poniedziałek, 30 maja 2011

Obama w Polsce- Aftermath


Wizyta sama w sobie jest już czymś pozytywnym i podnoszącym prestiż naszego państwa. Jak do tego dodamy jeszcze, że obyło się bez większych wpadek to można uznać odwiedziny prezydenta USA w Polsce za udane. Należą się gratulacje dla organizatorów z obu kancelarii oraz MSZ, którzy na pewno mieli ręce pełne roboty.Przyszedł czas na podsumowanie. Co osiągnęliśmy dzięki tej wizycie?



    Z konkretów to stacjonowanie rotacyjne amerykańskich samolotów i obsługi naziemnej dla F-16. Mają być u nas 4 razy w roku na 2 tygodnie. Czy to mało czy dużo? Zależy jak na to spojrzeć. Sama obecność wojsk amerykańskich w Polsce podnosi nasze bezpieczeństwo. I nie chodzi o ilość, ale o sam fakt.  Dlaczego Amerykanie nie mogą umieścić u nas więcej wojska i na stałe? Skąd to rozwiązanie rotacyjne? Należy spojrzeć na szerszy kontekst historyczny oraz na bieżącą sytuację. Jeśli chodzi o historię to w czasie rozmów z Rosją na temat poszerzenia NATO o Polskę strona rosyjska uzgodniła z USA, że nie będą rozmieszczać znacznych sił wojskowych na terenie nowo-przyjętych państw między innymi Polski, a każde rozmieszczenie wojska  będzie konsultowane z Rosją. Dlatego Amerykanie trzymają się tamtych ustaleń. Zresztą sama doktryna USA wobec Europy zakłada działanie dwutorowe. Z jednej strony poszerzamy NATO i wpływy zachodu na dawne republiki radzieckie, z drugiej strony jednocześnie utrzymujemy dialog z Rosją, aby nie czuła się zagrożona. USA próbuje z Rosji stworzyć partnera,a nie wroga. Oczywiście są pewne granice. Jeżeli Rosja za bardzo odchyla się od demokracji w stronę autorytaryzmu to ta współpraca jest mniej możliwa, ale USA cały czas próbuje pracować nad zmienianiem i przekonywaniem Rosji do współpracy. Trzeba pracować z Rosją taką jaka jest wierząc, że za jakiś czas zmiany demokratyczne znowu zaczną tam postępować. W końcu jeszcze dwadzieścia lat temu był tam ZSRR czyli kwintesencja totalitaryzmu i nie da się tak szybko dokonać przeobrażenia. Obecność wojskowa Amerykanów może na razie niewielka jest ostrożnym działaniem tak by nie drażnić za bardzo Rosji. Podejrzewam, że ta rotacyjna obecność jest tylko asumptem do większego zaangażowania USA w obronność Polski. Krok po kroku będzie się zwiększać. Jakby Amerykanie od razu postawili tu wielką bazę i sprowadzali dużo wojska to na pewno doszłoby do znacznego pogorszenia relacji z Rosją i USA i Polski, a to nikomu nie byłoby potrzebne. Dodatkowym problemem bieżącym są problemy gospodarcze USA i bardzo duże zadłużenie. W związku z tym Amerykanie tną koszty związane z wojskiem na ile się da. Poza tym w oczach USA  nasz region jest oazą spokoju i nie ma sensu umieszczać tu teraz większej liczby wojska, które bardziej potrzebne będzie w niestabilnych i zapalnych rejonach świata. Ja jestem trochę rozczarowany małą skalą zaangażowania wojskowego USA w Polsce. Liczyłem na więcej, ale zdaję sobie sprawę z realiów. Nie zapominajmy jednak, że współpraca wojskowa z USA cały czas trwa, baza w Łasku na pewno się rozwinie, a nasi piloci i obsługa podszkolą się w optymalnym wykorzystaniu najnowszych technologii wojskowych. To jest konkret.

Gaz łupkowy przewijał się bardzo często w czasie wizyty Obamy. Oczywiście to nie rząd USA będzie wydobywał u nas gaz tylko prywatne firmy, ale Obama zrobił dobry klimat podkreślając temat wysłał sygnał do amerykańskich firm : „Słuchajcie jestem tu w Polsce jest ok, są naszym bliskim sojusznikiem (w domyśle jest tu bezpiecznie można inwestować) i liderem regionu.” Trzeba tylko mieć nadzieję, że nasi przedstawiciele nie pokpią sprawy i nie dadzą się za bardzo ograć amerykańskim biznesmenom, którzy przecież chcą zarobić. Minister Sikorski coś mówił o tym, że będą starali się żeby Polska i Polacy jak najwięcej zyskali na tym interesie.
Obok stricte biznesowych aspektów współpracy gospodarczej i wydobycia gazu jest jeszcze geopolityka. Polska ma szansę stać się zupełnie samowystarczalna jesli chodzi o gaz, a dodatkowo potencjalnie może w ten gaz zaopatrywać Litwę,Łotwę, Estonię Ukrainę i Białoruś na zasadach bardziej zdrowych niż układy z Gazpromem. Wyrwałoby to te kraje z całkowitego uzależnienia od woli Rosji.

Wizy ciągle wracają jak bumerang. Moim zdaniem to bezsensu, że nasz rząd i prezydent trwonią potencjał dyplomatyczny na sprawę tak nieistotną. Większość Polaków myśli, że my tych wiz nie mamy bo nas Amerykanie olewają. Dzisiaj widziałem spot Ruchu Palikota na ten temat, który jest żenujący i pokazuje tylko jak miernym politykiem jest pan Palikot. Przypomnijmy: Polacy notorycznie łamią prawo amerykańskie przedłużając sobie wizy turystyczne z tych czy innych powodów ( pewnie najczęściej chodzi o pracę na czarno). Dlatego właśnie wizy ciągle nie są zniesione. Obama sam tego prawa nie może zmienić, ale znowu robi gesty w stronę rozwiązania tej sprawy. Pewnie te wizy w końcu zniosą jak już jest taka presja na USA tylko co nam po tym? Dla Obamy to korzystne bo w zamian za pomoc w załatwieniu tych wiz, które przecież nie są żadnym poświęceniem ze strony USA otrzyma coś konkretniejszego od Polski. Ja bym osobiście wolał żeby pan prezydent Komorowski i pan premier Tusk zamiast gadać o wizach zapytali stanowczo dlaczego Amerykanie nie wywiązali się do tej pory z warunków umowy offsetowej zawartej przy zakupie F-16???



Najważniejszy jednak był ten wymiar symboliczny wizyty. Obama pokazał, że chociaż w relacjach z Rosją trwa reset to nie odbywa się on kosztem Polski i całego regionu. USA też musi się zabezpieczyć na ewentualność taką, że Rosji odbije i zmieni kurs na ostrą kolizję z zachodem. Wtedy sojusznicy w Europie Środkowo-Wschodniej będą niezbędni. Obama kilkakrotnie zaznaczył, że Polska jest liderem tego regionu i przykładem. Jest to zarówno pochwała, ale i narzucenie odpowiedzialności przez USA. Obama wysłał sygnał  w świat, że Polska jest jednym z jej najsilniejszych sojuszników w tej części świata i liczy, że za jej sprawą będzie tu spokój i porządek. Polska jest w oczach USA tą siłą w Europie Wschodniej, która ma coraz więcej do powiedzenia, ale i coraz więcej do zrobienia. Przestajemy być dzieckiem, które trzeba podsadzić, a stajemy się dorosłym facetem na którego inni liczą. Czy nam się to podoba czy nie to pod względem demograficznym, terytorialnym oraz gospodarczym  Polska jest liderem Europy Środkowo-Wschodniej. Nawet jakby Obama tego nie powiedział to i tak byśmy byli. Od nas samych zależy jak wykorzystamy ten potencjał i szanse dla naszego kraju. Moje pokolenie jest pierwszym od setek lat, które  ma przywilej życia i rozwijania się w prawdziwie niepodległej i bezpiecznej Polsce. Podsumowując wizyta jak najbardziej na plus.

Ps. Zamknąłem ankietę na temat ministra Sikorskiego. Wynik był całkowicie wyrównany. Na każdą opcję było po 10 głosów. Wynika z tego, że według was Radosław Sikorski jest raczej przeciętnym szefem dyplomacji. Nowa ankieta badająca nastroje wobec zacieśniania współpracy z USA. Ciekaw jestem waszych opinii.

środa, 25 maja 2011

Hello Poland! Czyli co powie Obama Polakom?



    Już wcześniej wiadomo było, że wizyta prezydenta USA na starym kontynencie ma na celu pokazanie, że to Europa jest głównym partnerem i sojusznikiem Ameryki na świecie. W Irlandii wizyta nieco sentymentalna miała podkreślić "europejskie pochodzenie USA" wspólne korzenie i dziedzictwo. Wczoraj w Wielkiej Brytanii Barack Obama potwierdził, że USA i UK łączą specjalne relacje krajów anglojęzycznych. UK pozostaje najlepszym sojusznikiem USA. UK pozostając outsiderem w Unii Europejskiej ma przede wszystkim wspólne cele, przekonania oraz interesy z USA. A co z Polską? Na co liczymy? Na co powinniśmy liczyć?


Sprawy nieistotne

    W mojej ocenie jest szereg spraw, które przez Polaków są postrzegane jako bardzo ważne, a które w rzeczywistości są nieistotne. Z drugiej strony jest wiele spraw bardzo istotnych dla Polski, które Polaków zupełnie nie obchodzą lub wręcz są im przeciwni.

Wizy do USA
    Pierwsze z brzegu weźmy te nieszczęsne wizy. To prawda, że mamy prawo czuć się "gorsi" bo inni w Europie mogą latać do Stanów bez wiz,a Polacy nie. Zgadzam się, że ta kwestia powinna zostać w USA w końcu uregulowana na naszą korzyść. Tylko czy to jest, aż tak istotne dla polskiej racji stanu? Poza wymiarem symbolicznym nie ma to większego znaczenia. Prawdopodobnie już po zniesieniu obowiązku wizowego dla Polski nie nastąpi jakiś wesoły exodus z ziemi polskiej do amerykańskiej bo USA przestałoby być już postrzegane przez Polaków jak jakieś Eldorado. Tak więc po co to ciągłe marudzenie strony polskiej? Nie wiem. Za zupełnie niedopuszczalne uważam stawianie sprawy wiz przez polskiego prezydenta w takiej formie jak to miało miejsce w czasie jego wizyty w USA. Jeżeli Amerykanie nam będą chcieli dać w końcu te wizy to nam dadzą, ale żeby nasz prezydent stawiał tą sprawę w czasie rozmów i publicznie narzekał to jest niegodne i ubliżające. Nie powinniśmy się o nie prosić. Nie chcą nam dać tych wiz to nie. Bez łaski! A jak dadzą to ok, ale powodów do wielkiej radości nie dostrzegam. Podejrzewam, że prezydent Komorowski nie omieszka zniesienia wiz odtrąbić jako swój wielki sukces, ale dla naszych interesów to naprawdę nie ma większego znaczenia.

"Gdzie te irackie kontrakty? Gdzie darmowe hamburgery?"
    Wielu ludzi swój anty-amerykanizm buduje właśnie na "wizach" bądź na tym, że Polska nie dostała lukratywnych kontraktów w Iraku. Ten drugi argument jest głupotą kompletną. Skąd się to wzięło nie mam pojęcia,ale podejrzewam, że to nasi genialni politycy rzucili hasła "złotych kontraktów w Iraku" w czasie debaty nad udziałem naszych wojsk w tamtej operacji. Wyjaśnijmy sprawę raz na zawsze. USA nie obiecywało nam żadnych kontraktów na odbudowę Iraku za udział w wojnie. Inną sprawą jest to, że to nie jest tak, że Polsce nie pozwolili. W Polsce po prostu nie ma takich firm, które podjęłyby się takiego wyzwania. Tam trwała wojna. Dostanie kontraktu dla firmy z Polski wiązałoby się z koniecznością zainwestowania poważnych pieniędzy. Odpowiednio wysokiego opłacenia pracowników i dodatkowo opłacenia im prywatnej "zbrojnej ochrony" na miejscu. W Polsce nie ma tak dużych, bogatych i odważnych firm po prostu. A nawet jeśli są to najwyraźniej nie były zainteresowane. Wojsko Polskiej pojechało do Iraku, aby pokazać USA, że jesteśmy ich dobrym sojusznikiem i mogą na nas liczyć. Może nie mamy wielkiej armii, ale potrafimy szybko i aktywnie włączyć się w operację USA w odległym rejonie świata. Polscy żołnierze w Iraku czy Afganistanie wzmacniają bezpieczeństwo Polski poprzez umacnianie naszych sojuszy. Stawianie sprawy w taki sposób , że wysłaliśmy naszych chłopców na wojnę po to żeby nam Amerykanie dawali "darmowe hamburgery" jest zwyczajnie obraźliwe dla Polski, naszego narodu i naszych żołnierzy, którzy tam giną.


Sprawy istotne


"Tarcza antyrakietowa i US Army w Polsce"
    Budowa tarczy antyrakietowej na terenie Polski miała być milowym krokiem naprzód w zacieśnianiu wzajemnych więzi z USA. Po odejściu Busha, Barack Obama zrezygnował z tamtego projektu i przedstawił inny. Podobno bardziej odpowiedni. Nie wiadomo na ile tamta decyzja była podyktowana presją rosyjską. Amerykanie na pewno potrzebowali wtedy ugodowej postawy Rosji przy pomocy w sprawie Iranu i Afganistanu. Być może było to coś za coś tzn. USA nie postawi tarczy w Polsce, a w zamian Rosja poprze ją w naciskach na Iran i da wsparcie logistyczne US Army w Afganistanie. Z całą pewnością ta decyzja została bardzo źle odebrana nie tylko w Polsce, ale w całym regionie. Wiele państw zaczęło się obawiać, że USA poświęci sojusze z nimi na rzecz dobrych relacji z Rosją. Tak czy inaczej w piątek Barack Obama powinien jasno powiedzieć przywódcom Europy Środkowo-Wschodniej co i jak z tą "drugą tarczą" i na co możemy liczyć ze strony USA. Z ostatnich newsów wynika, że Rumunia już podpisała umowę na mocy, której elementy tarczy będą w Rumunii. Czechy nie zmieniły swojej chęci posiadania radaru, nie wiem tylko jakie jest stanowisko polskiego rządu w sprawie tej drugiej tarczy. Chyba z niej nie zrezygnujemy? W moim przekonaniu najlepiej by było, gdyby USA potwierdziło budowę tarczy w Europie i to bez współpracy z Rosją. Rosja będzie marudzić, ale co zrobi? Dla nas każda obecność wojsk USA w Polsce jest gwarancją bezpieczeństwa wielokrotnie silniejszą od wszystkich umów i traktatów na papierze. Ewentualne koszty ataku na Polskę wzrastają jeśli jest garnizon US Army. Poza tym Rosja nigdy nie zaatakuję państwa na terenie, którego stacjonują Amerykańscy żołnierze. Z tego co wiem podpisano już umowę SOFA między USA i    Polską. Umowa ta reguluje obecność Amerykańskiej armii w Polsce. Warunki są. Pytanie tylko czy USA ulegnie rosyjskim groźbom i wycofa się z obecności w Polsce. Osobiście bardzo bym się cieszył, gdyby Obama powiedział publicznie, że lotnictwo USA zostanie przeniesione z Włoch do Polski i nic Rosji do tego.

Gaz łupkowy
    O tym nie będę się rozpisywał bo już sporo postów temu poświęciłem. Liczyłbym tylko na zdecydowaną deklarację, że USA chce się mocno zaangażować w projekt razem z polskimi firmami, a z polskiej strony publiczne zapewnienia Tuska i Komorowskiego, że Polska jest na tak i nie podda się jakimś ograniczeniom w sprawie gazu łupkowego narzuconym odgórnie przez Unię. Wiadomo, że bardzo dużo i Francja i Niemcy stracą jeśli w Polsce pojawi się  gaz. Przecież to Francuzi mieli nam budować elektrownie atomowe, a jak pojawią się łupki to na co nam ich radioaktywna energia? Z Niemcami jest jeszcze gorsza historia bo oni już zainwestowali kupę kasy w budowę NordStream. Nie ma się więc co dziwić tak silnemu lobby anty-łupkowemu w Unii. Ba Niemcy doprowadzili nawet do tego, że Nordstream jest inwestycją Unii Europejskiej! To dziwne,że inwestycja Unii z Rosją godzi w interesy Polski, która przecież jest częścią Unii. Dlaczego więc my mamy mieć skrupuły jeśli mamy szanse na interes stulecia  razem z USA i do tego uniezależnienie się od ewentualnego szantażu energetycznego Rosji?

czwartek, 19 maja 2011

Gaz łupkowy! Ratuj się kto może!




    Ja rozumiem, że odkąd na horyzoncie pojawiła się możliwość, że Gazprom straci monopol na surowce w Europie Rosja pociąga za wszystkie sznurki żeby tylko to zatrzymać. Stąd też nagła eksplozja histerycznej nadaktywności organizacji ekologicznych. Tylko dlaczego tak wiele osób łyka te bzdury bez zastanowienia. Jeżeli ten gaz zacznie być w Polsce wydobywany to Rosja naprawdę będzie miała kłopot. Albo straci zupełnie klientów na rzecz Polski, albo będzie musiała sporo obniżyć ceny. Tak czy siak dużo petrodolarów, które stanowią podstawę budżetu Rosji przepadnie. I czym Kreml uspokoi Rosjan jak zabraknie mu kasy ze sprzedaży surowców? Putin i Miedwiediew spadną ze stołków, a z więzienia wyjdzie Chodorkowski i zacznie modernizować Rosję. Może poniosła mnie trochę fantazja, ale fakt jest taki, że ten gaz łupkowy w Polsce jest zagrożeniem dla strategicznych interesów Rosji oraz może zachwiać stabilnością władzy Putina.  Na pewno lobby rosyjskie już ostro wzięło się do pracy i w miarę postępów będzie coraz więcej protestów "zielonych" i wahających się państw UE. Mam nadzieję, że się nie damy bo odkrycie tego gazu to naprawdę wielka szansa dla Polski na wzbogacenie się oraz uniezależnienie siebie oraz państw regionu od polityki Gazpromu i Putina. 
Już widzę minę Putina jak nie może zakręcić kurka Ukrainie bo ta woli kupić gaz z Polski :)
    Wizje, że w Polsce będzie zionąć czarna dziura, a z kranów zamiast wody płynąć będzie propan butan traktuję z przymrużeniem oka. Naprawdę nie trzeba dużego wysiłku żeby zdobyć trochę informacji jak się odbywa wydobycie i jak wygląda sytuacja w regionach gdzie ten gaz wydobywa się już od lat. Możemy dać się nabrać i przestraszyć dalej płacąc Rosji największe ceny za gaz w Europie i narzekać, że paliwo drogie, że ceny drogie albo spróbować dostrzec w tym odkryciu gazu przełomową szansę dla Polski.

poniedziałek, 16 maja 2011

Rosyjskie czerwone linie.

    Z punktu widzenia Rosji obecna sytuacja może wydawać się zła, a nawet bardzo zła. Po upadku ZSRR jej spadkobierca czyli Federacja Rosyjska cały czas konsekwentnie próbuje odbudować swoje wpływy. Od odejścia Jelcyna i przejęcia władzy przez Putina Rosja rzeczywiście stanęła na nogi.






Daleki Wschód

    Federacja Rosyjska nie ma wcale korzystnej sytuacji geostrategicznej. Na Dalekim Wschodzie ciągle napięte pozostają stosunki z Japonią, głównie z powodu Wysp Kurylskich. Jeszcze większym zmartwieniem na wschodnich rubieżach Rosji są Chiny, które z młodszego brata ZSRR w czasie Zimnej Wojny teraz urosły do rangi samodzielnego mocarstwa. Rosja musi zdawać sobie sprawę z tego, że się wyludnia, zwłaszcza w jej syberyjskiej części maleje odsetek ludności rosyjskiej, a napływa ludność z Chin. Chiny prowadzą coś w rodzaju pokojowej kolonizacji rosyjskiej części Syberii. Jeżeli w którymś momencie między Chinami, a Rosją dojdzie do poważnego konfliktu to Chiny będą miały w nim przewagę. Federacja Rosyjska obejmuje największe tereny na Ziemi pod względem geograficznym, ale ciągle maleje jej populacja. W którymś momencie zabraknie Rosjan na odpowiednie zagospodarowanie, a tym bardziej ochronę tak rozległych granic.



Europa

    W czasie, gdy dawne strefy wpływów ZSRR jak Polska, Czechy, Węgry i później państwa bałtyckie wchodziły do NATO Rosja była zbyt słaba by w jakikolwiek sposób temu przeciwdziałać. Stało się. Rosjanie mogą już teraz tylko zgrzytać zębami i rwać włosy z głów, ale i tak nie zmienią już tego, że Polska, a wraz z nią znaczna część sowieckiego imperium zewnętrznego znalazła się pod parasolem NATO i  jest teraz w strefie wpływów USA. Jedyne co Rosja może robić to prężyć muskuły i cały czas kontestować obecność USA w Polsce czy Rumunii. Sprawa tarczy antyrakietowej w Polsce jest tego najlepszym przykładem. Przy pierwszym podejściu za Georga Busha Rosja dostała ataku paniki, uciekając się nawet do groźby wycelowania broni atomowej w Polskę, jeśli stanie tam jakaś instalacja made in USA.  Barack Obama wycofał się z projektu Busha, ale nie zupełnie. Teraz wcielana jest w życie nowa koncepcja tarczy antyrakietowej z elementami w Rumunii, Czachach i Polsce. I Rosja znowu podnosi wrzask. W sumie nie ma się jej co dziwić, bo co innego może zrobić? Nic. Natomiast oświadczenia prezydenta Miedwiediewa, że " tarcza może powstać tylko z udziałem Rosji albo wcale" albo  "kolejne groźby rosyjskich generałów o wycelowaniu rakiet w Polskę", świadczą nie o sile, lecz o słabości Federacji Rosyjskiej. Rosja nie ma zupełnie nic do przeciwstawienia lub zaoferowania USA, więc ucieka się do ostateczności czyli groźby użycia broni nuklearnej. Tylko, że ten argument już się trochę zużył i nikt go nie bierze na poważnie. Polska jest w NATO i jeżeli USA i Polska chcą sobie razem postawić tarczę na naszym niepodległym terytorium to prędzej czy później to zrobią. Oczywiście będzie trzeba kilku dyplomatycznych szermierek i użycia jakiegoś fortelu, ale w końcu  elementy tej tarczy tu staną. I nie sądzę, że Rosja będzie jej częścią bo wygląda na to, że Amerykanie nie za bardzo chcą się dzielić swoimi technologiami z Putinem i s-ka. Podobnie będzie z bateriami Patriotów i mam nadzieję, że Obama w czasie wizyty w Polsce za kilka dni potwierdzi  decyzję o przeniesieniu amerykańskiego lotnictwa z Włoch do Łasku pod Łodzią. Byłby to wyraźny sygnał wysłany Rosji, że nie może kwestionować obecności wojsk USA w Polsce. Kwestia militarna nie wchodzi w grę bo Rosja  nie zaryzykuje wojny z NATO, może najwyżej testować spoistość sojuszu poprzez prowokacje względem poszczególnych  państw  bądź szantaż energetyczny. Wydaje się, że i na "Gazpromową politykę" może niedługo znaleźć się sposób w postaci gazu łupkowego w Polsce co wytrąciłoby  nawet ten atut z rąk Rosji i postawiło pod znakiem zapytania wielomilionowe inwestycje jak Nord Stream.


Ukraina i Kaukaz

    Tak więc, Rosja niewiele może już poradzić na to, że część jej dawnych państw satelickich zdążyła się wślizgnąć do NATO. Inaczej wygląda sprawa z Ukrainą i Kaukazem. Wojna z Gruzją w 2008 roku była pokłosiem przekroczenia rosyjskich czerwonych linii. Jeszcze nie wysechł atrament na deklaracji  NATO w Bukareszcie w 2008 roku, w której deklarowano chęć przyjęcia Gruzji i Ukrainy do NATO, a już rosyjskie czołgi przetaczały się przez Gruzję. Wejście do NATO Gruzji oraz Ukrainy byłoby katastrofą z punktu widzenia Moskwy. Rosja pokazała, że jeśli NATO będzie chciało sięgnąć Ukrainy czy Gruzji  użyje siły zbrojnej. Jestem przekonany, choć nie mam na to dowodów, że Rosja wpompowała olbrzymie sumy pieniędzy oraz całe zastępy szpiegów i wszystkie swoje wpływy żeby zawrócić Ukrainę z kursu na zachód. I widać skutecznie. Na Ukrainie nie ma już śladu po "pomarańczowych rewolucjonistach", a  Rosyjska Flota Czarnomorska może stacjonować w Sewastopolu. Swoją Drogą to bardzo zabawnie wyglądało podjęcie decyzji w tej sprawie przez Parlament Ukraiński. KLIK Co do Gruzji to wmanewrowanie Saakaszwilego w wojnę skutecznie odsunęło przyjęcie Gruzji do NATO i na pewno ostudziło zapał innych państw w regionie do zacieśniania więzi z zachodem. Tak więc obecne granice NATO z rosyjskiego punktu widzenia nie mogą już być przesunięte dalej na wschód i Rosja będzie gotowa nawet iść na wojnę, żeby do tego nie dopuścić. Oficjalnie zachód wciąż popiera aspiracje Gruzji i nie uznał Abchazji oraz Osetii Południowej, ale chyba też zdał sobie sprawę z nieprzekraczalności rosyjskich czerwonych linii.





sobota, 14 maja 2011

Jeszcze raz o Radku Sikorskim.

    Chociaż wcześniej bardzo kiepsko oceniałem polską politykę zagraniczną prowadzoną na wschodzie i osłabienie naszych relacji z Ukrainą, Gruzją czy Litwą to teraz czuję się w obowiązku pochwalić działania ministra Sikorskiego. Co by nie mówić to na tle innych ministrów obecnego rządu jest on postacią wyróżniającą się i w mojej ocenie najlepszym szefem dyplomacji od 1989 roku.




    Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ostatnia inicjatywa naszego ministra spraw zagranicznych, czyli podróż do Libii i spotkanie z władzami powstańców, którzy mają być alternatywą dla pułkownika Kadafiego po jego obaleniu. Obalenie Kadafiego wydaje się już być tylko kwestią czasu i coraz mocniej poszczególne państwa Unii deklarują poparcie dla powstańców. Coś co na początku było tylko ochroną ludności cywilnej przez ludobójstwem przeradza się w wymierne wsparcie dla sił powstańczych przy obalaniu dyktatora. Widać, że Unia obrała strategię zduszenia sił Kadafiego z morza i powietrza i zamiast interwencji lądowej wybrała wariant maksymalnego wsparcia materiałowego i politycznego sił walczących z pułkownikiem. W tym kontekście lot Radosława Sikorskiego do Libii, jako pierwszego tak wysoko postawionego przedstawiciela państw Unii ma podwójne znaczenie. 
    Po pierwsze Polska pokazała, że nie będzie stać z boku w czasie naszej prezydencji w sprawie wydarzeń w Afryce. Może to jeszcze nie jest wspólna polityka Unii, ale na pewno ważny krok by pokazać światu, że Europa potrafi mówić jednym głosem. 
    Po drugie dajemy świadectwo, że Polska w czasie swojej prezydencji nie ograniczy się tylko do tzw. polityki wschodniej i będzie brać udział w rozwiązywaniu problemów na dalekich obrzeżach Unii dotykających państwa takie jak Francja, Włochy czy Hiszpania.  Czyli nie będzie to prezydencja ograniczona tylko do interesów danego kraju. Podsumowując, pierwszym plusem jest konsolidowanie polityki zagranicznej Unii i udziału w nim Polski, drugim plusem zaangażowanie Polski w sprawy rozgrywające się na drugim końcu Unii Europejskiej. Dzięki temu jeżeli w przyszłości w naszym regionie dojdzie do podobnych wydarzeń zwiększy się prawdopodobieństwo zaangażowania innych państw w nasze problemy. I chyba o to w tym wszystkim chodzi- jeden za wszystkich wszyscy za jednego. 
    Rozwiązanie problemów w Afryce Północnej jest chyba największym testem skuteczności Unii Europejskiej od czasów wojny na Bałkanach. Wtedy Unia kiepsko sobie poradziła i dopiero stanowcze zaangażowanie USA doprowadziło do wygaszenia konfliktu. To czy zaangażowanie Unii  w wydarzenia w Afryce się powiedzie będzie stanowiło o przyszłości i prestiżu Europy. Podróż Sikorskiego jest na pewno małym ale pozytywnym krokiem na przód. Jeżeli Unia skutecznie się przyczyni do obalenia Kadafiego i zapoczątkowania przemian demokratycznych w Libii to pokaże, że potrafi prowadzić wspólną politykę zagraniczną i popchnie na przód takie sprawy jak budowa armii europejskiej czy rozwijanie wspólnej europejskiej dyplomacji. Trzymam kciuki panie ministrze.

wtorek, 10 maja 2011

MSZ vs chamstwo internetowe




Brawa należą się Radosławowi Sikorskiemu za to, że podjął walkę z internetowymi chamami. Stało się tak po umieszczeniu na kilku forach  rynsztokowych wpisów opluwających ministra, jego małżonkę dodatkowo nacechowanych antysemityzmem. I bardzo dobrze, że nasz minister z tym walczy bo właściciele stron internetowych zarabiają na nich kasę i powinni być odpowiedzialni za eliminowanie takich anonimowych treści na swoich portalach. Jeszcze raz brawo dla Radosława Sikorskiego... jest tylko jedno ale... czy szef MSZ nie ma innych ważnych zajęć? Nie wiem, może Polska prezydencja w Unii,  działania na rzecz sprowadzenia w końcu wraku naszego Tu-154 zanim rozłoży się na czynniki pierwsze pod troskliwą opieką Rosjan? Walka z internetowymi chamami  to naprawdę słuszna inicjatywa i jak najbardziej ją popieram,ale to chyba nie ten resort. Może minister Kwiatkowski od  sprawiedliwości albo minister Miller od spraw wewnętrznych powinien się tym zająć no chyba, że nasz MSZ narzeka na nadmiar wolnego czasu....ale w takim razie czemu wrak gnije?





 


czwartek, 5 maja 2011

Coś za coś: czyli śmierć Osamy nie jest zagrożeniem dla Polski.





    Niedawno US Army wytropiło i zlikwidowało założyciela Al- Kaidy, Osamę Bin Ladena. Od razu po głosach poparcia ze strony naszych władz pojawiły się spekulacje, że teraz wzrośnie zagrożenie atakiem na Polskę. Prym w tym straszeniu wiedzie szef SLD Napieralski, który już zaczyna sugerować, że trzeba się szybko wycofać z Afganistanu bo będzie się robić niebezpiecznie.

    A przepraszam jakby wyglądała Polska porzucając teraz sojuszników? Po atakach z 11 września przyłączyliśmy się do koalicji antyterrorystycznej i zbrojnie wsparliśmy zarówno interwencję w Afganistanie jak i w Iraku. Już od tamtego momentu było jasne, że popieramy naszego największego sojusznika USA i w związku z tym będzie wzrastać zagrożenie atakami terrorystycznymi w naszym kraju. Coś za coś. Albo jesteśmy częścią NATO i uznajemy USA ze główny filar naszego bezpieczeństwa albo wypinamy się na USA i siedzimy sobie u nas w spokoju tracąc wpływ na arenie międzynarodowej oraz wiarygodność jako sojusznik największych państw zachodu. Będąc częścią NATO i wspierając walkę z Al- Kaidą godzimy się z ryzykiem odwetu ze strony terrorystów. Jeżeli od 10 lat nic się u nas nie wydarzyło to znaczy, że albo nasz kontrwywiad dobrze przeciwdziała zagrożeniu atakami albo terroryści nie uznają Polski za godny cel do spektakularnego ataku, albo działania USA, Polski, Wielkiej Brytanii na tyle osłabiły już Al- Kaidę, że nie jest ona w stanie zorganizować czegoś podobnego do ataków w Nowym Jorku, Londynie czy Madrycie. Czy największym zagrożeniem dla Polski są terroryści islamscy i aż tak się boimy, że mamy porzucić nasze zobowiązania i wypiąć się na naszych sojuszników jak sugeruje pan Napieralski? Czy takie zachowanie podniesie nasz prestiż albo bezpieczeństwo? Nie sądzę? Terroryści mogą w ostateczności wysadzić coś w Polsce,ale nie zagrożą naszej niepodległości. Utrzymywanie 2000 kontyngentu żołnierzy w Afganistanie nie wydaje się wygórowaną ceną za sojusz z USA będący najważniejszym gwarantem naszej niepodległości przed potencjalną agresją ze strony Rosji czy Białorusi. Coś za coś, albo siedzimy jak mysz pod miotłą w Polsce w nic nie nie angażując albo bierzemy aktywny udział w działaniach sojuszu, którego jesteśmy przecież częścią.



    Zaprezentowany powyżej udział Wojska Polskiego w misjach poza granicami kraju z ostatnich lat pokazuje, że zaangażowanie Polski  w misjach NATO bądź ONZ wzrastało. I jest to w naszym interesie bo wiarygodność oraz skuteczność organizacji do których należymy oraz wspieranie naszych sojuszników zwiększają także bezpieczeństwo naszych granic. Przecież Polscy żołnierze nie są w Afganistanie żeby krzewić tam demokrację, a cel utrwalenie tam stabilizacji z władzą sprzyjającą zachodowi jest z punktu widzenia Polski tylko celem pośrednim. Naszym celem bezpośrednim jest utrwalanie naszych więzi sojuszniczych z USA oraz zwiększanie naszych wpływów na forum NATO. Czy gdyby Polska w ogóle nie uczestniczyła w operacjach NATO to ktoś by słuchał jej stanowiska w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji. Nasze wojsko jest jednym z kluczowych atutów we wspieraniu naszej polityki międzynarodowej oraz budowaniu pozycji Polski.



wtorek, 3 maja 2011

Święto Narodowe Trzeciego Maja



Dzisiaj obchodzimy jedno z najważniejszych świąt w historii naszego państwa i narodu. Uchwalenie Konstytucji 3 Maja było doniosłym wydarzeniem na skalę światową. Uchwalając pierwszą konstytucję w Europie Rzeczpospolita pokazała, że jest zdolna do wielkich czynów i wdrażania idei Oświecenia w życie. Dzieło to było ambitną próbą wyrwania naszego kraju z marazmu i stagnacji, w które popadliśmy w poprzednich dekadach. Polacy potrafili wprowadzić w życie ustawę zasadniczą dokonując rewolucji społecznej i ustrojowej bez rzezi oraz królobójstwa. Anglia i Francja potrafiły dokonywać podobnych rewolucji tylko poprzez dekapitację królów oraz arystokracji. Czyż nasza "aksamitna rewolucja ustrojowa" nie świadczy o dojrzałości i mądrości obywateli? Oczywiście nie wszystkim zmiany się podobały, ale to za sprawą wsparcia mocarstw ościennych, ich interwencji, pieniędzy i bagnetów możliwe było obalenie Konstytucji 3 Maja. Caryca Katarzyna przerażona wizją wzmocnionej reformami Polski nie czekała na rozwój wydarzeń i przystąpiła do zabicia tych rewolucyjnych zmian w zarodku. Dorobek konstytucji: przyznanie praw mieszczanom, ukrócenie przywilejów szlachty 'gołoty', zniesienie liberum veto, wzmocnienie centralnej władzy króla, utrwalenie tolerancji dla innych religii to tylko niektóre ze zmian zawartych w dziele naszych wielkich rodaków. Konstytucji, która miała pomóc w naprawie państwa, ale ostatecznie doprowadziła do agresji i ostatecznej likwidacji Polski. Czy gdyby nie konstytucja to nie doszłoby do ostatniego rozbioru? Wątpię, bez reform Polska staczała by się dalej po równi pochyłej, niezdolna do rozwoju i modernizacji. Uchwalenie Konstytucji było ambitną próbą odbudowania potęgi Rzeczpospolitej. Nie tyle nieskuteczną co spóźnioną. Jej owoce były widoczne w zawziętym trwaniu polskiego ducha przez kolejne stulecia pod zaborami i ostatecznego odzyskania niepodległości.