zneutralizować zagrożenie przed Chinami oraz Koreą Północna. Chińskie władze reagują dokładnie tak samo jak Rosja i zgłaszają te same obawy. 
    Reasumując, powstanie globalnej tarczy antyrakietowej da USA przewagę nad Chinami i Rosją i zmieni równowagę strategiczną w zdolnościach ofensywnych. Brak zaproszenia do tego systemu Rosji prawdopodobnie podniesie jej nieufność i doprowadzi do konfliktów i możliwego wyścigu zbrojeń. Być może nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale czas gra na niekorzyść zachodu. Europejska część NATO jest krytycznie oceniana przez USA ( z wyjątkiem UK, Polski). Sceptyczne nastawienie Niemiec do kolejnych operacji NATO stawia pytanie o jego spoistość. Do tego dochodzą ciągle malejące fundusze na obronność państw europejskich. Wobec militarnej słabości Europy oraz tzw. "spread of  power capabilities" czyli zbytniego rozciągnięcia sił USA na świecie tarcza może być dobrym rozwiązaniem dla utrzymania przewagi USA na świecie przy zmniejszeniu kosztów ponoszonych przez podatnika amerykańskiego i ofiar wśród żołnierzy amerykańskich. W tej chwili trudno ocenić jak to się dalej rozwinie, ale osobiście nie wierzę w jakiekolwiek dobre intencje Rosji względem Polski. Przez ostatnie kilka wieków Polacy powinni się już byli nauczyć czego możemy się spodziewać od Rosjan. Tym bardziej, że nie ma przesłanek by uważać już teraz Rosję za normalny kraj rządzony przez demokratycznie wybrane władze. Ostatnie lata pokazały, że współczesna Rosja wraca do praktyk ZSRRu w relacjach z sąsiadami. To ja już wole współpracę i przyjaźń z USA.

wtorek, 7 czerwca 2011

Recenzja

    Uznałem, że co jakiś czas na blogu będę zamieszczał krótkie recenzje książek, bądź filmów związanych z tematyką bloga, które w mojej subiektywnej ocenie są tego warte. Z jednej strony czytelnicy  mojego bloga, których coś zainteresowało lub zaintrygowało, będą mogli sobie sami wyrobić opinię na temat poruszanych przeze mnie kwestii sięgając do danych książek czy filmów,  z drugiej strony będzie to moja mała cegiełka w budowaniu wiedzy o geopolityce, która jest stosunkowo młodą i mało spopularyzowaną dziedziną nauki w Polsce.



    Książka Leszka Moczulskiego pod tytułem "Geopolityka- potęga w czasie i przestrzeni" jest wyśmienita. Dużo czytam po angielsku książek o geopolityce, ale niestety rodzimych autorów jest jak na lekarstwo. Książka Moczulskiego jest dość obszerna i skomplikowana miejscami, ale bardzo rzetelnie autor podszedł do tematu. Pierwsze rozdziały książki są o rozwoju geopolityki jako nauki, historii jej powstawania i pierwszych naukowcach, którzy stworzyli podwaliny pod współczesną geopolitykę takich jak Ratzel, Mackinder czy Haushofer. Dalej autor analizuje różne wydarzenia i procesy historyczne używając instrumentów badawczych geopolityki. Bardzo mi się podoba opis sytuacji między I i II Wojną Światową. Dużo statystyk, równań oraz wykresów jak na przykład ten poniżej ilustrujący "okrążanie Niemiec przed II Wojną Światową", wykorzystywany przez propagandę III Rzeszy:


Bardzo często lektura ta inspiruje mnie do rozważań i analiz obecnej sytuacji międzynarodowej i wpisów na tym blogu. Polecam wszystkim, których interesuje geopolityka. Pozycja obowiązkowa.

piątek, 3 czerwca 2011

Soft Power po rosyjsku.




    Federacja Rosyjska od jakiegoś już czasu próbuje odbudować swoją kontrolę i wpływy na obszarze tzw. "bliskiej zagranicy", jak w Rosji zwykło się określać kraje należące niegdyś do Imperium Rosyjskiego, a później ZSRR. Termin "bliska zagranica" można także przetłumaczyć bardziej dosadnie- "strefa wpływów Rosji". Rosja jest za słaba by siłą odzyskać kontrolę, ale z powodzeniem realizuje swoją wersję uprawiania polityki soft power wobec sąsiadów, którzy są na jej celowniku. Skupię się na dwóch największych państwach w orbicie zainteresowań Moskwy: Ukrainie i Białorusi. Ostatnie dwudziestolecie było pełne wahań tych państw, a to w stronę zachodu, a to w stronę wschodu. Pomiędzy Rosją, a Unią Europejską toczyła się gra o to kto ostatecznie zagospodaruje to dwa państwa, które pojawiły się na mapie Europy po upadku ZSRR. Kolorowe rewolucje, które przetoczyły się wzdłuż całej praktycznie granicy Rosji jedne kraje pchnęły na kurs ścisłej współpracy z zachodem ( Gruzja, Ukraina) lub natrafiły na mur ( Białoruś). Gruzja dostała lekcję w 2008 roku. Natomiast na Ukrainie przywódcy pomarańczowej rewolucji stracili władzę. Obecna władza na Ukrainie, mimo wszystko dalej ciąży ku zbliżeniu z UE. Łukaszenko natomiast trzymał do niedawna Białoruś zawieszoną w próżni będąc krnąbrnym zarówno wobec Rosji jak i UE.



    Z moich obserwacji z ostatnich tygodni wysnuwam jednak wniosek, że zarówno Ukraina jak i Białoruś ulegają w końcu presji Rosji. Może to być także efektem biernej postawy Unii Europejskiej i osłabienia polityki wschodniej UE. Inną kwestią jest to czy Unia jest jeszcze w stanie wchłonąć Ukrainę, która jest przecież ogromnym i ludnym państwem.  Unia ewidentnie przegrała walkę z Rosją o wpływy na Białorusi. Niedawno wyjaśniło się, że bankructwo Białorusi uratuje Rosja. Vladimir Putin da Łukaszence potężny zastrzyk pieniędzy na spłatę długów i ratowanie walącej się gospodarki, a w zamian za to Łukaszenko sprywatyzuje gro białoruskiej gospodarki. Oczywiście pierwszeństwo w wykupie będą miały rosyjskie firmy. I w ten o to sposób Białoruś już niedługo stanie się de facto państwem satelickim Rosji.






    Co do Ukrainy to na dniach media podały, że Unia Celna założona przez Rosję razem z Kazachstanem i Białorusią zamknie swój rynek przed Ukrainą. Eksperci twierdzą, że jest to kara za to, że Janukowycz odrzucił wspaniałomyślną propozycję Putina by Ukraina dołączyła do tej Unii Celnej. Ukraina odmówiła i dalej stawia na otwarcie UE. Tylko, że przyjęcie Ukrainy do Unii jest niemożliwe w przewidywalnej przyszłości, a jakieś uprzywilejowane umowy gospodarcze pomiędzy UE i Ukrainą jeszcze nie weszły w życie. Tymczasem Ukraina już teraz zacznie boleśnie odczuwać decyzję Rosji o zamknięciu rynku Unii Celnej dla Ukrainy. Biedna Ukraina zastała na lodzie. Przestanie czerpać zysk ze współpracy z Rosją, a nie zaczęła jeszcze odczuwać korzyści współpracy z zachodem. Może się to różnie rozwinąć. Jak Unia nic nie zrobi dla Ukrainy to może Janukowycz w końcu wymięknąć i wpaść w ramiona Putina czy chce czy nie. Czas pokaże.

środa, 1 czerwca 2011

Polska kontra Geopolityka



    Co może zdziałać kraj taki jak Polska wobec potężnych mechanizmów, które rządzą światem. Czy nasz kraj w swym obecnym kształcie ma w ogóle jakiś wpływ na geopolitykę światową?  A może dla odmiany tym razem Polsce uda się działać nie przeciwko tym siłom, ale razem z nimi? W pojedynkę Polska niestety niewiele może zdziałać. Czasy I Rzeczpospolitej, gdy byliśmy potęgą co najmniej regionalną są już tylko wspomnieniem. Działając samemu, nie uwzględniając dążeń państw sąsiednich Polska po raz kolejny może zostać zmielona przez potężną maszynę geopolityki, w której trybiki nieopatrznie wpadnie. Działo się tak już w historii. Odpowiednie rozpoznanie zagrożeń i przeciwdziałanie im z wyprzedzeniem może złagodzić skutki takich wielkich tarć pomiędzy potęgami światowymi. II Rzeczpospolita pojawiła się na mapie Europy i trwała głównie dzięki osłabieniu Niemiec i Rosji, które były zbyt słabe po I Wojnie Światowej by temu przeciwdziałać. Jednak, gdy tylko obaj nasi potężni sąsiedzi odzyskali kondycję Polska znowu zniknęła za ich sprawą. PRL istniał pod dyktando i w takiej tylko formie jaka  odpowiadała zwycięskiemu po II Wojnie ZSRR. III Rzeczpospolita zastąpiła PRL, dzięki przegranej ZSRR w wojnie przeciw USA i państwom zachodnim. Zimna Wojna nie była typową wojną tylko raczej wojną materiałową z krótkimi epizodami pomniejszych starć w różnych rejonach świata. Tak czy inaczej ZSRR przegrał wyścig zbrojeń i rywalizację z zachodem i w konsekwencji się rozsypał.


    Polska w nowym wydaniu nie różni się tak bardzo pod względem terytorialnym i demograficznym od II Rzeczpospolitej tak więc możliwości manewru , jeśli chodzi tylko o nasz potencjał mamy podobne. Po odzyskaniu niepodległości od ZSRR w stosunkowo krótkim czasie zostaliśmy przyjęci do NATO i UE. Teraz to te instytucję są głównym filarem naszego bezpieczeństwa. W nowym globalnym świecie mali nie będą mieli szans z rosnącą potęgą Chin czy Indii. Polska sama niewiele może. Za to Polska jako część składowa Unii Europejskiej  może już skutecznie wpływać na ważne dla nas sprawy. Polska jako członek NATO może spokojnie się rozwijać nie obawiając się ataku obcego państwa (przynajmniej na razie).W naszym interesie jest aby Europa była zjednoczona, a sojusz z USA jak najtrwalszy. Rozpad Unii Europejskiej byłby katastrofą, po której małe państwa europejskie znalazłyby się w chaosie na łasce tych dużych. Polska będąca w samym centrum wydarzeń tego czarnego scenariusza zapewne znowu znalazła by się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Według mnie tylko coraz większa integracja państw europejskich w jeden organizm daje najlepsze prognozy dla Polski. Przy tym nie obawiałbym się zaniku państwowości czy kultury. Jesteśmy w Unii już dosyć długo i jakoś nie zauważyłem negatywnych objawów wynarodowienia Polaków. Optymalnym rozwiązaniem na przyszłość byłoby coś na kształt Stanów Zjednoczonych. Właściwie to schemat mamy gotowy pozostaje tylko wprowadzić go w życie. Bo jeśli nie Unia to co? Od nowa będziemy przerabiać nacjonalizmy i państwa narodowe?

poniedziałek, 30 maja 2011

Obama w Polsce- Aftermath


Wizyta sama w sobie jest już czymś pozytywnym i podnoszącym prestiż naszego państwa. Jak do tego dodamy jeszcze, że obyło się bez większych wpadek to można uznać odwiedziny prezydenta USA w Polsce za udane. Należą się gratulacje dla organizatorów z obu kancelarii oraz MSZ, którzy na pewno mieli ręce pełne roboty.Przyszedł czas na podsumowanie. Co osiągnęliśmy dzięki tej wizycie?



    Z konkretów to stacjonowanie rotacyjne amerykańskich samolotów i obsługi naziemnej dla F-16. Mają być u nas 4 razy w roku na 2 tygodnie. Czy to mało czy dużo? Zależy jak na to spojrzeć. Sama obecność wojsk amerykańskich w Polsce podnosi nasze bezpieczeństwo. I nie chodzi o ilość, ale o sam fakt.  Dlaczego Amerykanie nie mogą umieścić u nas więcej wojska i na stałe? Skąd to rozwiązanie rotacyjne? Należy spojrzeć na szerszy kontekst historyczny oraz na bieżącą sytuację. Jeśli chodzi o historię to w czasie rozmów z Rosją na temat poszerzenia NATO o Polskę strona rosyjska uzgodniła z USA, że nie będą rozmieszczać znacznych sił wojskowych na terenie nowo-przyjętych państw między innymi Polski, a każde rozmieszczenie wojska  będzie konsultowane z Rosją. Dlatego Amerykanie trzymają się tamtych ustaleń. Zresztą sama doktryna USA wobec Europy zakłada działanie dwutorowe. Z jednej strony poszerzamy NATO i wpływy zachodu na dawne republiki radzieckie, z drugiej strony jednocześnie utrzymujemy dialog z Rosją, aby nie czuła się zagrożona. USA próbuje z Rosji stworzyć partnera,a nie wroga. Oczywiście są pewne granice. Jeżeli Rosja za bardzo odchyla się od demokracji w stronę autorytaryzmu to ta współpraca jest mniej możliwa, ale USA cały czas próbuje pracować nad zmienianiem i przekonywaniem Rosji do współpracy. Trzeba pracować z Rosją taką jaka jest wierząc, że za jakiś czas zmiany demokratyczne znowu zaczną tam postępować. W końcu jeszcze dwadzieścia lat temu był tam ZSRR czyli kwintesencja totalitaryzmu i nie da się tak szybko dokonać przeobrażenia. Obecność wojskowa Amerykanów może na razie niewielka jest ostrożnym działaniem tak by nie drażnić za bardzo Rosji. Podejrzewam, że ta rotacyjna obecność jest tylko asumptem do większego zaangażowania USA w obronność Polski. Krok po kroku będzie się zwiększać. Jakby Amerykanie od razu postawili tu wielką bazę i sprowadzali dużo wojska to na pewno doszłoby do znacznego pogorszenia relacji z Rosją i USA i Polski, a to nikomu nie byłoby potrzebne. Dodatkowym problemem bieżącym są problemy gospodarcze USA i bardzo duże zadłużenie. W związku z tym Amerykanie tną koszty związane z wojskiem na ile się da. Poza tym w oczach USA  nasz region jest oazą spokoju i nie ma sensu umieszczać tu teraz większej liczby wojska, które bardziej potrzebne będzie w niestabilnych i zapalnych rejonach świata. Ja jestem trochę rozczarowany małą skalą zaangażowania wojskowego USA w Polsce. Liczyłem na więcej, ale zdaję sobie sprawę z realiów. Nie zapominajmy jednak, że współpraca wojskowa z USA cały czas trwa, baza w Łasku na pewno się rozwinie, a nasi piloci i obsługa podszkolą się w optymalnym wykorzystaniu najnowszych technologii wojskowych. To jest konkret.

Gaz łupkowy przewijał się bardzo często w czasie wizyty Obamy. Oczywiście to nie rząd USA będzie wydobywał u nas gaz tylko prywatne firmy, ale Obama zrobił dobry klimat podkreślając temat wysłał sygnał do amerykańskich firm : „Słuchajcie jestem tu w Polsce jest ok, są naszym bliskim sojusznikiem (w domyśle jest tu bezpiecznie można inwestować) i liderem regionu.” Trzeba tylko mieć nadzieję, że nasi przedstawiciele nie pokpią sprawy i nie dadzą się za bardzo ograć amerykańskim biznesmenom, którzy przecież chcą zarobić. Minister Sikorski coś mówił o tym, że będą starali się żeby Polska i Polacy jak najwięcej zyskali na tym interesie.
Obok stricte biznesowych aspektów współpracy gospodarczej i wydobycia gazu jest jeszcze geopolityka. Polska ma szansę stać się zupełnie samowystarczalna jesli chodzi o gaz, a dodatkowo potencjalnie może w ten gaz zaopatrywać Litwę,Łotwę, Estonię Ukrainę i Białoruś na zasadach bardziej zdrowych niż układy z Gazpromem. Wyrwałoby to te kraje z całkowitego uzależnienia od woli Rosji.

Wizy ciągle wracają jak bumerang. Moim zdaniem to bezsensu, że nasz rząd i prezydent trwonią potencjał dyplomatyczny na sprawę tak nieistotną. Większość Polaków myśli, że my tych wiz nie mamy bo nas Amerykanie olewają. Dzisiaj widziałem spot Ruchu Palikota na ten temat, który jest żenujący i pokazuje tylko jak miernym politykiem jest pan Palikot. Przypomnijmy: Polacy notorycznie łamią prawo amerykańskie przedłużając sobie wizy turystyczne z tych czy innych powodów ( pewnie najczęściej chodzi o pracę na czarno). Dlatego właśnie wizy ciągle nie są zniesione. Obama sam tego prawa nie może zmienić, ale znowu robi gesty w stronę rozwiązania tej sprawy. Pewnie te wizy w końcu zniosą jak już jest taka presja na USA tylko co nam po tym? Dla Obamy to korzystne bo w zamian za pomoc w załatwieniu tych wiz, które przecież nie są żadnym poświęceniem ze strony USA otrzyma coś konkretniejszego od Polski. Ja bym osobiście wolał żeby pan prezydent Komorowski i pan premier Tusk zamiast gadać o wizach zapytali stanowczo dlaczego Amerykanie nie wywiązali się do tej pory z warunków umowy offsetowej zawartej przy zakupie F-16???



Najważniejszy jednak był ten wymiar symboliczny wizyty. Obama pokazał, że chociaż w relacjach z Rosją trwa reset to nie odbywa się on kosztem Polski i całego regionu. USA też musi się zabezpieczyć na ewentualność taką, że Rosji odbije i zmieni kurs na ostrą kolizję z zachodem. Wtedy sojusznicy w Europie Środkowo-Wschodniej będą niezbędni. Obama kilkakrotnie zaznaczył, że Polska jest liderem tego regionu i przykładem. Jest to zarówno pochwała, ale i narzucenie odpowiedzialności przez USA. Obama wysłał sygnał  w świat, że Polska jest jednym z jej najsilniejszych sojuszników w tej części świata i liczy, że za jej sprawą będzie tu spokój i porządek. Polska jest w oczach USA tą siłą w Europie Wschodniej, która ma coraz więcej do powiedzenia, ale i coraz więcej do zrobienia. Przestajemy być dzieckiem, które trzeba podsadzić, a stajemy się dorosłym facetem na którego inni liczą. Czy nam się to podoba czy nie to pod względem demograficznym, terytorialnym oraz gospodarczym  Polska jest liderem Europy Środkowo-Wschodniej. Nawet jakby Obama tego nie powiedział to i tak byśmy byli. Od nas samych zależy jak wykorzystamy ten potencjał i szanse dla naszego kraju. Moje pokolenie jest pierwszym od setek lat, które  ma przywilej życia i rozwijania się w prawdziwie niepodległej i bezpiecznej Polsce. Podsumowując wizyta jak najbardziej na plus.

Ps. Zamknąłem ankietę na temat ministra Sikorskiego. Wynik był całkowicie wyrównany. Na każdą opcję było po 10 głosów. Wynika z tego, że według was Radosław Sikorski jest raczej przeciętnym szefem dyplomacji. Nowa ankieta badająca nastroje wobec zacieśniania współpracy z USA. Ciekaw jestem waszych opinii.

środa, 25 maja 2011

Hello Poland! Czyli co powie Obama Polakom?



    Już wcześniej wiadomo było, że wizyta prezydenta USA na starym kontynencie ma na celu pokazanie, że to Europa jest głównym partnerem i sojusznikiem Ameryki na świecie. W Irlandii wizyta nieco sentymentalna miała podkreślić "europejskie pochodzenie USA" wspólne korzenie i dziedzictwo. Wczoraj w Wielkiej Brytanii Barack Obama potwierdził, że USA i UK łączą specjalne relacje krajów anglojęzycznych. UK pozostaje najlepszym sojusznikiem USA. UK pozostając outsiderem w Unii Europejskiej ma przede wszystkim wspólne cele, przekonania oraz interesy z USA. A co z Polską? Na co liczymy? Na co powinniśmy liczyć?


Sprawy nieistotne

    W mojej ocenie jest szereg spraw, które przez Polaków są postrzegane jako bardzo ważne, a które w rzeczywistości są nieistotne. Z drugiej strony jest wiele spraw bardzo istotnych dla Polski, które Polaków zupełnie nie obchodzą lub wręcz są im przeciwni.

Wizy do USA
    Pierwsze z brzegu weźmy te nieszczęsne wizy. To prawda, że mamy prawo czuć się "gorsi" bo inni w Europie mogą latać do Stanów bez wiz,a Polacy nie. Zgadzam się, że ta kwestia powinna zostać w USA w końcu uregulowana na naszą korzyść. Tylko czy to jest, aż tak istotne dla polskiej racji stanu? Poza wymiarem symbolicznym nie ma to większego znaczenia. Prawdopodobnie już po zniesieniu obowiązku wizowego dla Polski nie nastąpi jakiś wesoły exodus z ziemi polskiej do amerykańskiej bo USA przestałoby być już postrzegane przez Polaków jak jakieś Eldorado. Tak więc po co to ciągłe marudzenie strony polskiej? Nie wiem. Za zupełnie niedopuszczalne uważam stawianie sprawy wiz przez polskiego prezydenta w takiej formie jak to miało miejsce w czasie jego wizyty w USA. Jeżeli Amerykanie nam będą chcieli dać w końcu te wizy to nam dadzą, ale żeby nasz prezydent stawiał tą sprawę w czasie rozmów i publicznie narzekał to jest niegodne i ubliżające. Nie powinniśmy się o nie prosić. Nie chcą nam dać tych wiz to nie. Bez łaski! A jak dadzą to ok, ale powodów do wielkiej radości nie dostrzegam. Podejrzewam, że prezydent Komorowski nie omieszka zniesienia wiz odtrąbić jako swój wielki sukces, ale dla naszych interesów to naprawdę nie ma większego znaczenia.

"Gdzie te irackie kontrakty? Gdzie darmowe hamburgery?"
    Wielu ludzi swój anty-amerykanizm buduje właśnie na "wizach" bądź na tym, że Polska nie dostała lukratywnych kontraktów w Iraku. Ten drugi argument jest głupotą kompletną. Skąd się to wzięło nie mam pojęcia,ale podejrzewam, że to nasi genialni politycy rzucili hasła "złotych kontraktów w Iraku" w czasie debaty nad udziałem naszych wojsk w tamtej operacji. Wyjaśnijmy sprawę raz na zawsze. USA nie obiecywało nam żadnych kontraktów na odbudowę Iraku za udział w wojnie. Inną sprawą jest to, że to nie jest tak, że Polsce nie pozwolili. W Polsce po prostu nie ma takich firm, które podjęłyby się takiego wyzwania. Tam trwała wojna. Dostanie kontraktu dla firmy z Polski wiązałoby się z koniecznością zainwestowania poważnych pieniędzy. Odpowiednio wysokiego opłacenia pracowników i dodatkowo opłacenia im prywatnej "zbrojnej ochrony" na miejscu. W Polsce nie ma tak dużych, bogatych i odważnych firm po prostu. A nawet jeśli są to najwyraźniej nie były zainteresowane. Wojsko Polskiej pojechało do Iraku, aby pokazać USA, że jesteśmy ich dobrym sojusznikiem i mogą na nas liczyć. Może nie mamy wielkiej armii, ale potrafimy szybko i aktywnie włączyć się w operację USA w odległym rejonie świata. Polscy żołnierze w Iraku czy Afganistanie wzmacniają bezpieczeństwo Polski poprzez umacnianie naszych sojuszy. Stawianie sprawy w taki sposób , że wysłaliśmy naszych chłopców na wojnę po to żeby nam Amerykanie dawali "darmowe hamburgery" jest zwyczajnie obraźliwe dla Polski, naszego narodu i naszych żołnierzy, którzy tam giną.


Sprawy istotne


"Tarcza antyrakietowa i US Army w Polsce"
    Budowa tarczy antyrakietowej na terenie Polski miała być milowym krokiem naprzód w zacieśnianiu wzajemnych więzi z USA. Po odejściu Busha, Barack Obama zrezygnował z tamtego projektu i przedstawił inny. Podobno bardziej odpowiedni. Nie wiadomo na ile tamta decyzja była podyktowana presją rosyjską. Amerykanie na pewno potrzebowali wtedy ugodowej postawy Rosji przy pomocy w sprawie Iranu i Afganistanu. Być może było to coś za coś tzn. USA nie postawi tarczy w Polsce, a w zamian Rosja poprze ją w naciskach na Iran i da wsparcie logistyczne US Army w Afganistanie. Z całą pewnością ta decyzja została bardzo źle odebrana nie tylko w Polsce, ale w całym regionie. Wiele państw zaczęło się obawiać, że USA poświęci sojusze z nimi na rzecz dobrych relacji z Rosją. Tak czy inaczej w piątek Barack Obama powinien jasno powiedzieć przywódcom Europy Środkowo-Wschodniej co i jak z tą "drugą tarczą" i na co możemy liczyć ze strony USA. Z ostatnich newsów wynika, że Rumunia już podpisała umowę na mocy, której elementy tarczy będą w Rumunii. Czechy nie zmieniły swojej chęci posiadania radaru, nie wiem tylko jakie jest stanowisko polskiego rządu w sprawie tej drugiej tarczy. Chyba z niej nie zrezygnujemy? W moim przekonaniu najlepiej by było, gdyby USA potwierdziło budowę tarczy w Europie i to bez współpracy z Rosją. Rosja będzie marudzić, ale co zrobi? Dla nas każda obecność wojsk USA w Polsce jest gwarancją bezpieczeństwa wielokrotnie silniejszą od wszystkich umów i traktatów na papierze. Ewentualne koszty ataku na Polskę wzrastają jeśli jest garnizon US Army. Poza tym Rosja nigdy nie zaatakuję państwa na terenie, którego stacjonują Amerykańscy żołnierze. Z tego co wiem podpisano już umowę SOFA między USA i    Polską. Umowa ta reguluje obecność Amerykańskiej armii w Polsce. Warunki są. Pytanie tylko czy USA ulegnie rosyjskim groźbom i wycofa się z obecności w Polsce. Osobiście bardzo bym się cieszył, gdyby Obama powiedział publicznie, że lotnictwo USA zostanie przeniesione z Włoch do Polski i nic Rosji do tego.

Gaz łupkowy
    O tym nie będę się rozpisywał bo już sporo postów temu poświęciłem. Liczyłbym tylko na zdecydowaną deklarację, że USA chce się mocno zaangażować w projekt razem z polskimi firmami, a z polskiej strony publiczne zapewnienia Tuska i Komorowskiego, że Polska jest na tak i nie podda się jakimś ograniczeniom w sprawie gazu łupkowego narzuconym odgórnie przez Unię. Wiadomo, że bardzo dużo i Francja i Niemcy stracą jeśli w Polsce pojawi się  gaz. Przecież to Francuzi mieli nam budować elektrownie atomowe, a jak pojawią się łupki to na co nam ich radioaktywna energia? Z Niemcami jest jeszcze gorsza historia bo oni już zainwestowali kupę kasy w budowę NordStream. Nie ma się więc co dziwić tak silnemu lobby anty-łupkowemu w Unii. Ba Niemcy doprowadzili nawet do tego, że Nordstream jest inwestycją Unii Europejskiej! To dziwne,że inwestycja Unii z Rosją godzi w interesy Polski, która przecież jest częścią Unii. Dlaczego więc my mamy mieć skrupuły jeśli mamy szanse na interes stulecia  razem z USA i do tego uniezależnienie się od ewentualnego szantażu energetycznego Rosji?

czwartek, 19 maja 2011

Gaz łupkowy! Ratuj się kto może!




    Ja rozumiem, że odkąd na horyzoncie pojawiła się możliwość, że Gazprom straci monopol na surowce w Europie Rosja pociąga za wszystkie sznurki żeby tylko to zatrzymać. Stąd też nagła eksplozja histerycznej nadaktywności organizacji ekologicznych. Tylko dlaczego tak wiele osób łyka te bzdury bez zastanowienia. Jeżeli ten gaz zacznie być w Polsce wydobywany to Rosja naprawdę będzie miała kłopot. Albo straci zupełnie klientów na rzecz Polski, albo będzie musiała sporo obniżyć ceny. Tak czy siak dużo petrodolarów, które stanowią podstawę budżetu Rosji przepadnie. I czym Kreml uspokoi Rosjan jak zabraknie mu kasy ze sprzedaży surowców? Putin i Miedwiediew spadną ze stołków, a z więzienia wyjdzie Chodorkowski i zacznie modernizować Rosję. Może poniosła mnie trochę fantazja, ale fakt jest taki, że ten gaz łupkowy w Polsce jest zagrożeniem dla strategicznych interesów Rosji oraz może zachwiać stabilnością władzy Putina.  Na pewno lobby rosyjskie już ostro wzięło się do pracy i w miarę postępów będzie coraz więcej protestów "zielonych" i wahających się państw UE. Mam nadzieję, że się nie damy bo odkrycie tego gazu to naprawdę wielka szansa dla Polski na wzbogacenie się oraz uniezależnienie siebie oraz państw regionu od polityki Gazpromu i Putina. 
Już widzę minę Putina jak nie może zakręcić kurka Ukrainie bo ta woli kupić gaz z Polski :)
    Wizje, że w Polsce będzie zionąć czarna dziura, a z kranów zamiast wody płynąć będzie propan butan traktuję z przymrużeniem oka. Naprawdę nie trzeba dużego wysiłku żeby zdobyć trochę informacji jak się odbywa wydobycie i jak wygląda sytuacja w regionach gdzie ten gaz wydobywa się już od lat. Możemy dać się nabrać i przestraszyć dalej płacąc Rosji największe ceny za gaz w Europie i narzekać, że paliwo drogie, że ceny drogie albo spróbować dostrzec w tym odkryciu gazu przełomową szansę dla Polski.

poniedziałek, 16 maja 2011

Rosyjskie czerwone linie.

    Z punktu widzenia Rosji obecna sytuacja może wydawać się zła, a nawet bardzo zła. Po upadku ZSRR jej spadkobierca czyli Federacja Rosyjska cały czas konsekwentnie próbuje odbudować swoje wpływy. Od odejścia Jelcyna i przejęcia władzy przez Putina Rosja rzeczywiście stanęła na nogi.






Daleki Wschód

    Federacja Rosyjska nie ma wcale korzystnej sytuacji geostrategicznej. Na Dalekim Wschodzie ciągle napięte pozostają stosunki z Japonią, głównie z powodu Wysp Kurylskich. Jeszcze większym zmartwieniem na wschodnich rubieżach Rosji są Chiny, które z młodszego brata ZSRR w czasie Zimnej Wojny teraz urosły do rangi samodzielnego mocarstwa. Rosja musi zdawać sobie sprawę z tego, że się wyludnia, zwłaszcza w jej syberyjskiej części maleje odsetek ludności rosyjskiej, a napływa ludność z Chin. Chiny prowadzą coś w rodzaju pokojowej kolonizacji rosyjskiej części Syberii. Jeżeli w którymś momencie między Chinami, a Rosją dojdzie do poważnego konfliktu to Chiny będą miały w nim przewagę. Federacja Rosyjska obejmuje największe tereny na Ziemi pod względem geograficznym, ale ciągle maleje jej populacja. W którymś momencie zabraknie Rosjan na odpowiednie zagospodarowanie, a tym bardziej ochronę tak rozległych granic.



Europa

    W czasie, gdy dawne strefy wpływów ZSRR jak Polska, Czechy, Węgry i później państwa bałtyckie wchodziły do NATO Rosja była zbyt słaba by w jakikolwiek sposób temu przeciwdziałać. Stało się. Rosjanie mogą już teraz tylko zgrzytać zębami i rwać włosy z głów, ale i tak nie zmienią już tego, że Polska, a wraz z nią znaczna część sowieckiego imperium zewnętrznego znalazła się pod parasolem NATO i  jest teraz w strefie wpływów USA. Jedyne co Rosja może robić to prężyć muskuły i cały czas kontestować obecność USA w Polsce czy Rumunii. Sprawa tarczy antyrakietowej w Polsce jest tego najlepszym przykładem. Przy pierwszym podejściu za Georga Busha Rosja dostała ataku paniki, uciekając się nawet do groźby wycelowania broni atomowej w Polskę, jeśli stanie tam jakaś instalacja made in USA.  Barack Obama wycofał się z projektu Busha, ale nie zupełnie. Teraz wcielana jest w życie nowa koncepcja tarczy antyrakietowej z elementami w Rumunii, Czachach i Polsce. I Rosja znowu podnosi wrzask. W sumie nie ma się jej co dziwić, bo co innego może zrobić? Nic. Natomiast oświadczenia prezydenta Miedwiediewa, że " tarcza może powstać tylko z udziałem Rosji albo wcale" albo  "kolejne groźby rosyjskich generałów o wycelowaniu rakiet w Polskę", świadczą nie o sile, lecz o słabości Federacji Rosyjskiej. Rosja nie ma zupełnie nic do przeciwstawienia lub zaoferowania USA, więc ucieka się do ostateczności czyli groźby użycia broni nuklearnej. Tylko, że ten argument już się trochę zużył i nikt go nie bierze na poważnie. Polska jest w NATO i jeżeli USA i Polska chcą sobie razem postawić tarczę na naszym niepodległym terytorium to prędzej czy później to zrobią. Oczywiście będzie trzeba kilku dyplomatycznych szermierek i użycia jakiegoś fortelu, ale w końcu  elementy tej tarczy tu staną. I nie sądzę, że Rosja będzie jej częścią bo wygląda na to, że Amerykanie nie za bardzo chcą się dzielić swoimi technologiami z Putinem i s-ka. Podobnie będzie z bateriami Patriotów i mam nadzieję, że Obama w czasie wizyty w Polsce za kilka dni potwierdzi  decyzję o przeniesieniu amerykańskiego lotnictwa z Włoch do Łasku pod Łodzią. Byłby to wyraźny sygnał wysłany Rosji, że nie może kwestionować obecności wojsk USA w Polsce. Kwestia militarna nie wchodzi w grę bo Rosja  nie zaryzykuje wojny z NATO, może najwyżej testować spoistość sojuszu poprzez prowokacje względem poszczególnych  państw  bądź szantaż energetyczny. Wydaje się, że i na "Gazpromową politykę" może niedługo znaleźć się sposób w postaci gazu łupkowego w Polsce co wytrąciłoby  nawet ten atut z rąk Rosji i postawiło pod znakiem zapytania wielomilionowe inwestycje jak Nord Stream.


Ukraina i Kaukaz

    Tak więc, Rosja niewiele może już poradzić na to, że część jej dawnych państw satelickich zdążyła się wślizgnąć do NATO. Inaczej wygląda sprawa z Ukrainą i Kaukazem. Wojna z Gruzją w 2008 roku była pokłosiem przekroczenia rosyjskich czerwonych linii. Jeszcze nie wysechł atrament na deklaracji  NATO w Bukareszcie w 2008 roku, w której deklarowano chęć przyjęcia Gruzji i Ukrainy do NATO, a już rosyjskie czołgi przetaczały się przez Gruzję. Wejście do NATO Gruzji oraz Ukrainy byłoby katastrofą z punktu widzenia Moskwy. Rosja pokazała, że jeśli NATO będzie chciało sięgnąć Ukrainy czy Gruzji  użyje siły zbrojnej. Jestem przekonany, choć nie mam na to dowodów, że Rosja wpompowała olbrzymie sumy pieniędzy oraz całe zastępy szpiegów i wszystkie swoje wpływy żeby zawrócić Ukrainę z kursu na zachód. I widać skutecznie. Na Ukrainie nie ma już śladu po "pomarańczowych rewolucjonistach", a  Rosyjska Flota Czarnomorska może stacjonować w Sewastopolu. Swoją Drogą to bardzo zabawnie wyglądało podjęcie decyzji w tej sprawie przez Parlament Ukraiński. KLIK Co do Gruzji to wmanewrowanie Saakaszwilego w wojnę skutecznie odsunęło przyjęcie Gruzji do NATO i na pewno ostudziło zapał innych państw w regionie do zacieśniania więzi z zachodem. Tak więc obecne granice NATO z rosyjskiego punktu widzenia nie mogą już być przesunięte dalej na wschód i Rosja będzie gotowa nawet iść na wojnę, żeby do tego nie dopuścić. Oficjalnie zachód wciąż popiera aspiracje Gruzji i nie uznał Abchazji oraz Osetii Południowej, ale chyba też zdał sobie sprawę z nieprzekraczalności rosyjskich czerwonych linii.





sobota, 14 maja 2011

Jeszcze raz o Radku Sikorskim.

    Chociaż wcześniej bardzo kiepsko oceniałem polską politykę zagraniczną prowadzoną na wschodzie i osłabienie naszych relacji z Ukrainą, Gruzją czy Litwą to teraz czuję się w obowiązku pochwalić działania ministra Sikorskiego. Co by nie mówić to na tle innych ministrów obecnego rządu jest on postacią wyróżniającą się i w mojej ocenie najlepszym szefem dyplomacji od 1989 roku.




    Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ostatnia inicjatywa naszego ministra spraw zagranicznych, czyli podróż do Libii i spotkanie z władzami powstańców, którzy mają być alternatywą dla pułkownika Kadafiego po jego obaleniu. Obalenie Kadafiego wydaje się już być tylko kwestią czasu i coraz mocniej poszczególne państwa Unii deklarują poparcie dla powstańców. Coś co na początku było tylko ochroną ludności cywilnej przez ludobójstwem przeradza się w wymierne wsparcie dla sił powstańczych przy obalaniu dyktatora. Widać, że Unia obrała strategię zduszenia sił Kadafiego z morza i powietrza i zamiast interwencji lądowej wybrała wariant maksymalnego wsparcia materiałowego i politycznego sił walczących z pułkownikiem. W tym kontekście lot Radosława Sikorskiego do Libii, jako pierwszego tak wysoko postawionego przedstawiciela państw Unii ma podwójne znaczenie. 
    Po pierwsze Polska pokazała, że nie będzie stać z boku w czasie naszej prezydencji w sprawie wydarzeń w Afryce. Może to jeszcze nie jest wspólna polityka Unii, ale na pewno ważny krok by pokazać światu, że Europa potrafi mówić jednym głosem. 
    Po drugie dajemy świadectwo, że Polska w czasie swojej prezydencji nie ograniczy się tylko do tzw. polityki wschodniej i będzie brać udział w rozwiązywaniu problemów na dalekich obrzeżach Unii dotykających państwa takie jak Francja, Włochy czy Hiszpania.  Czyli nie będzie to prezydencja ograniczona tylko do interesów danego kraju. Podsumowując, pierwszym plusem jest konsolidowanie polityki zagranicznej Unii i udziału w nim Polski, drugim plusem zaangażowanie Polski w sprawy rozgrywające się na drugim końcu Unii Europejskiej. Dzięki temu jeżeli w przyszłości w naszym regionie dojdzie do podobnych wydarzeń zwiększy się prawdopodobieństwo zaangażowania innych państw w nasze problemy. I chyba o to w tym wszystkim chodzi- jeden za wszystkich wszyscy za jednego. 
    Rozwiązanie problemów w Afryce Północnej jest chyba największym testem skuteczności Unii Europejskiej od czasów wojny na Bałkanach. Wtedy Unia kiepsko sobie poradziła i dopiero stanowcze zaangażowanie USA doprowadziło do wygaszenia konfliktu. To czy zaangażowanie Unii  w wydarzenia w Afryce się powiedzie będzie stanowiło o przyszłości i prestiżu Europy. Podróż Sikorskiego jest na pewno małym ale pozytywnym krokiem na przód. Jeżeli Unia skutecznie się przyczyni do obalenia Kadafiego i zapoczątkowania przemian demokratycznych w Libii to pokaże, że potrafi prowadzić wspólną politykę zagraniczną i popchnie na przód takie sprawy jak budowa armii europejskiej czy rozwijanie wspólnej europejskiej dyplomacji. Trzymam kciuki panie ministrze.

wtorek, 10 maja 2011

MSZ vs chamstwo internetowe




Brawa należą się Radosławowi Sikorskiemu za to, że podjął walkę z internetowymi chamami. Stało się tak po umieszczeniu na kilku forach  rynsztokowych wpisów opluwających ministra, jego małżonkę dodatkowo nacechowanych antysemityzmem. I bardzo dobrze, że nasz minister z tym walczy bo właściciele stron internetowych zarabiają na nich kasę i powinni być odpowiedzialni za eliminowanie takich anonimowych treści na swoich portalach. Jeszcze raz brawo dla Radosława Sikorskiego... jest tylko jedno ale... czy szef MSZ nie ma innych ważnych zajęć? Nie wiem, może Polska prezydencja w Unii,  działania na rzecz sprowadzenia w końcu wraku naszego Tu-154 zanim rozłoży się na czynniki pierwsze pod troskliwą opieką Rosjan? Walka z internetowymi chamami  to naprawdę słuszna inicjatywa i jak najbardziej ją popieram,ale to chyba nie ten resort. Może minister Kwiatkowski od  sprawiedliwości albo minister Miller od spraw wewnętrznych powinien się tym zająć no chyba, że nasz MSZ narzeka na nadmiar wolnego czasu....ale w takim razie czemu wrak gnije?





 


czwartek, 5 maja 2011

Coś za coś: czyli śmierć Osamy nie jest zagrożeniem dla Polski.





    Niedawno US Army wytropiło i zlikwidowało założyciela Al- Kaidy, Osamę Bin Ladena. Od razu po głosach poparcia ze strony naszych władz pojawiły się spekulacje, że teraz wzrośnie zagrożenie atakiem na Polskę. Prym w tym straszeniu wiedzie szef SLD Napieralski, który już zaczyna sugerować, że trzeba się szybko wycofać z Afganistanu bo będzie się robić niebezpiecznie.

    A przepraszam jakby wyglądała Polska porzucając teraz sojuszników? Po atakach z 11 września przyłączyliśmy się do koalicji antyterrorystycznej i zbrojnie wsparliśmy zarówno interwencję w Afganistanie jak i w Iraku. Już od tamtego momentu było jasne, że popieramy naszego największego sojusznika USA i w związku z tym będzie wzrastać zagrożenie atakami terrorystycznymi w naszym kraju. Coś za coś. Albo jesteśmy częścią NATO i uznajemy USA ze główny filar naszego bezpieczeństwa albo wypinamy się na USA i siedzimy sobie u nas w spokoju tracąc wpływ na arenie międzynarodowej oraz wiarygodność jako sojusznik największych państw zachodu. Będąc częścią NATO i wspierając walkę z Al- Kaidą godzimy się z ryzykiem odwetu ze strony terrorystów. Jeżeli od 10 lat nic się u nas nie wydarzyło to znaczy, że albo nasz kontrwywiad dobrze przeciwdziała zagrożeniu atakami albo terroryści nie uznają Polski za godny cel do spektakularnego ataku, albo działania USA, Polski, Wielkiej Brytanii na tyle osłabiły już Al- Kaidę, że nie jest ona w stanie zorganizować czegoś podobnego do ataków w Nowym Jorku, Londynie czy Madrycie. Czy największym zagrożeniem dla Polski są terroryści islamscy i aż tak się boimy, że mamy porzucić nasze zobowiązania i wypiąć się na naszych sojuszników jak sugeruje pan Napieralski? Czy takie zachowanie podniesie nasz prestiż albo bezpieczeństwo? Nie sądzę? Terroryści mogą w ostateczności wysadzić coś w Polsce,ale nie zagrożą naszej niepodległości. Utrzymywanie 2000 kontyngentu żołnierzy w Afganistanie nie wydaje się wygórowaną ceną za sojusz z USA będący najważniejszym gwarantem naszej niepodległości przed potencjalną agresją ze strony Rosji czy Białorusi. Coś za coś, albo siedzimy jak mysz pod miotłą w Polsce w nic nie nie angażując albo bierzemy aktywny udział w działaniach sojuszu, którego jesteśmy przecież częścią.



    Zaprezentowany powyżej udział Wojska Polskiego w misjach poza granicami kraju z ostatnich lat pokazuje, że zaangażowanie Polski  w misjach NATO bądź ONZ wzrastało. I jest to w naszym interesie bo wiarygodność oraz skuteczność organizacji do których należymy oraz wspieranie naszych sojuszników zwiększają także bezpieczeństwo naszych granic. Przecież Polscy żołnierze nie są w Afganistanie żeby krzewić tam demokrację, a cel utrwalenie tam stabilizacji z władzą sprzyjającą zachodowi jest z punktu widzenia Polski tylko celem pośrednim. Naszym celem bezpośrednim jest utrwalanie naszych więzi sojuszniczych z USA oraz zwiększanie naszych wpływów na forum NATO. Czy gdyby Polska w ogóle nie uczestniczyła w operacjach NATO to ktoś by słuchał jej stanowiska w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji. Nasze wojsko jest jednym z kluczowych atutów we wspieraniu naszej polityki międzynarodowej oraz budowaniu pozycji Polski.



wtorek, 3 maja 2011

Święto Narodowe Trzeciego Maja



Dzisiaj obchodzimy jedno z najważniejszych świąt w historii naszego państwa i narodu. Uchwalenie Konstytucji 3 Maja było doniosłym wydarzeniem na skalę światową. Uchwalając pierwszą konstytucję w Europie Rzeczpospolita pokazała, że jest zdolna do wielkich czynów i wdrażania idei Oświecenia w życie. Dzieło to było ambitną próbą wyrwania naszego kraju z marazmu i stagnacji, w które popadliśmy w poprzednich dekadach. Polacy potrafili wprowadzić w życie ustawę zasadniczą dokonując rewolucji społecznej i ustrojowej bez rzezi oraz królobójstwa. Anglia i Francja potrafiły dokonywać podobnych rewolucji tylko poprzez dekapitację królów oraz arystokracji. Czyż nasza "aksamitna rewolucja ustrojowa" nie świadczy o dojrzałości i mądrości obywateli? Oczywiście nie wszystkim zmiany się podobały, ale to za sprawą wsparcia mocarstw ościennych, ich interwencji, pieniędzy i bagnetów możliwe było obalenie Konstytucji 3 Maja. Caryca Katarzyna przerażona wizją wzmocnionej reformami Polski nie czekała na rozwój wydarzeń i przystąpiła do zabicia tych rewolucyjnych zmian w zarodku. Dorobek konstytucji: przyznanie praw mieszczanom, ukrócenie przywilejów szlachty 'gołoty', zniesienie liberum veto, wzmocnienie centralnej władzy króla, utrwalenie tolerancji dla innych religii to tylko niektóre ze zmian zawartych w dziele naszych wielkich rodaków. Konstytucji, która miała pomóc w naprawie państwa, ale ostatecznie doprowadziła do agresji i ostatecznej likwidacji Polski. Czy gdyby nie konstytucja to nie doszłoby do ostatniego rozbioru? Wątpię, bez reform Polska staczała by się dalej po równi pochyłej, niezdolna do rozwoju i modernizacji. Uchwalenie Konstytucji było ambitną próbą odbudowania potęgi Rzeczpospolitej. Nie tyle nieskuteczną co spóźnioną. Jej owoce były widoczne w zawziętym trwaniu polskiego ducha przez kolejne stulecia pod zaborami i ostatecznego odzyskania niepodległości.

środa, 27 kwietnia 2011

Co mają Kuryle do Kaliningradu?

Najważniejszym czynnikiem w zrozumieniu polityki międzynarodowej kreowanej przez Federację Rosyjską jest geopolityka. Dla Rosji najważniejsza jest integralność terytorialna, granice państwowe wysunięte jak najdalej się da. Zabezpieczenie przyczółków o znaczeniu strategicznym zarówno te zdobyte za czasów carów jak i tych zdobytych przez ZSRR. Doktryna rosyjska ta z czasów ZSRR sprowadzała się do tego, że: "Rosja swoje terytorium poszerza jak i kiedy tylko może i zdobytej ziemi nigdy nie oddaje. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą terytoria o znaczeniu geostrategicznym". Przykładem takich zdobyczy są Wyspy Kurylskie położone na krańcach rosyjskiego dalekiego wschodu przy wejściu na Ocean Spokojny oraz sąsiadujący z Polską obwód kaliningradzki. Myli się ten kto uważa, że tych dwóch terenów nic nie łączy. Łączy je to, że w obu przypadkach chodzi o ziemie nigdy do Rosji nie należące i z których powinna zrezygnować.



Japonia i Rosja formalnie nigdy nie zakończyły II Wojny Światowej. Do tej pory nie podpisały pokoju, a jednym z głównych powodów jest to, że Japonia chce z powrotem odzyskać Wyspy Kurylskie prawnie do niej należące, a Rosja nie chce ich oddać. Rosjanie twardo się trzymają swoich geostrategicznych koncepcji i wiedzą, że Kuryle w ich rękach czynią Morze Ochockie wyłacznie rosyjską strefą i zapewnieją im kontrolę nad częścią Pacyfiku. Gdyby je oddali byłoby to równoznaczne z pozbyciem się ważnego atutu i punktu o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego Rosji.



Wnikliwie badając sprawę Kuryli na Pacyfiku można zneleźć wiele analogii do obwodu Kaliningradzkiego i Bałtyku. Kaliningrad jest takim samym przyczółkiem u bram Europy jak Kuryle na progu Japonii. Kilkakrotnie w ciągu tego roku rosyjskie władze groziły, że uzbroją w broń atomową rakiety rozmieszczone w Kaliningradzie.Podobne zapowiedzi dotyczyły rozmieszczenia rakiet na Kurylach oraz rozbudowy floty wojennej w tamtym regionie.

Czy działania Rosji są oznaką słabości czy siły?
Czy Rosja słabnie i dlatego wzmacnia obronę swoich strategicznych zdobyczy? Czy może Rosja rośnie w siłę i rozbudowuje infrastrukturę swoich przyczółków?